Czas zacząć wędzić na święta!
W sumie jakieś 12kg, w tym baleronik, który sparzyłem bo żonka lubi kruchy,
jak rownież dwie szyneczki i schab, za to drugi schab i szynka zostały na surowo, bo takie bardzo lubię, a do tego dwa boczki, żeby było na czym wiejskie jaja ścinać.
Peklowanie długoterminowe bo jedensto dniowe, później moczenie i sznurowanie po czym osuszanie na dobę przed wędzeniem. Kolejny etap, to około trzy godzinne osuszanie w komorze wędzarniczej, którą u mnie spełnia stara szafka bhp. Wędzenie trwa u mnie około 7-8 godzin początkowo dymem rzadkim i na zimno nie przekraczając 40* dopiero ostatnie półtorej godziny to dym bardzo gęsty, a temperatura około 65* i czasami jak widać, że powierzchnia wędzonek jest zbyt twarda wkładam tacę z wodą, żeby lekko parowała nawilżając wędzonki. Wędzę cztery razy w roku. Latem peklowanie skracam do 7 dni ze względów technicznych, bo w upały moja lodówka czasem nie daje rady utrzymać 7-8* i strach aby mięsko nie padło. Lodówkę nabyłem za przysłowiową stówkę w zakładzie naprawy sprzętu agd, ratując ją tym samym przed wizyta w hucie. Im starsza tym lepsza bo nie ma żadnych reżimów pracy, można ją po prostu włączyć na te kilka dni i wyłączyć zostawiając otwartą aby nie zaśmiardła na kolejne dwa trzy miesiące. Wszelkiej teorii dowiedziałem się na wędliny domowe, gdzie tej wiedzy jest mnóstwo, ale praktyce jednak trzeba czasem podstosować teorię pod swoje możliwości nie mniej forum zacne.
jak rownież dwie szyneczki i schab, za to drugi schab i szynka zostały na surowo, bo takie bardzo lubię, a do tego dwa boczki, żeby było na czym wiejskie jaja ścinać.
Peklowanie długoterminowe bo jedensto dniowe, później moczenie i sznurowanie po czym osuszanie na dobę przed wędzeniem. Kolejny etap, to około trzy godzinne osuszanie w komorze wędzarniczej, którą u mnie spełnia stara szafka bhp. Wędzenie trwa u mnie około 7-8 godzin początkowo dymem rzadkim i na zimno nie przekraczając 40* dopiero ostatnie półtorej godziny to dym bardzo gęsty, a temperatura około 65* i czasami jak widać, że powierzchnia wędzonek jest zbyt twarda wkładam tacę z wodą, żeby lekko parowała nawilżając wędzonki. Wędzę cztery razy w roku. Latem peklowanie skracam do 7 dni ze względów technicznych, bo w upały moja lodówka czasem nie daje rady utrzymać 7-8* i strach aby mięsko nie padło. Lodówkę nabyłem za przysłowiową stówkę w zakładzie naprawy sprzętu agd, ratując ją tym samym przed wizyta w hucie. Im starsza tym lepsza bo nie ma żadnych reżimów pracy, można ją po prostu włączyć na te kilka dni i wyłączyć zostawiając otwartą aby nie zaśmiardła na kolejne dwa trzy miesiące. Wszelkiej teorii dowiedziałem się na wędliny domowe, gdzie tej wiedzy jest mnóstwo, ale praktyce jednak trzeba czasem podstosować teorię pod swoje możliwości nie mniej forum zacne.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez zbynio, łącznie zmieniany 1 raz.
Ryby łowię.
Ruch za kilka dni się zacznie przynajmniej u mnie. W poniedziałek planuję zakup mięsa i zapeklowanie. Troszkę mało czasu ale nie mogę prędzej zjechać z "delegacji". Do zalewy peklującej dodają wywar z liści i ziela oraz surowy czosnek. Ten ostatni zabija bakterie, daję go główkę na 10 kilo a o dziwo i tak go nie czuć po uwędzeniu.
W tym roku spróbuję zrobić wędlinę dojrzewającą tylko też zbyt mało czasu będzie aby na święta była już dobra.
