Pomysł na cudowną aromatyczną Malinóweczę
Ja, zgodnie z wielopokoleniowym doświadczeniem, przygotowuję wszelkie nalewki inaczej niż powyżej opisano. Myślę, że bierze się to z niepiśmienności przodków i braku dostępu do internetu w początkach mojej kariery.
Zawsze zalewałem liście (dobra garść na litr) , orzechy lub owoce (jeden do jednego) jak najmocniejszym alkoholem (takim, jaki był możliwy do uzyskania przez kilkukrotne przepedzenie na dość prymitywnym sprzęcie). Słój lub butelka zakryty gęstym płótnem (2-3 warstwy).
Po kilku dniach (niektóre liście) lub tygodniach zlewanie alkoholu. Do pozostałości dodawałem cukier tak, aby przykrył owoce. Mieszanie i czekanie następnych 2-3 tygodni.
Oczywiście pierwszy i drugi co kilka dni mieszałem. słoje bez dostępu światła, temperatura, jak to w spiżarni. Następnie zlewanie syropu. Owoce zwykle szły do najbliższego gotowanego baniaka.
Później następowała magia, czyli łączenie pierwszego nalewu z syropem w odpowiednich ilościach. Tutaj gusta i zapotrzebowanie się zmieniało. Początkowo bardziej słodkie, później mniej a teraz znowu wracam do słodszych. Niektóre nastawy, szczególnie orzechówka, były zbyt aromatyczne i trzeba je rozcieńczać wódką. Proporcje zawsze dobierałem eksperymentalnie, bo zmieniał się z roku na rok smak owoców (aromat, zawartość cukru i kwasów).
Potwierdzam, że nalewka na liście porzeczkowe powinna być robiona wczesną wiosną i zmienia kolor, ale moim zdaniem nie na brązowy a ciemnoczerwony.
Używałem malin, jeżyn, porzeczek, wiśni, bzu (leczniczo), brzoskwini, śliwek, jagód.
Najlepsze efekty: śliwki i maliny.
Liscie to wiśnie (można też robić zimą z drobnych gałązek), czarne porzeczki, mięta. Najlepsze oczywiście porzeczki.
Orzechówka jest tu jednak zdecydowanym faworytem.
Zawsze zalewałem liście (dobra garść na litr) , orzechy lub owoce (jeden do jednego) jak najmocniejszym alkoholem (takim, jaki był możliwy do uzyskania przez kilkukrotne przepedzenie na dość prymitywnym sprzęcie). Słój lub butelka zakryty gęstym płótnem (2-3 warstwy).
Po kilku dniach (niektóre liście) lub tygodniach zlewanie alkoholu. Do pozostałości dodawałem cukier tak, aby przykrył owoce. Mieszanie i czekanie następnych 2-3 tygodni.
Oczywiście pierwszy i drugi co kilka dni mieszałem. słoje bez dostępu światła, temperatura, jak to w spiżarni. Następnie zlewanie syropu. Owoce zwykle szły do najbliższego gotowanego baniaka.
Później następowała magia, czyli łączenie pierwszego nalewu z syropem w odpowiednich ilościach. Tutaj gusta i zapotrzebowanie się zmieniało. Początkowo bardziej słodkie, później mniej a teraz znowu wracam do słodszych. Niektóre nastawy, szczególnie orzechówka, były zbyt aromatyczne i trzeba je rozcieńczać wódką. Proporcje zawsze dobierałem eksperymentalnie, bo zmieniał się z roku na rok smak owoców (aromat, zawartość cukru i kwasów).
Potwierdzam, że nalewka na liście porzeczkowe powinna być robiona wczesną wiosną i zmienia kolor, ale moim zdaniem nie na brązowy a ciemnoczerwony.
Używałem malin, jeżyn, porzeczek, wiśni, bzu (leczniczo), brzoskwini, śliwek, jagód.
Najlepsze efekty: śliwki i maliny.
Liscie to wiśnie (można też robić zimą z drobnych gałązek), czarne porzeczki, mięta. Najlepsze oczywiście porzeczki.
Orzechówka jest tu jednak zdecydowanym faworytem.
Gdybyś uważnie poczytał wątki o nalewkach, wiedziałbyś że to błąd. Spirytus ścina (denaturyzuje) białka w takich nalewach, powodując bardzo charakterystyczny smak końcowego produktu. Klasyka nalewkarska generalnie zaleca zalewanie większości owoców najwyżej 70% alkoholem, a liści to nawet słabszym. Wyjątkiem bywają wiśnie, które ze względu na bardzo dużą zawartość soku można zalewać nawet 96% alkoholem (szybko ulega rozcienczeniu).cemik1 pisze: .....Zawsze zalewałem liście (dobra garść na litr) , orzechy lub owoce (jeden do jednego) jak najmocniejszym alkoholem ....
W jakim celu? Chyba żeby ten mocny alkohol wietrzał.cemik1 pisze: ..... Słój lub butelka zakryty gęstym płótnem (2-3 warstwy).....
pzdr
Dlatego pisałem, że nie czytałem, tylko robiłem i piłem. Jako ten bąk, który nie wiedząc, że nie może latać, bo nie pozwala mu na to stosunek masy do powierzchni skrzydeł - latał. Ja i nikt z testujących nie narzekał. Teraz głęboko uświadomiony spróbuję słabszego spirytusu. O efektach zamelduję w przyszłym roku.
Co do płótna, to wynikało to z tradycji. Także tutaj jestem gotów zmienić ten barbarzyński zwyczaj. Jednakże i na tym forum mozna było przeczytać o gazowaniu owocowych nalewek. A ja raczej wolę gaz w piwie i szampanopodobnych trunkach.
