CZY KTOS UZYSKAL ABSOLUT??
CZY KTOS UZYSKAL ABSOLUT??
Duzo pisze sie o celu jaki jest do osiagniecia -czyli o idealnej wodce bez zapaszku i o wysmienitym smaku wiec mam takie pytanko czy ktos osiagnąl wymarzony absolut no i oczywiscie jak do tego doszedl-chodzi mi o wszystkie detale-sprzet, zacier, proces, technologiczny itp.
korekta: kowal
korekta: kowal
Ja to sobie tak myślę, że każdy ma swój własny absolut na miarę swoich możliwości jeśli chodzi o aparaturę i gust.
Dążąc do otrzymania całkowitego absolutu otrzymamy po prostu związek chemiczny C2H5OH używany w laboratorium.
Spirytus spożywczy, nawet luksusowy ma określoną, dopuszczalną zawartość zanieczyszczeń; fuzli, aldehydów, alkoholu metylowego itp.
Dodatkowym urokiem i według mnie zaletą jest to, że powstrzymując się w pewnym momencie w tym pędzie do absolutu otrzymamy wyrób charakterystyczny w swoim rodzaju. Będziemy mogli z przyjemnością i satysfakcją stwierdzić: O! To jest spirytus z żyta a to z pszenicy, tamten zaś ze śliwek, jabłek, cukru itp.
A C2H5OH cz.d.a. to tak jak woda destylowana: bez smaku i zapachu, po prostu związek chemiczny.
No i najważniejsze DUCHOWNY: czytać, czytać i jeszcze raz czytać, po to jest to forum (+ Oliwka), dopiero jak cierpliwie przeczytasz wszystko przyjdzie ewentualnie czas na pytania.
Winiarek
Dążąc do otrzymania całkowitego absolutu otrzymamy po prostu związek chemiczny C2H5OH używany w laboratorium.
Spirytus spożywczy, nawet luksusowy ma określoną, dopuszczalną zawartość zanieczyszczeń; fuzli, aldehydów, alkoholu metylowego itp.
Dodatkowym urokiem i według mnie zaletą jest to, że powstrzymując się w pewnym momencie w tym pędzie do absolutu otrzymamy wyrób charakterystyczny w swoim rodzaju. Będziemy mogli z przyjemnością i satysfakcją stwierdzić: O! To jest spirytus z żyta a to z pszenicy, tamten zaś ze śliwek, jabłek, cukru itp.
A C2H5OH cz.d.a. to tak jak woda destylowana: bez smaku i zapachu, po prostu związek chemiczny.
No i najważniejsze DUCHOWNY: czytać, czytać i jeszcze raz czytać, po to jest to forum (+ Oliwka), dopiero jak cierpliwie przeczytasz wszystko przyjdzie ewentualnie czas na pytania.
Winiarek
Tofi - o ile dobrze pamiętam CO2 nie hodował drożdży , tylko je namnażał , a to jest jednak różnica
Co to jest Absolut? - to jak napisał Winiarek dla każdego coś innego, Absolut to też nie jest czysty związek jaki otrzymał dzięki chemii i ultradźwiękom CO2 - ma swój smak i charakter,
dla mnie to co wylatuje z rury jest wystarczającym towarem godniejszym niż wszelkie sklepowe ścierwo, a wystarczającym argumentem jest to że nie muszę nawet popijać a problem dnia następnego nie istnieje (chyba że zdrowo przedawkuję)
Co to jest Absolut? - to jak napisał Winiarek dla każdego coś innego, Absolut to też nie jest czysty związek jaki otrzymał dzięki chemii i ultradźwiękom CO2 - ma swój smak i charakter,
dla mnie to co wylatuje z rury jest wystarczającym towarem godniejszym niż wszelkie sklepowe ścierwo, a wystarczającym argumentem jest to że nie muszę nawet popijać a problem dnia następnego nie istnieje (chyba że zdrowo przedawkuję)
... a Goździkowa przypomina - na ból głowy walnijcie klina !