W tym roku spróbuję zrobić wędlinę dojrzewającą tylko też zbyt mało czasu będzie aby na święta była już dobra.
Ostatnio zmieniony 2015-12-07, 22:46 przez zbynio, łącznie zmieniany 1 raz.
Ryby łowię.
Jeżeli parzysz wędliny to możesz dodać liść i ziele oraz pieprz w ziarnach do wody. Ilość podobnie jak do zupy bo inaczej może nawet i ten z budy nie zechcieć
Ja i do solanki dodaję wywar bo u mnie lubią jak czuć liścia, liść na kilogram i nigdy nie uskarżali się, że za dużo. Innych ziół nie stosuję bo lubię czuć mięso. Zalewę robię z peklosoli, chociaż to chemia ale po tym jak mięsko bardzo szybko "padło" po wędzeniu szkoda mi tracić smakołyki.
Ja i do solanki dodaję wywar bo u mnie lubią jak czuć liścia, liść na kilogram i nigdy nie uskarżali się, że za dużo. Innych ziół nie stosuję bo lubię czuć mięso. Zalewę robię z peklosoli, chociaż to chemia ale po tym jak mięsko bardzo szybko "padło" po wędzeniu szkoda mi tracić smakołyki.
Ryby łowię.
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
Do peklowania nie dodaję żadnych przypraw aby jak ktoś mądrzejszy odemnie stwierdził "czuć smak mięsa", przy parzeniu wrzucam do wody dwa listki laurowe i tyle samo rozgniecionych ziaren ziela angielskiego. To wystarczy.
Ja lubię siebie. Siebię lubi mnie. Mnie lubię ja. I wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Schizofrenicy nie mają źle.
Q...., a ja muszę budować nową wędzarnię, bo ze starej prowizorki niewiele zostało.
I jak zwykle od du.. strony, robię mięso a okazuje się, że nie ma wędzarni
Radius daj przepisik na tą łopatkę.
I jak zwykle od du.. strony, robię mięso a okazuje się, że nie ma wędzarni
Radius daj przepisik na tą łopatkę.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Władek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam Władek
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
No, skoro tak ładnie prosisz
1 kg łopatki
1 płaska łyżka soli
1 płaska łyżka peklosoli (dla koloru)
2 ząbki czosnku
1 płaska łyżeczka białego pieprzu
1 pełna łyżeczka żelatyny
Mięso mielimy na grubym sitku, przekładamy do miski i dodajemy przyprawy, żelatynę i pół szklanki wody. Dokładnie mieszamy i wstawiamy do lodówki na noc. Na drugi dzień pakujemy do wymytych i wyparzonych słoików, tylko nie do pełna. Słoiki zamykamy i pasteryzujemy w garnku wyłożonym ściereczką, z wodą do 3/4 wysokości słoików . Pasteryzujemy 60 minut i pozostawiamy w garnku do wystygnięcia. Następnego dnia pasteryzujemy jeszcze raz 30 minut.
Po wystygnięciu wstawiamy do lodówki i... zajadamy się swojszczyzną aż nam dupsko pęknie
1 kg łopatki
1 płaska łyżka soli
1 płaska łyżka peklosoli (dla koloru)
2 ząbki czosnku
1 płaska łyżeczka białego pieprzu
1 pełna łyżeczka żelatyny
Mięso mielimy na grubym sitku, przekładamy do miski i dodajemy przyprawy, żelatynę i pół szklanki wody. Dokładnie mieszamy i wstawiamy do lodówki na noc. Na drugi dzień pakujemy do wymytych i wyparzonych słoików, tylko nie do pełna. Słoiki zamykamy i pasteryzujemy w garnku wyłożonym ściereczką, z wodą do 3/4 wysokości słoików . Pasteryzujemy 60 minut i pozostawiamy w garnku do wystygnięcia. Następnego dnia pasteryzujemy jeszcze raz 30 minut.
Po wystygnięciu wstawiamy do lodówki i... zajadamy się swojszczyzną aż nam dupsko pęknie
Spiritus flat ubi vult
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości