SRG pisze:Żeby jednak poznać bliżej rzeczone trunki litewskie, poszperałem w necie. ...Tradycje produkcji miodów na Litwie zaginęły gdzieś na przełomie XVIII i XIX wieku.......Polskie miodosytnie mają znacznie dłuższe tradycje.
Poszperaj jeszcze trochę głębiej - coś jest na ten temat w Glogerze albo w Gerald-Wyżyckim.
W jakimś Statucie Litewskim (ale nie dam rady tego znależć, w necie tego nie ma) widziałem zapisy, które by świadczyły, że od VI do XVII wieku miody robiono poprzez destylację brzeczki która już fermentowała z ziołami.
To znaczy tak robiono miody pitne, dodając zioła do fermentującej brzeczki. A od kiedy zaczęto destylować miody na Litwie, to już dokładnie nie wiem. Maceracja ziół winem to póżniejszy wynalazek, popularny mniej więcej od czasów wermutu.
Jak znam życie to w miarę popularyzowania się nalewek (XVIIw i dalej) miody litewskie też poszły tą drogą, tzn. destylowano być może miody pitne zrobione z wyrazistego miodu a potem tym destylatem macerowano zioła. Mnie się nawet ten sposób podoba, jako łatwiejszy a dający dobre wyniki.
A dzisiaj to jestem prawie pewien, że idzie to tak: destylat z pośledniejszych miodów pitnych, które są na tyle słabe, że nie nadają się do bezpośredniego spożycia : 50%. Spirytus z ziemniaka: 50%. Może nawet jeszcze słabsze proporcje. Do tego zioła, miód i już mamy Suktinis albo Żalgiris
Ale i tak te wszuztkie rozważania są tylko dla pasjonatów, ze względu na cenę miodu. Już lepiej robić krupniki.
pozdrawiam
pluton