Destylacja pogonów
Cześć
Oczywiście są jedynie słuszne konstrukcje, których to WYNALAZCĄ jest kol. stratos!!!
Mnie kol. też omc krew zalała, jak niegdyś obejrzałem zdjęcie Twojej maszynerii, a jednak nie ośmieliłem się jej publicznie dyskredytować. Twój pomysł, Twój kłopot. Ja mam konstrukcję opartą o wiedzę zaczerpniętą z FORUM (temat Destylacja i rektyfikacja) i jestem z niej b. zadowolony. Spirytus wychodzi z niej dobry, co Niektórzy kol. mogą potwierdzić. Dziwne tylko, że z której strony by na nią nie popatrzeć, nie przypomina Twojego wynalazku.
Oczywiście są jedynie słuszne konstrukcje, których to WYNALAZCĄ jest kol. stratos!!!
Mnie kol. też omc krew zalała, jak niegdyś obejrzałem zdjęcie Twojej maszynerii, a jednak nie ośmieliłem się jej publicznie dyskredytować. Twój pomysł, Twój kłopot. Ja mam konstrukcję opartą o wiedzę zaczerpniętą z FORUM (temat Destylacja i rektyfikacja) i jestem z niej b. zadowolony. Spirytus wychodzi z niej dobry, co Niektórzy kol. mogą potwierdzić. Dziwne tylko, że z której strony by na nią nie popatrzeć, nie przypomina Twojego wynalazku.
-
- 101%
- Posty: 2012
- Rejestracja: 2006-05-12, 22:49
Stratos ty uważasz za chore" warowanie na drgnięcie". U ciebie odwrotnie dłuuugi czas na kapnięcie
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez zbyszek1281, łącznie zmieniany 1 raz.
- robert4you
- 80%
- Posty: 432
- Rejestracja: 2016-04-01, 10:24
a turbinkę Kowalskiego zawłaszczyli Rosjanie lub utajniło CIA.stratos pisze:Hmm . .Wadę konstrukcyjną wykluczam.
Ogólnie rzecz ujmując można przyjąć iż już z samego założenia konstrukcja omawianego tu destylatora jest wadliwa.
Jak wskazuje na to mnogość zakładanych w tym dziale forum tematów, rodzi on krocie problemów, jednocześnie dając nie wiele pewnych i powtarzalnych efektów.
Wybaczcie, ale krew mnie zalewa jak czytam o warowaniu przy maszynie tylko po to, aby wyłapać drgnięcie temperatury o 0,1*C, które to uchroni destylat przed spadkiem jego jakości.
To jest co najmniej chore.
Świadczy to ewidentnie o ułomności technicznej maszyny.
- stratos
- 101%
- Posty: 682
- Rejestracja: 2010-11-04, 20:18
- Lokalizacja: Północne Mazowsze
- Kontaktowanie:
Prześledźmy zatem dla przykładu ewolucję źródeł światła wytwarzanych przez człowieka.
1. Ogień, czyli ognisko które ktoś nauczył się rozpalać.
2. Pochodnia - czyli kawał kija z umoczonym jednym końcem w palnej substancji
3. Lampa oliwna - jest to już spory postęp: małe, mniej kopci i dłużej świeci.
4. Świeca - dalej kopci, ale można to już w miarę bezpiecznie zainstalować pod sufitem.
5. Karbidówka - świeci już lepiej, ale okrutnie cuchnie.
6. Lampa naftowa - no, i to już świeci całkiem nieźle i długo, ale niestety dalej smrodzi.
7. Żarówka - spory postęp, nie wymaga obsługi jednak jakość światła pozostawia wiele do życzenia o czym przekonał się każdy kierowca przesiadając się do auta wyposażonego w xenony.
8.Wspomniane już lampy wyładowcze - w zasadzie same zalety, tj. sprawność, jakość światła i rozmiary. Kłopot jest tylko z wysokim napięciem niezbędnym do wytworzenia łuku elektrycznego.
9. Led - Same zalety z wyjątkiem ceny.
10. . . . . . . . . . .
Jak myślicie, do której pozycji źródeł światła można by porównać wspominany destylator . . . ?
Bo mi to przypomina próbę poruszania się wieczorem, autem wyposażonym w lampy na świeczki.
