Jak my z Salcią szabasową chałkę jedli...

Wolna strefa o wszystkim i o niczym
Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Jak my z Salcią szabasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-18, 12:09

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…

…z tą moją Salcią to już trzy światy… naoglądała się w telewizji tych programów o ekonomii teraz nie można w spokoju szabasowej chałki spożyć.. a salcina chałka. .. a pipek gęsiowy… a kugel... palce lizać..Cud mniód… no to czas na tych profesorów od ekonomii, co namawiają, żeby pieniądze do banku nosić i zaś mi się pyta, „Czemu ja nie robię, jak inni goje?”… Więc ja jej odpowiadam… „Salcia mam złotówkę i za nią cukier kupię, cukier przerobię, to, na jaki procent go przerobię… chyba nie na bankowy.”
…byłem u Rapaport… to ten, co interes założył i prawowiernych ze starego kraju wozi… a do różnych tam miejsc… Rapaport porządny Żyd….
I zamówił u mnie małe buteleczki pejsachówki…, więc się jego pytam… „Rapaport zawsze gąsiorek brałeś
a teraz w małe buteleczki?”… a on na to… „A jak w szabas do taksówki wsiądziesz,
kto Ci drzwi otworzy? To da się pejsachówkę taksówkarzowi, i on Ci chętnie otworzy, a oni lubią…”
Oj jednak Żydzi to naród zaradny…
:jude

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-18, 23:18

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…
…oj dawno mnie tu z Wami nie było… a tęskniliście za starym Żydem Zachariaszem, bo tak mi ojce dali… nie przedstawiłem się, bo to już jestem kołowaty, jak szabas przychodzi… a ten szabas to jest problem… no, bo nie wiedziałem, czy taki, jak ja staro wierny Żyd może pejsachówkę w szabas robić… nurtował mnie długo ten fakt, I tak sobie myślę, że najlepiej, jak mi nasz rabie wyłoży… no i jak pomyślałem, tak… zrobiłem… długą chwilę zastygł, po brodzie się głaskał, i ja też się głaskałem, bo nie wypadało pokazać tak czcigodnej osobie, że się tym problemem nie interesuję… wreszcie Raabe powiada… „Posłuchaj, jak zaczniesz przed szabasem, to mus skończyć. Szabas nic do tego nie ma i Bogu było to nie miłe.” Gąsiorek pejsachówki mu zostawiwszy lecę w te pędy, bo zachód słońca tuż, tuż …
Oj, jak to dobrze mądrą osobę posłuchać, i na dodatek pomoże uszczęśliwić niemałą gromadę staro wiernych. Choć gojów napoić to też nie grzech…
:jude

Awatar użytkownika
Pietro
101%
101%
Posty: 1145
Rejestracja: 2006-04-05, 21:51

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: Pietro » 2018-10-19, 08:28

Szalom zachariusz :smile5
Ratujmy się, bo trzeźwiejemy :cry:

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-19, 08:45

Powitać Szanownego Pana :jude
Trafny podpis...posmyrałeś moją próżność... Przypomniała mi się maksyma "Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć"
Dziękuję za zainteresowanie starym, aszkenazyjskim Żydem. :jude
Ostatnio zmieniony 2018-10-19, 17:27 przez zachariusz, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-19, 09:20

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje...

…no i mamy dzisiaj upragniony szabas… Salcia pindrzy się przed lustrem, główką kręci, a to w lewo, a to w prawo i jakoś, jak by o szabasowym śniadaniu zapomniała… a to ni stąd ni zowąd przyczyna Salcinych rozterek stała się jasna, bo mówi „Zachary, czy jeszcze jestem ładna, czy ty mnie jeszcze kochasz?”… no to się zaczyna, pomyślałem… „A może policzki tak podciągnąć, a może nosek zmniejszyć, zmarszczki wygładzić”… no i masz babo macę, naoglądała się w tej gojowskiej telewizji o operacjach plastycznych i nie da odporu, bo ja Salcię już znam… no to jej na to „Każdy prawowierny taką operację przeżywa i nikt z tego mecyji nie robi, ja przeżyłem i jedna w naszej rodzinie wystarczy”
To jednak jest prawda Żydzi to postępowa nacja… już od tysiącleci operacji plastycznych używa i z jakimi sukcesami.
:jude

Awatar użytkownika
ZIELONKA
50%
50%
Posty: 138
Rejestracja: 2016-02-07, 20:48

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: ZIELONKA » 2018-10-19, 15:06

