Oczywiście, że się wygotuje. Słoiki muszą być zakręcone, jak przy pasteryzacji, czy tyndalizacji.
Ciśnienie w słoiku wytwarza się już podczas podgrzewania, ponieważ wsad się rozszerza, a słoik ma określoną pojemność. Ciśnienie w autoklawie to kompensuje tylko do pewnego stopnia, autoklaw ma większą poduszkę powietrzną.
Ogrzewanie i stabilizacja temperatur jest w miarę bezpieczna dla słoików.
Problemem jest chłodzenie. Autoklaw stygnie szybciej niż słoiki, więc nie kompensuje już ciśnienia panującego w wolniej stygnących słoikach (powyżej punktu wrzenia wody wyższa temperatura = wyższe ciśnienie). Wsad w słoikach wrze.
Szybkie schłodzenie autoklawu = szybki spadek ciśnienia w autoklawie. NIE W SŁOIKACH. Te stygną wolniej, ciśnienie w nich również spada wolniej. Pokrywki wytrzymują do pewnego stopnia, później zaczynają wypuszczać wrzącą zawartość kłębiącą się pod wieczkiem (woda, galaretka). Często nie wytrzymują również same słoiki.
Aby temu zapobiec trzeba bardzo spokojnie schładzać, aby różnica temperatur w słoiku i autoklawie nie była zbyt wielka, albo podpompować autoklaw.
Sztucznie dostarczone ciśnienie kompensuje ciśnienie w słoiku, a i słoik jest bardziej odporny na ciśnienie z zewnątrz niż z wewnątrz.
Czy słoiki będą pękać przy kolejnych sterylizacjach? Nie wiem, jednak moim zdaniem kilkukrotne wygrzanie słoika złagodzi panujące w nim naprężenia. Z drugiej strony, może być osłabiony przez panujące w nim ciśnienia podczas procesu.
Do takich wyrobów polecam słoiki proste, takie jak w linku:
https://www.tradismak.pl/pl/p/Sloik-szk ... 350-ml/366 (drogo, dużo taniej w
http://www.glas-pak.pl/) Są w pojemnościach chyba 235, 350 i 425. Ja trochę tyndalizuję, nie mam autoklawu.