Miło mi, że szanujesz moje zdanie. Staram się nie czepiać do niektórych, nawet kontrowersyjnych wypowiedzi, ale w tym przypadku nie mogę się z Tobą do końca zgodzić. Gdyby było tak jak twierdzisz, nakłucie miedzianym szpikulcem pozostawiało w serze istotne ilości miedzi, to oznaczałoby, że miedź jest wyjątkowo miękkim i łatwo ścieralnym materiałem. To mogłoby oznaczać, że miedziane alembiki nie dotrwałyby w całości do końca rozpoczętej destylacji, a przy miedzianych rurach wodociągowych miedź i jej związki stanowiłyby isotny procent zanieczyszczeń wody. Na szczęście tak nie jest.tasior pisze:....Bardzo szanuję Twoje zdanie a-priv, ale nie rozumiem na jakiej podstawie twierdzisz że przesadziłem. Byłem parę lat temu służbowo, zaproszony do kilku producentów serów we Francji, oglądałem różne etapy produkcji serów. Te smugi powstają po nakłuciu szpikulcem z czystej miedzi....
Przytoczę tu pewną anegdotyczną opowieść.
Jakiś czas temu miałem w lodówce "prawdziwy" wędzony domowym sposobem boczek (nie gotowany). Leżał on luźno zawinięty w papier na półce na której przez pewien czas też leżał tak samo zapakowany ser pleśniowy. Oba te produkty nie stykały się ze sobą bezpośrednio. Temperatura w lodówce była ustawiona na +6°C. Po pewnym czasie na boczku pojawiły się charakterystyczne zielonkawo niebieskie ogniska pleśni. Myślałem, że boczek jest do wyrzucenia, ale po obejrzeniu, powąchaniu zdecydowałem się na spróbowanie. Była to rewelacja. Coś podobnego do szynki parmeńskiej. I żadnej miedzi nie było w pobliżu. Pleśń z sera znalazła sobie nową pożywkę. Boczek wędzony.
W związku z tym nie wierzę, że jakiekolwiek zabarwienia w serach pleśniowych pochodzą od związków chemicznych z miedzianych prętów zaszczepiających pleśń w tych serach.
pzdr