Żyd żyd prawdziwy?
Aż się wierzyć nie chce że jednak przetrwałeś - myślałem że te oświęcimskie zbiry dały Ci tak popalić że już po żydach a tu proszę - Żyd i to jakiś taki nie bardzo bojący.
Mało co rozumiem z tego gadania – bo i pejsachówka mi obca i szabas, a już aszkenazyjski żyd to niby jaki? Może warto by jakiś słownik z objaśnieniem słów zamieszczać?
Okrutniem ciekaw tych żydowskich nazw i zwyczajów, tak więc proszę pisz, o sobie i o swoich rozterkach bo radość bierze czytać i poznawać świat widziany innymi oczami.
Ale że Ty się nie boisz ów niecny zabroniony żandarmem proceder prowadzić?
No szacun.
Pozdrawiam i proszę napisz coś więcej.
No to jadziem Panie

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-19, 16:34

Witam. :jude
...Najprawdziwszy...pytań dużo... aby zainteresowanie prawdziwe było...pejsachówka to wódka ze śliwek, wytrawna choć nie tylko, kiedyś się ją piło w święta Paschy, ale jaki zwyczaj dobry to czemu nie zastosować częściej...szabas/szabat to nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, ale liczony od zachodu słońca w piątek do zachodu w sobotę... a aszkenazyjczk to ja, Żyd środkowo i zachodnioeuropejski...a czas ostatniej wojny.. wolałbym nie mówić... mój Tete powiadał "Jeśli handlujesz miodem, znajdziesz zawsze okazję do lizania" i mnie się to spodobało, więc robię to co i on robił... a czy się boję? na to mam 'Lepszy jest Żyd bez brody niż broda bez Żyda"... reszty jak my z Salcią pchamy ten wózek, to jeszcze się okaże...
:jude

Awatar użytkownika
magas
101%
101%
Posty: 6988
Rejestracja: 2009-02-01, 12:05

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: magas » 2018-10-19, 17:05

Witaj, choć przywitanie już było, teraz oficjalnie, 'Lepszy jest Żyd bez brody niż broda bez Żyda" to na jakimś filmie było ,,Lepiej być pięć minut tchórzem niż całe życie nieboszczykiem''

Awatar użytkownika
ZIELONKA
50%
50%
Posty: 138
Rejestracja: 2016-02-07, 20:48

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: ZIELONKA » 2018-10-19, 20:12

Tak właśnie jest - powiedzenia i sentencje żydowskie zawsze opisują wygodne dla mówiącego działanie - fajnie się czyta jak je użyje i zastosuje.
Czekam na opowieść po cholerę żydu pędzi bimber i jak mu idzie.
Nie oceniałbym jednak ludzi po tym jakich sentencji używają -one mają właśnie taki cel żebyś pomyślał o mówiącym tak jak on tego chce.
Sztukę tę i spryt żydzi posiedli chyba w stopniu więcej niż mistrzowskim.
Dlatego też bardzo mnie ciekawi co nasz Zachariusz ma do powiedzenia o dzisiejszym naszym dniu powszednim .
Zachary gadaj - nie boisz się tę pejsachówkę robić?
No to jadziem Panie

Awatar użytkownika
zbynek
101%
101%
Posty: 2005
Rejestracja: 2007-07-26, 19:37

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zbynek » 2018-10-19, 20:44

Witaj Szanowny i Czcigodny Zachariuszu...
Najgorsza decyzja, to brak decyzji.
- zbynek, pozdrawiam

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-20, 06:17

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…
…no niech to koza osra, za przeproszeniem, z takim szabasem… najpierw Salcia urody szuka, a tu naszedł dzielnicowy Kiełbasa… oj, a jak cicho mnie podszedł, operacyjnie znaczy się służbowo… tfu..pewno, ta kiełbasa z wieprzka to nie koszerna, jak cała policja zresztą… Salcia z czulentem na stół wjeżdża, ja lecę po kieliszki do serwantki, żeby gościa czymś zająć… ręce mi się trzęsą, wypieki mi wyszły na buzię… dobrze, że broda coś kryje, bo tam w letniej kuchni pejsachówka się robi… olaboga, jakie nieszczęście… już po mnie i wszystko się wyda… „Coś u Was dziwnie pachnie?” –zagadał policjant… „Jak dziwnie? Jak to w domu wyznania mojżeszowego w szabas cebula, cynamon, gałka muszkatołowa, jagnięcina…” „A to Salcia mnie nacierała maścią wężową i spirytem, i może przez nieostrożność coś jej skapnęło”… mówię lejąc szóstą szklaneczkę… Panu Bogu dziękować, że tematu dalej nie ciągnął… flaszkę pejsachówki wziął, nawet nie podziękował i poszedł… ot wdzięczność władzy… zaraz potem usiadłem przed pełną szklaneczką, poty zimne mnie oblały… uświadomiłem sobie, że z tego wszystkiego nic nie piłem, czulent też nienaruszony… ale ja ocalony…
Po pejsachówce człek się poci, szczególnie w dzień gorący… jednak władza ma większy wpływ niż pejsachówka.
:jude