Re: CZY KTOS UZYSKAL ABSOLUT??
hejka
hymmm ja powiem tak .... nie dysponując super sprzętem i nie dążac do absolutu przy odrobinie cierpliwosci i chęci otrzymuję słodkie wódki (bo w takich gustuję) o mocy 60-70% które moje koleżaknki z pracy piją bez zapitki
i nie ma miesiąca żeby się się nie upomniały żebym podrzucił jakąś małą buteleczkę do pracy. Oczywiście na forum jest wielu userów, a przypuszczam że większość, ktorzy piją czystą wódkę których zdania o osiągniu absolutu jeszcze pewnie będziesz miał okazję poczytac.
pozdrawiam
bielok
DUCHOWNY pisze:Duzo pisze sie o celu jaki jest do osiagniecia -czyli o idealnej wodce bez zapaszku i o wysmienitym smaku wiec mam takie pytanko czy ktos osiagnąl wymarzony absolut no i oczywiscie jak do tego doszedl-chodzi mi o wszystkie detale-sprzet, zacier, proces, technologiczny itp.
korekta: kowal
hymmm ja powiem tak .... nie dysponując super sprzętem i nie dążac do absolutu przy odrobinie cierpliwosci i chęci otrzymuję słodkie wódki (bo w takich gustuję) o mocy 60-70% które moje koleżaknki z pracy piją bez zapitki
i nie ma miesiąca żeby się się nie upomniały żebym podrzucił jakąś małą buteleczkę do pracy. Oczywiście na forum jest wielu userów, a przypuszczam że większość, ktorzy piją czystą wódkę których zdania o osiągniu absolutu jeszcze pewnie będziesz miał okazję poczytac.
pozdrawiam
bielok
Powiem więcej: jest całkiem źle. Przy masowej produkcji wódek nie dba się tak bardzo o ich walory smakowe tylko goni za zyskiem. Wódki są ordynarne i puste w smaku. To samo jest z piwami: piwa z wielkich browarów są coraz bardziej podobne do siebie.Misza pisze: Oj nie jest tak dobrze
Kiedyś gdy istniały PEWEX-y Extra Żytnia z PEWEX-u kładła na łopatki Extra Zytnią ze zwykłego sklepu.
W dobrym spirytusie, alkoholu to nawet pożądana jest określona ilość zanieczyszczeń, które wpływają na jego niepowtarzalne walory smakowe.
C2H5OH cz.d.a nadaje się wyłącznie do analiz a picie takiego produktu rozcieńczonego wodą nie sprawi żadnej przyjemności chyba, że ma wywołać określony cel czyli dobrze walnąć w czapkę ale czy o to chodzi?
Winiarek
To i ja dorzuce swoje "3 grosze".
Ja do tej pory popełniłem kilka nastawów:
1.cukier + drożdże Cobra8 (genialne, choć może nieco drogawe - produkują mało fuzli i szybciutko sie klarują),
2.kolumna na średniej szybkości
3.perhydrol, rozcieńczenie do 50% i węgiel
4.ponowne gotowanie
5.rozcieńczenie do 70% i kolumna z węglem
Po takim procesie uzyskuję doooskonały półprodukt do nalewek i wódek smakowych (zero chemii, bo perhydrol rozkłada się na pierwszym węglu). Nigdy jeszcze po tak wyprodukowanym towarku nikt nie miał "kaca gigant" (oprócz oczywiście zwykłych objawów po spożyciu). Nawet ze dwa razy piliśmy mój produkt rozcieńczony do 45% bez owocowych dodatków i nie było żadnych sensacji.
Streszczając - tak, uwazam że udało mi się wyprodukować absolutnie genialny alkohol i każda wydana złotówka zwróciła mi się w jakości. Nie jestem już zmuszony robic nalewek na tym sklepowym chłamie. Spiryt sklepowy po rozcieńczeniu do 70% (w porównaniu z moim) śmierdzi.
Jeśli więc ktoś ma wątpliwości czy warto, to wg mnie zdecydowanie tak. I nie chodzi tu nawet o róznicę w cenie, choć i ta jest nie do pogardzenia.