Czyli zanim ruszę to najpierw z tyłu podpalam dwie "zniczówki", zaś z przodu mam do podpalenia dwie podobne, tylko że większe i z odbłyśnikiem. A znajomy mechanik, żeby mu lepiej świeciły to wozi butlę z tlenem i im go trochę dopuszcza. Jest jaśniej ale butle trzeba napełniać.
Zaś mechanika szwagier poszedł po rozum do głowy i zamiast tlenu z butli zainstalował w aucie w celu jego wytwarzania sprzęt do elektrolizy wody. Całkiem nieźle to wychodziło, ale kiedyś nieszczelność w instalacji i wyciek wodoru doprowadził do eksplozji i w konsekwencji wyrwania klapy bagażnika.
Po tym fakcie zmienił instalacje i powstały wodór podaje bezpośrednio do silnika. Jest bezpieczniej, ale w silniku nie wytrzymują gniazda zaworowe i trzeba częściej naprawiać głowicę.
A będąc na targach widziałem nowy typ reflektorów, w których świeczka omiatana jest strumieniem powietrza. Dzięki temu płomień ma kształt bardziej zbliżony do kuli. Polepsza to ustawienie płomienia dokładnie w ogniskowej odbłyśnika, a tym samym daje światło o wyższej jasności.
Od jakiegoś czasu pojawiły się też modele z automatycznym podnoszeniem świecy w miarę jej wypalania się, a nie jak to do tej pory było na linkę bądź ręcznie.
1. Ogień, czyli ognisko które ktoś nauczył się rozpalać.
2. Pochodnia - czyli kawał kija z umoczonym jednym końcem w palnej substancji
3. Lampa oliwna - jest to już spory postęp: małe, mniej kopci i dłużej świeci.
4. Świeca - dalej kopci, ale można to już w miarę bezpiecznie zainstalować pod sufitem.
5. Karbidówka - świeci już lepiej, ale okrutnie cuchnie.
6. Lampa naftowa - no, i to już świeci całkiem nieźle i długo, ale niestety dalej smrodzi.
7. Żarówka - spory postęp, nie wymaga obsługi jednak jakość światła pozostawia wiele do życzenia o czym przekonał się każdy kierowca przesiadając się do auta wyposażonego w xenony.
8.Wspomniane już lampy wyładowcze - w zasadzie same zalety, tj. sprawność, jakość światła i rozmiary. Kłopot jest tylko z wysokim napięciem niezbędnym do wytworzenia łuku elektrycznego.
9. Led - Same zalety z wyjątkiem ceny.
10. . . . . . . . . . .
Jak myślicie, do której pozycji źródeł światła można by porównać wspominany destylator . . . ?
Bo mi to przypomina próbę poruszania się wieczorem, autem wyposażonym w lampy na świeczki.
Czyli zanim ruszę to najpierw z tyłu podpalam dwie "zniczówki", zaś z przodu mam do podpalenia dwie podobne, tylko że większe i z odbłyśnikiem. A znajomy mechanik, żeby mu lepiej świeciły to wozi butlę z tlenem i im go trochę dopuszcza. Jest jaśniej ale butle trzeba napełniać.
Zaś mechanika szwagier poszedł po rozum do głowy i zamiast tlenu z butli zainstalował w aucie w celu jego wytwarzania sprzęt do elektrolizy wody. Całkiem nieźle to wychodziło, ale kiedyś nieszczelność w instalacji i wyciek wodoru doprowadził do eksplozji i w konsekwencji wyrwania klapy bagażnika.
Po tym fakcie zmienił instalacje i powstały wodór podaje bezpośrednio do silnika. Jest bezpieczniej, ale w silniku nie wytrzymują gniazda zaworowe i trzeba częściej naprawiać głowicę.
A będąc na targach widziałem nowy typ reflektorów, w których świeczka omiatana jest strumieniem powietrza. Dzięki temu płomień ma kształt bardziej zbliżony do kuli. Polepsza to ustawienie płomienia dokładnie w ogniskowej odbłyśnika, a tym samym daje światło o wyższej jasności.
Od jakiegoś czasu pojawiły się też modele z automatycznym podnoszeniem świecy w miarę jej wypalania się, a nie jak to do tej pory było na linkę bądź ręcznie.