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szbasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-20, 21:23

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…
...Namówił mnie Maliniowski, że mi pomoże mi w kupnie cukru… zacny goj z mojego podwórka i samochód ma, jakiś golf, czy jakoś tak… plan już mam… na dwóch weźmiemy 100kg… dusza moja się raduje na radosną nowinę, bo oszczędzi mi to dwie z Salcią wędrówki do sklepiku za rogiem uzbrojeni w cztery szmaciane torby.. ja w moje zmieszczę w moje z racji tej, że portki noszę 12kg i Salcia targa pozostałe 8 kg, oczywiście z przystankami… dojechaliśmy do tego Kauflanda, Maliniowski już przy wózkach stoi i ode mnie 5 zł żąda… myśli, że starego Żyda oszuka, ja już patrzyłem gojom za złotówkę pojechał… oj, jaka to wielka stodoła, i gdzie ten cukier… na szczęście sąsiad wiedział i szybko załadowaliśmy wózek…
Potem szybko do kasy jedziemy i tu spotkał nas afront, bo na osobę sprzedają po 10kg… aj waj, co tu robić, co tu robić?... „Zachariaszu zapłać za ten, co my kupimy, potem pójdziesz i następny kupisz, a ja będę tu stał i wszystkiego pilnował”… „A ten na wózku zostanie?”… „Tamten niezapłacony, to go nikt nie weźmie”… zrobiliśmy jak wymyślił… latam wkoło i po piątym razie już mi ten interes przestawał się podobać, ale wytrwałem do końca… dojechaliśmy na szczęście cukier pomagał mi ułożyć w składziku i tu niespodzianka, bo żąda 10zł za paliwo… już byłem tak skołowany tymi kauflandowymi mecyjami, że sobie tego na szybko nie skalkulowałem i dałem mu… wróciłem do domu, Salci nie było, pewnie siedzi na gadułach u Malinowskich, herbatkę sobie pije… suma sumarum wliczając te 10zł na paliwo i 1zł z wózka, bo mi nie oddał, zarobiłem 129 zł… Pan jest wielki…
Jak te niemieckie, a może amerykańskie Żydy zarabiają na tym Kauflandzie, jak ja na jednym zakupie zarobiłem 129zł? Chyba to nie na głowę prostego Żyda.
:jude

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szabasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-22, 07:05