Dodam, że kupiłem gotowca VSOP i jestem zachwycony. Dzięki Marcin!
Ja do tej pory popełniłem kilka nastawów:
1.cukier + drożdże Cobra8 (genialne, choć może nieco drogawe - produkują mało fuzli i szybciutko sie klarują),
2.kolumna na średniej szybkości
3.perhydrol, rozcieńczenie do 50% i węgiel
4.ponowne gotowanie
5.rozcieńczenie do 70% i kolumna z węglem
Po takim procesie uzyskuję doooskonały półprodukt do nalewek i wódek smakowych (zero chemii, bo perhydrol rozkłada się na pierwszym węglu). Nigdy jeszcze po tak wyprodukowanym towarku nikt nie miał "kaca gigant" (oprócz oczywiście zwykłych objawów po spożyciu). Nawet ze dwa razy piliśmy mój produkt rozcieńczony do 45% bez owocowych dodatków i nie było żadnych sensacji.
Streszczając - tak, uwazam że udało mi się wyprodukować absolutnie genialny alkohol i każda wydana złotówka zwróciła mi się w jakości. Nie jestem już zmuszony robic nalewek na tym sklepowym chłamie. Spiryt sklepowy po rozcieńczeniu do 70% (w porównaniu z moim) śmierdzi.
Jeśli więc ktoś ma wątpliwości czy warto, to wg mnie zdecydowanie tak. I nie chodzi tu nawet o róznicę w cenie, choć i ta jest nie do pogardzenia.
Dodam, że kupiłem gotowca VSOP i jestem zachwycony. Dzięki Marcin!
Drodzy moi,
wczoraj uzyskałem ideał, poprostu zero fuzla w zapachu i smaku. Procedura wyglądała następująco:
1. wino z żyta w/g przepisu tradycyjnego na drożdżach Tokaj od Zamojskich.
2. Po 1,5 tyg. fermentacji zlane znad osaqdu i potraktowanie bentagramem, po 3 dniach do gara.
3. gotowanie na sprzęcie (zdjęcie w galerii). Temperatura na regulatorze 80 st. w ciągu 4 -ech godzin udojone 4,5 l. 92%.
4. dwa dni z perhydrolem, później rozcień czenie do ok. 40% i węgiel pylisty po dwóch dniach z wstrząsaniem zawartości dodane KOH i po trzech godzinach do kega z dodatkowymi 30l. wody.
5. Temperatura na regulatorze 79 st. po 6-ciu godz. 4l. i ciut 93% bez zapachu i o niesamowicie łagodnym smaku.
Dodałem kilka dębowych chipsów, myślę, że na swięta, to będzie "cud malina".
pozdrawiam - inżynier
wczoraj uzyskałem ideał, poprostu zero fuzla w zapachu i smaku. Procedura wyglądała następująco:
1. wino z żyta w/g przepisu tradycyjnego na drożdżach Tokaj od Zamojskich.
2. Po 1,5 tyg. fermentacji zlane znad osaqdu i potraktowanie bentagramem, po 3 dniach do gara.
3. gotowanie na sprzęcie (zdjęcie w galerii). Temperatura na regulatorze 80 st. w ciągu 4 -ech godzin udojone 4,5 l. 92%.
4. dwa dni z perhydrolem, później rozcień czenie do ok. 40% i węgiel pylisty po dwóch dniach z wstrząsaniem zawartości dodane KOH i po trzech godzinach do kega z dodatkowymi 30l. wody.
5. Temperatura na regulatorze 79 st. po 6-ciu godz. 4l. i ciut 93% bez zapachu i o niesamowicie łagodnym smaku.
Dodałem kilka dębowych chipsów, myślę, że na swięta, to będzie "cud malina".
pozdrawiam - inżynier
Nie ma co przeginać z dążeniem do absolutu, to co robimy sami i tak jest 10 razy lepsze od masowej produkcji. Polmosy w walce o klienta piszą że ta wódka jest 5-krotnie destylowana, a tamta 10-krotnie filtrowana, etc., a to i tak jeden wielki badziew.