"Błogosławieni Ci którzy nie patrzą na swiat poprzez pryzmat wiedzy wpojonej" - stratos
"Jeżeli w ogóle warto coś robić, to warto to robić dobrze" - Albert Einstein
aparatura do destylacji
"Jeżeli w ogóle warto coś robić, to warto to robić dobrze" - Albert Einstein
aparatura do destylacji
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
Jak już tak obrazowo opisujemy, to Twój destylator jak również sposób prowadzenia procesu porównałbym do jazdy samochodem z żarówkami LED o mocy świetlnej 10 lumenów. No jedziesz, ale co to za jazdastratos pisze:Jak myślicie, do której pozycji źródeł światła można by porównać wspominany destylator . . . ?
http://www.bimber.info/forum/download.php?id=7827Pietro pisze: I jak on wygląda?
-
- 101%
- Posty: 2012
- Rejestracja: 2006-05-12, 22:49
Koledzy nie ma co się dziwić Stratosowi. Podobny tok myślenia mają niektórzy naukowcy w tym nobliści. Aby nadążać za wytłumaczeniem niektórych poważnych odkryć. Noblista porównywał precle, a właściwie w nich dziury. Stwierdził, że dziury mogą być różne. Natomiast nie odkrył dotychczas pół dziury
Z innej beczki. Ostatnia konferencja w Ministerstwie Rolnictwa na temat konopi gdzie miałem zaproszenie.
Bardzo utytułowany profesor wykazał szkodliwe działanie THC i zwiększoną umieralność ludzi.
Stwierdził, że umieralność jest związana z uprawą i używaniem konopi na Ziemi. Umieralności na księżycu i innych planetach nie stwierdzono ponieważ nie ma tam upraw pomimo, że ludzie zaczynają tam docierać
Z innej beczki. Ostatnia konferencja w Ministerstwie Rolnictwa na temat konopi gdzie miałem zaproszenie.
Bardzo utytułowany profesor wykazał szkodliwe działanie THC i zwiększoną umieralność ludzi.
Stwierdził, że umieralność jest związana z uprawą i używaniem konopi na Ziemi. Umieralności na księżycu i innych planetach nie stwierdzono ponieważ nie ma tam upraw pomimo, że ludzie zaczynają tam docierać
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez zbyszek1281, łącznie zmieniany 1 raz.
- stratos
- 101%
- Posty: 682
- Rejestracja: 2010-11-04, 20:18
- Lokalizacja: Północne Mazowsze
- Kontaktowanie:
Ja bym chciał wrócić do sedna tematu.
Proszę zwróćcie uwagę na słowa Daniela.
AaBratek 110 cm, 68 mm wewnętrzna. OLM. Miedź 30 cm.
A teraz niech ktoś mi powie po jaką cholerę mieć w posiadaniu (jak wnioskuje) pokaźnych rozmiarów maszynę, która wykapuje pogon i jednocześnie nie daje pozytywnych efektów w przypadku jego powtórnej destylacji.
Za pewne każdy inaczej postrzega świat techniki i jego służebną rolę na rzecz naszego gatunku. Ale w moim odczuciu taki destylator zwyczajnie nie działa.
Jest jak żelazko które nie prasuje.
Ustawianie kryteriów destylacji w czasie jej trwania przypomina mi pojazdy z początku XX wieku, w których w trakcie jazdy trzeba było oprócz kontroli nad wieloma mechanizmami mieć baczenie np. na kąt wyprzedzenia zapłonu.
Destylator się włącza i ma ona funkcjonować dając odpowiedniej jakości destylat.
Jeśli tak nie jest, to mamy do czynienia co najwyżej z nie do końca udanym prototypem destylatora.
Czy Daniel po to nabył tę maszynę aby mu się bekało drożdżami?
Czy może po to, aby pochwalić się w gronie znajomych jakością destylatu otrzymywanego domowym sposobem?
Proszę zwróćcie uwagę na słowa Daniela.
A teraz na jego podpis w stopce.daniel257 pisze:Mam taki problem. Uzbierałem sobie 14 litrów pogonów z pierwszego i drugiego razu (wymieszane wszystko). Odbierałem do skoku temperatury na głowicy do 90 st. C.(tu chyba był błąd, bo trzeba było do pierwszego skoku temperatury). Przy pierwszej destylacji przerwałem po odbiorze 8 litrów, gdyż skoczyła temp. w kolumnie o 0,1 st. Stało to miesiąc czasu, zapach sie trochę poprawił, ale wg mnie do picia to się nie nadawało. W sobotę znowu przepuściłem, ale termometr w kolumnie skoczył już po 3,5 l o 0,1 st. i przerwałem. Godzinę temu to rozcieńczyłem i też żadne cudo.