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…

… aż się chce wstawać, słoneczko już z dnia na dzień wyżej… Salcia jakby spokojniejsza, niepokój przed lustrem minął… widać Jahwe ochronił ją przed pokusami innych bożków większych cycków i sexu tego nowego gojowskiego świata… już mój tate mówił, że żeby się wystrzegać pokus…, dlatego my prawowierni modlimy się osobno… no bo, jak się modlić, czyli rozmawiać z Najwyższym, jak sąsiednia osoba świeci gołymi cyckami?.. Oj król Salomon dowiedział się o tym, ale już było za późno, bo jego baby podchodziły od niego do innych bożków… i po co mi taki gojowski świat z tymi Kauflandami, Catoramami, czy nie można kupować, jak dotąd w normalnym sklepie nawet gojowskim, ale przez to bardziej koszernym… mam wątpliwości, że ten cukier, co to z Maliniowskim my wczoraj kupili jest na pewno koszerny? Oj muszę zapytać o to rabbiego, bo my zawsze osoby świętej się radzimy… i po co mi szukać jakiejś mecyi Macdonaldów, Tesców, jak Salcia mi lepsze rzeczy przygotuje na paschę… już Malinowska, co rusz do niej przylatuje i pyta, co i jak się robi?... a niech w książkach, co je w Lidlu dawają wyczyta…potem Maliniowski łazi po podwórku dumny, jak paw, bo jadł na obiad czorbę… chce mi się przypodobać i, jakby od naszego żarcia jego poziom żydostwa wzrósł i napletek mu odpadł … mi wystarczy ten mój świat, co mam go blisko, i co go znam… do Łodzi się jeździ tramwajem do Synagogi, i do Lutomierska dojedzie tym samym, bo jak w Torze się zaczytałem to się tam znalazłem przez przypadek … do Pabianic, Aleksandrowa i Zgierza to mus PKS-em, albo sąsiad zawiezie… i jak Panu Bogu dziękuję, że mnie takim światem obdarzył, i po co mi te Berliny, Paryże?... toż tam, jak w wieży Babel… wiem, że to jest nieuchronne, bo i tu i u nas już są i widziałem murzyna z białym psem… i po co te ciemne ludzie z Afryki tu się pchają, jak osy do mniodu … niektóre się tam i potopią, a i tak ich tu ciągnie, jak mola do naftaliny… zamęt tylko robią i zakłócają tysiącletni porządek świata… oj mnie jakieś moralizatorstwo i melancholia mnie naszła, bo się boję nowych poprawiaczy szczególnie tych unijnych mądrali, co by banany prostowali i ślimaki rybą nazywali…
A historia boleśnie tego we Włoszech, u Niemca i w Rosji uczy… tete mi opowiadał. To już kończę i lecę, bo trzeba gary pomyć, bo sprawiedliwy naród pejsachówki spragniony, a przed Paschą niemiłosiernie. I tak od cycków wylądowałem na holokauście.
:jude

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szabasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-23, 08:14

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…

…od rana dosłownie Sodomia, Gomoria… Salcia zaniemogła, z pierzynów nie wyłazi, odwróciła się do ściany i nic nie mówi… pytam „Salcia , co Ci żono moja?” i nic… nie daję odporu, pytam tak bardziej miłością „Salcia, co Ci moja ptaszyno?”… chodzę po kuchni, jak Żyd po pustym sklepie i szukam przyczyny Salcinego zatwardzenia… czy może wczoraj Maliniowska coś jej nagadała?... czy jest zła, że ją do Kauflanda nie wziąłem po cukier?.. e chyba nie, bo przez to, że jej nie było ja musiałem dziewięć kółek przez kasy kręcić… rety, rety, co tu robić?... a może zaniemogła naprawdę?... ratować trzeba Salcię posłać po znachorkę albo odczyniającą uroki, bo ten policjant tu był w szabas?,a on zawsze mi fałszywie wyglądał i on na nią urok rzucił... e ty głupi, przecież mamy XXI wieka ty w zabobony wierzysz… no to pogotowie albo doktorów trza sprowadzić, na gwałt, szybko… e ty głupi Zachary zaraz do ratowania niebogi armaty wytaczać… pewnie to nic groźnego, tylko, jak sprawić żeby Salcia przymówiła… mam, mam polecę po Maliniowską on pewnie się wszystkiego wywie… przyszła, popatrzyła na mnie, aż mnie dreszcz po krzyżach przeleciał, nie lubię tej baby, ale jak mus ratować Salcię, to złość stłamsiłem…
… „Wyjdź” rozkazała stanowczo, no to wylazłem… siedzę w tej kuchni i walczę z cierpliwością, a to przykładam ucho do dziurki od klucza, a do szklanki dotkniętej do ściany, i nic… pewnie szepcą sobie na ucho, albo z Salcią naprawdę jest źle … aj waj Pan Bóg wysłuchał moich modlitw i Salci mowę przywrócił… raduje się moja dusza, siadam na krześle i czekam na diagnozę Malinowskiej… w końcu wylazła ta szkarada i oznajmia stanowczym głosem „Salcia chce pralki, co ją w kuchni trzymasz i już na tarze prać nie będzie!”… coś tam wspominała, że stara już jest i ręce ją bolą, jak o tą tarę trze, myślałem, że to babskie farmazony, pokwitanie, ale to chyba poważna sprawa i teraz już się sianem nie wykręcę… lecę do kuchni letniej po pralkę Franię, w której pejsachówkę mieszam, a potem do beczki przelewam żeby to sobie spokojnie robiło… i już myślę, jak ja teraz będę to robił bez niej… ale przecież Salcia najważniejsza… wpadam do pokoju, ze sobą targam wspomnianą Franię, Salcia już siedzi na łóżku już uśmiechnięta, szczęśliwa, jak dotąd… Maliniowska stoi z założonymi rękami triumfując swoją wiktorię żeby cię babo siedem plag egipskich dotknęło, myślę… najważniejsze, że spokój powrócił do naszego domu.. tylko zaś ma ta szkarada ma przyjść i Salcię prać uczyć, jakby ona pierwszy raz moje gacie prała, i ta gojka w moich gaciach będzie grzebać… oj znajdę sposób na tę babę… i wszystko przez ten cukier, baby koalicję założyły i muszę się pilnować żeby się to nie powtórzyło…
Byłem w sklepie za nową pralką, ale tych Franiów nie robią… pokazywali mi jakąś taką automatyczną, jak myślicie do pejsachówki się nada. I tu zakołatała w mojej biednej głowie myśl „Jak Żyd ma czyrak, to nie ma cebuli, jak ma cebulę, to nie ma czyraka”.
:jude