Mam kolesia który nawet po tych lepszych ma różne przeboje, kicha, prycha, krzywi się, nie wspomnę już o tym, że następnego dnia wstaje na śniadanie o 19 . Ale kiedyś zdarzyło się, na początku mojego "procederu", że niespodziewanie wpadli goście, no i popiliśmy surówkę "z pierwszego tłoczenia", jakież było moje zdziwienie, jak wspomniany koleś "łykał" jak inni, a na drugi dzień zerwał się rano bez żadnych dolegliwości. Wyobraźcie sobie jak "urosłem" kiedy pochwalił że było bardzo dobre, to był znak że idę w dobrym kierunku.
Mam kolesia który nawet po tych lepszych ma różne przeboje, kicha, prycha, krzywi się, nie wspomnę już o tym, że następnego dnia wstaje na śniadanie o 19 . Ale kiedyś zdarzyło się, na początku mojego "procederu", że niespodziewanie wpadli goście, no i popiliśmy surówkę "z pierwszego tłoczenia", jakież było moje zdziwienie, jak wspomniany koleś "łykał" jak inni, a na drugi dzień zerwał się rano bez żadnych dolegliwości. Wyobraźcie sobie jak "urosłem" kiedy pochwalił że było bardzo dobre, to był znak że idę w dobrym kierunku.
Absolut to tylko symbol, ale faktem jest, że to co robimy jest dużo lepsze od Polmosu, tylko może dlatego, że to NASZE.Ariush pisze:Nie ma co przeginać z dążeniem do absolutu, to co robimy sami i tak jest 10 razy lepsze od masowej produkcji.
Swoja drogą, to bimbrowaty smak troche mi przeszkadza i jezeli mozna go się pozbyć, to napewno to wykorzystam.
pozdrawiam - inżynier
Ale jak go chwalą inni to już jest COŚ . Pytanie czy chwalą szczerze?? Chyba tak skoro domagają się wciąż więcej i więcej. Ostatnio dostałem OPR bo z powodu posuchy przyniosłem na imprezkę polmosowy wyrób.inżynier pisze:Absolut to tylko symbol, ale faktem jest, że to co robimy jest dużo lepsze od Polmosu, tylko może dlatego, że to NASZE.
mi również, ale surówka, nawet jednokrotna, pędzona powoli, po kilku tygodniach w szklanym naczyniu traci w większości bimbrowy smak i zapach....bimbrowaty smak troche mi przeszkadza...
Przepis na sukces:
- winko z winogron
- dwa powolne przebiegi
- dwa miesiące leżakowania
mniam....
pozdrawiam
Ale ja nie mam tyle czasu. Pierwszy raz użyłem mojej aparaturki 1,5 miesiąca temu i cały czas jest posusz, nie nadążam, zwłaszcza to czekanie na zakończenie fermentacji.Ariush pisze: Przepis na sukces:
- winko z winogron
- dwa powolne przebiegi
- dwa miesiące leżakowania
mniam....
pozdrawiam
Aż się boję pomyśleć, co będzie jak się sezon żeglarski zacznie.
Bentogran, a może Bentagran to taki bentonit od ANKI, tylko podobno lepszy.Benek pisze:A to jaki czort?
pozdr. - inżynier
też należę do tego gatunku - i naprawdę wystarczy destylat "jednokrotny" z mojej aparatury, bez chemii czy węgla, abym dnia następnego funkcjonował normalnie - ot widać wcześniej za dużo było "przemysłu" i się organy zbuntowałyAriush pisze:Mam kolesia który nawet po tych lepszych ma różne przeboje, kicha, prycha, krzywi się, nie wspomnę już o tym, że następnego dnia wstaje na śniadanie o 19
a zapach - o dziwo nie jest to typowy aromat bimbru choć czuć to "coś" swojego (chyba że to podświadomość - co udowodniłem kilka razy)
... a Goździkowa przypomina - na ból głowy walnijcie klina !
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 109 gości