AaBratek 110 cm, 68 mm wewnętrzna. OLM. Miedź 30 cm.
A teraz niech ktoś mi powie po jaką cholerę mieć w posiadaniu (jak wnioskuje) pokaźnych rozmiarów maszynę, która wykapuje pogon i jednocześnie nie daje pozytywnych efektów w przypadku jego powtórnej destylacji.
Za pewne każdy inaczej postrzega świat techniki i jego służebną rolę na rzecz naszego gatunku. Ale w moim odczuciu taki destylator zwyczajnie nie działa.
Jest jak żelazko które nie prasuje.
Ustawianie kryteriów destylacji w czasie jej trwania przypomina mi pojazdy z początku XX wieku, w których w trakcie jazdy trzeba było oprócz kontroli nad wieloma mechanizmami mieć baczenie np. na kąt wyprzedzenia zapłonu.
Destylator się włącza i ma ona funkcjonować dając odpowiedniej jakości destylat.
Jeśli tak nie jest, to mamy do czynienia co najwyżej z nie do końca udanym prototypem destylatora.
Czy Daniel po to nabył tę maszynę aby mu się bekało drożdżami?
Czy może po to, aby pochwalić się w gronie znajomych jakością destylatu otrzymywanego domowym sposobem?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez stratos, łącznie zmieniany 1 raz.
"Błogosławieni Ci którzy nie patrzą na swiat poprzez pryzmat wiedzy wpojonej" - stratos
"Jeżeli w ogóle warto coś robić, to warto to robić dobrze" - Albert Einstein
aparatura do destylacji
"Jeżeli w ogóle warto coś robić, to warto to robić dobrze" - Albert Einstein
aparatura do destylacji
Kolego Stratos, udajesz, czy naprawdę taki jesteś, On uzbierał sobie pogony, śmieci, po normalnych rektyfikacjach z których wcześniej uzyskał spirytus i dawno go wypił , na końcu nie zwalniał odbioru, tylko zbierał zanieczyszczony spirytus pogonami i to o tym jest mowa. Wielu nawet tego nie odbiera, a niektórzy odbierają i jeszcze raz puszczają, by odzyskać jeszcze część spirytusu. Jeszcze raz napiszę, mowa jest o rektyfikacji końcówek z wielu rektyfikacji.
Pokaźnych rozmiarów? Gdy ktoś piszę 110cm, to nie jest to obwód rury, a długość, wiem, że może Ci się wydawać jakiś sprzęt potężny, ale ten zachwyt małym rozmiarem, jest do momentu, kiedy nie zobaczysz przeciętnego sprzętu, o pokaźnym nie wspomnę.stratos pisze:
A teraz niech ktoś mi powie po jaką cholerę mieć w posiadaniu (jak wnioskuje) pokaźnych rozmiarów maszynę,
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez magas, łącznie zmieniany 1 raz.
Pogony drugi raz
Jak najbardziej odbieram pogony. Ponieważ cukrówkę robię na kolumnie z głowicą Nixona i odbiorem fazy gazowej a zaciery owocowe i zbożowe oraz wina robię na krótkiej kolumnie z dwoma odstojnikami. Na krótkiej kolumnie ciągnę do 50% resztę traktuję jako pogon słusznie nie słusznie ale taką przyjąłem zasadę po wielu próbach. Nigdy nie wlewam pogonu do następnej destylacji - uważam że jest to błąd. Jak mam powiedzmy 1 l pogonu dolewam 1 l wody i to sobie czeka. Jak się uzbiera odpowiednia ilość destyluję na kolumnie i nie odbieram już pogonów. Efekt odnośnie smaku i ilości nieraz mnie już zaskoczył.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
marek_
Re: Pogony drugi raz
Błąd, ponieważ ?marek##dm pisze: uważam że jest to błąd.
Re: Destylacja pogonów
Panowie, poradźcie.
Uzbierałem trochę pogonów i chciałbym je pierwszy raz przedestylować.
Czy ktoś potrafi poradzić, do którego momentu traktować destylat jako serce?
Wiadomo, że ilośc pogonu w takim "nastawie" jest dużo bardziej skoncentrowana, niż w normalnym nastawie "cukrowym".