Awatar użytkownika
zachariusz
20%
20%
Posty: 28
Rejestracja: 2018-10-12, 23:39

Re: Jak my z Salcią szabasową chałkę jedli...

Post autor: zachariusz » 2018-10-24, 10:33

Witajcie Szanowni i Czcigodni goje…
…oj wczoraj się działo, najważniejsze, że się skończyło, ale ta Maliniowska chodzi mi po głowie… jak dobrze, że mnie Bóg natchnął i podsunął myśl, jak jej dopiec… i wymyśliłem, jej męża trzeba opić, to z tydzień czkawką będzie się jej odbijało, Heksa sakramencka… nie żebym go nie lubił, bo po cukier pojechał, ale każda wojna musi mieć ofiary… siedzę przy oknie obserwuję podwórko, i patrzę bacznie kiedy się ofiara mojego eksperymentu pojawi… ja tam nie mogę iść i Maliniowskiego wyciągnąć, bo by plan wykapowała i znałaby autora tego perfidnego planu… Salcia w „nowej” pralce nasze brudy pierze uśmiechnięta od ucha do ucha, na szczęście skończyło się na tym, że na instruktażu się skończy i niechciana sąsiadka przyłazić nie będzie, i w moich gaciach mieszać… „Co ty stary tak przy oknie siedzisz, do kuchni letniej nie idziesz?”, „ Cicho babo nie twój interes” odpowiedziałem, a ta pralka gulem w gardle mi stoi… jest, o wreszcie ofiara mojego, precyzyjnego planu wylazła i bez jakiegoś celu rozgląda się po podwórku… lecę szybko, kiwam ręką na moją przyszłą ofiarę, która ochoczo poddała się mojej sugestii… jest rybka w mojej sieci, teraz już będzie, jak chałka z masłem… wybrałem dużą szklankę dla niego żeby tortury nie za długo trwały, a dla siebie mały, tylko tak dla niepoznaki… delikwent szybko uległ mocom pejsachówki, zaczął bełkotać, niewyraźnie artykułując „sz”, „cz”… moje serce napełniła radość, że wszystko idzie, jak po sznurku, „Już cię mam gagatku” pomyślałem, na odchodne dostał flaszkę pejsachówki, żeby sam dokończył akt samo osłabienia… na chwiejnych nogach udał się do domu, a ja na mój punkt obserwacyjny żeby napawać się efektami mojej zemsty… no i w końcu zacznie się Grande finale aktu trzeciego i ostatniego, Maliniowska wkracza na scenę podwórkowej opery obwieszona torbami, jak wielbłąd w karawanie… a potem się działo…, aż ręce miałem czerwone od zacierania, jak rak wyciągnięty z wrzątku, jak oglądałem, co się tam, działo… potem kurtyna opadła, światła zgasły, bogu ducha winny Maliniowski znalazł schronienie w swoim aucie przykryty kocykiem, notabene nie pierwszy raz, dotrwał do rana… a ja, nic normalnie napawam się zwycięstwem, pranie wisi na sznurkach, Salcia podobno mniej zmęczona, Pan jest Wielki, aż chce się śpiewać i tańczyć „Havla Nagila,Hava…”
I zaś sprawiedliwość była po mojej stronie. Znowu potwierdzenie powiedzenia „ Prawda, jak ślepy kret zawsze trafia do swojej nory”, a jak nie to można jej troszeczkę pomóc.
:jude

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości