Zawiodłem się na Tobie Kolego
Frog. Liczyłem na jakieś przełomowe odkrycie a tu mamy kiszonkę z buraka, dość dokładnie taką samą jak robiła moja śp babcia.Ona mi zalety tego specyfiku przekazała i nic tu złego napisane nie jest. Liofilizat pomaga/stosuje się w różnych schorzeniach, natomiast
nie jest lekiem. Jeśli Ci za drogo to tu masz nieco tańszy no i nie sygnowany żadnym ptakiem -
https://www.sklep-naturalna-medycyna.co ... 53092.html - można by rzec konkurencja.
Druga odpowiedź i znów kulą w płot. Już prawie odkryłem teorię, że kobity rzadziej mają zawały bo mają 2 razy więcej warg i że już zawałów nie będzie bo jest jakaś nowa metoda na wykałaczkę. Już liczyłem na jakieś epokowe odkrycie a tu proza życia. Coś Ci opowiem:
- Za pierwszym razem, gdy mnie na sygnale na SOR zawieźli, miałem tętno około 200, wlewy w wenflon i ...... no właśnie, Pan doktor wciskał mi gałki oczne w czaszkę, już myślałem, że po moich oczach ale o dziwo serce powoli wróciło do normy.
- Druga podobna wizyta, inny lekarz i pełnia szczęścia tylko isoptin jak już wlali we mnie 240 a ja mu powiedziałem, że w domu dałem sobie 160 to się złapał za głowę i wyszedł.
- Kolejna wizyta, tętno 220 - 240 - wenflon, jakaś chemia no i nowość - podszedł do mnie lekarz i dawaj mnie dusić. Raz z prawej a raz z lewej strony szyi, aż mi w oczach poczerniało. Jednak POMOGŁO.
- Kolejny raz Profesor z Krakowa kazał mi nabrać powietrza i napiąć się tak jakbym miał "kupala" usadzić, ale miałem poprzestać tylko na napinaniu się. Wielokrotnie powtarzałem ale nie pomogło.
Jak myślisz Panie Frog? Byli to koledzy, czy uczniowie/zwolennicy Pana Zięby? To nie ma na to medykamentu?
Nie. Nie na wszystko jest medykament. Niekiedy trzeba do czegoś dojść poprzez stymulację.
Aha ....w tym ostatnim przypadku normalny rytm mojego serca powrócił po strzale 270 dżuli z elektrod.