Czy jeśli mi drgnie temperatura na 10 półce o 0,3 stopnia, to cała resztę traktować jako odpad i nie bawić się już w dalszą rektyfikację? Czy może ciągnąć tradycyjnie zmniejszając odbiór, aż osiągniemy minimalną prędkość dla naszej kolumny?
Z relacji wyczytanych na obu forach mam wrażenie, że w takich ponownie destylowanych "pogonach" trzeba się spodziewać około nawet 30% odpadu (zależnie jak kto ostro ciał te frakcje). Opieranie się na wskazaniach termometru w kotle wydaje mi sie mało miarodajne, bo czy mamy w kotle wodę i czysty spirytus, czy wodę i same fuzle to temperatura w czasie procesu wskazuje tylko na ich stężenie.
Czy jesteśmy w stanie usystematyzować tę kwestię?
Np. destyluj do pierwszego skoku temperatury, rektyfikując do 1/2 maksymalnej prędkości odbioru dla Twojej kolumny, bo reszta się już mało opłaca?
Zaznaczam, że nie mam bufora i nie mam OLM/OVM - kolumna 70 mm 130 cm dlugości.
Uzbierałem trochę pogonów i chciałbym je pierwszy raz przedestylować.
Czy ktoś potrafi poradzić, do którego momentu traktować destylat jako serce?
Wiadomo, że ilośc pogonu w takim "nastawie" jest dużo bardziej skoncentrowana, niż w normalnym nastawie "cukrowym".
Czy jeśli mi drgnie temperatura na 10 półce o 0,3 stopnia, to cała resztę traktować jako odpad i nie bawić się już w dalszą rektyfikację? Czy może ciągnąć tradycyjnie zmniejszając odbiór, aż osiągniemy minimalną prędkość dla naszej kolumny?
Z relacji wyczytanych na obu forach mam wrażenie, że w takich ponownie destylowanych "pogonach" trzeba się spodziewać około nawet 30% odpadu (zależnie jak kto ostro ciał te frakcje). Opieranie się na wskazaniach termometru w kotle wydaje mi sie mało miarodajne, bo czy mamy w kotle wodę i czysty spirytus, czy wodę i same fuzle to temperatura w czasie procesu wskazuje tylko na ich stężenie.
Czy jesteśmy w stanie usystematyzować tę kwestię?
Np. destyluj do pierwszego skoku temperatury, rektyfikując do 1/2 maksymalnej prędkości odbioru dla Twojej kolumny, bo reszta się już mało opłaca?
Zaznaczam, że nie mam bufora i nie mam OLM/OVM - kolumna 70 mm 130 cm dlugości.
Re: Destylacja pogonów
Cześć
Wnioskuję, z tego co napisałeś, że wszystko odbierasz z głowicy.
Ja nie wylewam przegonóww (jedynie pierwsze 100 ml) i pogonów. Zlewam to wszystko do osobnej butli i jak się uzbiera z 15 l to przepędzam to jeszcze raz w taki sam sposób jakbym robił cukrówkę. W tych ogonach jest bardzo dużo dobrego alkoholu I spirytus otrzymany w ten sposób jest naprawdę dobry.
Powodzenia
Wnioskuję, z tego co napisałeś, że wszystko odbierasz z głowicy.
Ja nie wylewam przegonóww (jedynie pierwsze 100 ml) i pogonów. Zlewam to wszystko do osobnej butli i jak się uzbiera z 15 l to przepędzam to jeszcze raz w taki sam sposób jakbym robił cukrówkę. W tych ogonach jest bardzo dużo dobrego alkoholu I spirytus otrzymany w ten sposób jest naprawdę dobry.
Powodzenia
Re: Destylacja pogonów
No, tak. Co do ilości dobrego alkoholu w pogonach, to zupełnie jasne.
Ale, bardziej mi chodziło o sam proces destylacji i oddzielenia tego co jeszcze dobre przy destylacji przedgonów i pogonów, od tego co już do wyrzucenia. Czy to traktować inaczej, czy jako normalny proces rektyfikacji, jak opisał kiedyś Lesgo na czarnym forum?
Ale, bardziej mi chodziło o sam proces destylacji i oddzielenia tego co jeszcze dobre przy destylacji przedgonów i pogonów, od tego co już do wyrzucenia. Czy to traktować inaczej, czy jako normalny proces rektyfikacji, jak opisał kiedyś Lesgo na czarnym forum?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości