No i jestem po destylacji, która odbyła się wczoraj wieczorem. Ponieważ pierwszy raz robiłem gin jestem zdumiony przebiegiem destylacji. Proces przeprowadziłem na kolumnie półkowej, wykorzystanej w charakterze pot stilla, czyli od początku grzania zawór LM na głowicy (aabratek) ustawionej na kolumnie był otwarty na maksa. Wlałem go kega 21,5 litra odfiltrowanego z botaników maceratu o mocy 45% i dolałem jeszcze 10 litrów wody aby na pewno podczas procesu nie odsłonić grzałek. Roztwór miał 31-32%. Grzałem z mocą 2300W przez cały proces (oprócz rozgrzewania) Pierwszy błąd jaki zrobiłem to to że trzeba było odbierać destylat do litrowych butelek (w sumie odebrałem 13l destylatu). Nie spodziewałem się tak zróżnicowanego destylatu w czasie procesu.
Najpierw, leciał destylat o zapachu ginu jaki oczekiwałem, plus jakaś dziwna nuta, którą ciężko jest określić. Po około litrze zaczął lecieć chyba najlepszy destylat jaki kapał. Pomyślałem to teraz tak będzie pewnie do 95 stopni w kegu a potem zacznę odbierać do małych butelek. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po około 3litrach odebranych destylat zmienił się w jakiś dziwny posmak i dziwny zapach. Po następnej partii odebranego urobku, znowu wrócił "gin". Po odebraniu około 9 litrów zaczęła nasilać się nuta jakby przypieczonego ciasta, skórki chlebowej, melanoidyny, opisywane przez piwowarów w niektórych gatunkach piwa. Potem pojawiły się jeszcze gorsze nut i tak do końca
Gdybym miał litrowe butelki mógłbym wybrać naprawdę fajne serce, a tak miałem dwie damy 5l + 3 litry w butelkach. Zostawiłem to wszystko na noc i spróbowałem dzisiaj. Te 3 litry końcowe do rektyfikacji na spirytus, a te dwie damy? No cóż, nie jest tak źle. Postanowiłem, ze rozrobię za jakieś 2 dni osobno jedną i drugą do 40%, spróbuję kupażu w różnych konfiguracjach, może uda się coś fajnego z tego wycisnąć.
Napiszę o rezultatach przed świętami, bo taki trunek też musi chwile poleżeć.