Co do płótna, to wynikało to z tradycji. Także tutaj jestem gotów zmienić ten barbarzyński zwyczaj. Jednakże i na tym forum mozna było przeczytać o gazowaniu owocowych nalewek. A ja raczej wolę gaz w piwie i szampanopodobnych trunkach.
Ostatnio zmieniony 2008-10-15, 14:29 przez cemik1, łącznie zmieniany 1 raz.
Każde gazowanie oznacza, że coś nie tak się dzieje z nalewką. Dlatego najbezpieczniejsze jest zalewanie od razu alkoholem, a cukier np. w 2 rzucie (ja drugi rzut - po zlaniu pierwszego - z reguły zawsze zalewam ok. 40% wódką czystą. Wtedy też można dodać cukier.cemik1 pisze:.....Jednakże i na tym forum mozna było przeczytać o gazowaniu owocowych nalewek.....
pzdr
Witam.
Proszę o poradę.
Jestem w trakcie robienia nalewki z malin. Pierwszy etap to owoce zalane spirytusem. Po 3 tygodniach zlanie wytrawnego nalewu i zasypanie owoców cukrem. I tu pojawia sie problem. przy wczesniej robionych tą samą metoda nalewek z wisni i czarnej porzeczki po około tygodniu czasu w gąsiorku tworzyły sie dwie warstwy, płyn na dole a obkurczone owoce na górze. Przy malinach to sie nie stało, wszytko jest pomieszane w całej objętości i nie wiadomo jak zabrać sie do zlania tego słodkiego nalewu. Oczywiście część się zleje ale większośc pozostanie w owocach, które należałoby jakoś wycisnąć.
Jak to zrobić?
pzdr
Proszę o poradę.
Jestem w trakcie robienia nalewki z malin. Pierwszy etap to owoce zalane spirytusem. Po 3 tygodniach zlanie wytrawnego nalewu i zasypanie owoców cukrem. I tu pojawia sie problem. przy wczesniej robionych tą samą metoda nalewek z wisni i czarnej porzeczki po około tygodniu czasu w gąsiorku tworzyły sie dwie warstwy, płyn na dole a obkurczone owoce na górze. Przy malinach to sie nie stało, wszytko jest pomieszane w całej objętości i nie wiadomo jak zabrać sie do zlania tego słodkiego nalewu. Oczywiście część się zleje ale większośc pozostanie w owocach, które należałoby jakoś wycisnąć.
Jak to zrobić?
pzdr
Ja bym te owoce wycisnął np. przez gęsty worek od kol. 98% i poczekał aż samo się sklaruje. Jeśli tych malin jest naprawdę dużo to przedestylowałbym je i urobek dodał do nalewki.
Kiedyś zebrałem sporo malin po deszczu i przymrozku jesiennym, żal było zostawić, to zalałem owoce % i jakoś przeleżały do wiosny. Dolałem wody i na rurki... Wyszedł extra aromatyczny malinowy urobek. Rozcieńczyłem do 40-tu i nawet nie zbielało - w smaku pychota.
Kiedyś zebrałem sporo malin po deszczu i przymrozku jesiennym, żal było zostawić, to zalałem owoce % i jakoś przeleżały do wiosny. Dolałem wody i na rurki... Wyszedł extra aromatyczny malinowy urobek. Rozcieńczyłem do 40-tu i nawet nie zbielało - w smaku pychota.
Owoce wycisnąłem przez pieluchę tetrową, pierwszy nalew wytrawny pomięszałem z wyciśniętym nalewem słodkim. Po tygodniu zlałem z nad osadu, dolałem spirytusu do odpowiedniej mocy 30-35% i wiecie co....?
Nalewka wyszła zawodowa. Tylko smak malin zaprawiony czystym alkoholem. Mogę ją postawić w jednym rzędzie z nalewką wiśniową, która równiez wyszła bardzo dobra .
Na zlanie czeka jeszcze nalewka z czarnych porzeczek.
pzdr
Nalewka wyszła zawodowa. Tylko smak malin zaprawiony czystym alkoholem. Mogę ją postawić w jednym rzędzie z nalewką wiśniową, która równiez wyszła bardzo dobra .
Na zlanie czeka jeszcze nalewka z czarnych porzeczek.
pzdr
- kowal_86_86
- 30%
- Posty: 37
- Rejestracja: 2009-08-31, 14:45
Poszedłem sobie na spacer do lasu, patrzę a tam dzikie maliny. Zebrałem około pół litra, przebrałem w domu i zalałem wódką 45%. Dalej nie wiem co z tym zrobić ale może jak puszczą aromat to zleję nalewkę a owoce posypię cukrem. Jak puszczą sok to wleję syrop do nalewki.
Jakieś sugestie?
Jakieś sugestie?
Lubię pracę. Praca mnie fascynuje. Mogę siedzieć i patrzeć na nią godzinami....
Może by to zrobić ,odwrotnie !!!! Polecam, żona twierdzi ,że smak zniewalający.Spiryt pisze:Poszedłem sobie na spacer do lasu, patrzę a tam dzikie maliny. Zebrałem około pół litra, przebrałem w domu i zalałem wódką 45%. Dalej nie wiem co z tym zrobić ale może jak puszczą aromat to zleję nalewkę a owoce posypię cukrem. Jak puszczą sok to wleję syrop do nalewki.
Jakieś sugestie?
kto spróbował ten zrozumiał
Spiryt ma rację, gdy zasypujemy najpierw cukrem i damy go za mało, maliny fermentują, ktoś powie, to nasyp tyle ile trzeba, ale wtedy nie mamy pola manewru. Jeśli lubimy bardzo słodkie to ok. ale jeśli chcemy ustalić optymalną słodycz pod nasze kubki smakowe, to lepiej dolewać syrop na końcu, po troszkę i próbować co kilka dni.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 33 gości