kowal - dzięki za miłe słowa. Co do spędzania czasu jakoś mało kto potrafi zrozumieć,
że wolę w trzy tygodnie zrobić 7-8 tys. km zamiast leżeć na leżaku z numerem mojego pokoju
i drinkiem z palemką
Jeździmy z żoną za smakami i smacznymi widokami.
kowal pisze: ↑2019-09-12, 22:00
- nie wiem, jak Szkoci, ale Angole taki dowcip doceniają (nawet jeśli zrazu nie dadzą po sobie poznać).
To było chyba największe zaskoczenie i najmilsze wspomnienie ze Szkocji - ludzie.
Niesamowicie pogodni, zdystansowani, w ciągłej gotowości do żartów i ta klasa...
Zapytałem pana w stroju tradycyjnym, czyli w kilcie w jakimś zamku, które z okolicznych
destylarni szczególnie by polecił ze względu na dobre produkty. W odpowiedzi usłyszałem,
że nie ma czegoś takiego jak zła whisky. Po prostu jedne smakują Ci bardziej niż inne. Piękne.
W innym miejscu szalenie dystyngowany pan w mocno średnim wieku, kasując jakieś pamiątki
zapytał o drobne. Starając się dorównać poziomem dystansu w rozmowie odpowiedziałem, że mam
ale nie dam, bo staram się nie wydawać, gdyż są potrzebne do automatów wrzutowych
w prysznicach na campingu. Z równie niezmąconą powagą i z akcentem godnym królowej odpowiedział:
rozumiem, nie nalegam, jest to w naszym wspólnym interesie, byś miał drobne.
I by nie przedobrzyć z anegdotami, to sytuacja, w której moja zaspana żona wczesnym rankiem biegnie
do toalety na campingu, wchodzi do środka i widzi gościa, który odchodząc od pisuaru zapina rozporek.
Grzecznie przeprasza, że się z pewnością pomyliła i weszła do złej toalety. Gość na to z wielkim zakłopotaniem
- ależ skąd, to zapewne ja popełniłem błąd.
A wracając do meritum. Przyszło mi do głowy rozwiązanie chyba dość ciekawe i satysfakcjonujące
dla potencjalnie szerokiego grona zainteresowanych. Przyznam, pomysł zaczerpnięty z innego
podczytywanego przeze mnie forum - nożowego. Mieliśmy tam kiedyś tzw. fundusz testerów.
Krążyła po kraju paczka zawierająca sporo różnego rodzaju ostrzy, które każdy chętnie by kupił,
ale wcześniej warto zobaczyć i do ręki przymierzyć. Po wypolerowaniu śladów palców i ociekającej
na ich widok śliny każdy pakował ponownie i wysyłał dalej do kolejnego zainteresowanego.
Przez weekend przygotuję paczkę. Wrzucę do niej to, co mi się jeszcze ostało ze świeżaków szkockich
i może jakiś innych od nich próbek. Dodam w swojej bezgranicznej pysze coś od siebie, co uważam,
że może bez wstydu opuścić moją piwniczkę.
Puszczę pod pierwszy, zaufany adres. Adresat niech wącha, wspina się na wyżyny szkockiej klasy by nie ważył się
tego upić, bo jak uprzedzałem, ilości będą bardziej do obwąchania niż choćby lizania. Po zapoznaniu się
z zawartością przesyła dalej po uważaniu, bacząc jedynie na kryterium, by kolejny adresat rokował, że nie wychyli
Im bardziej będziecie tylko wąchać, tym większa liczba się tematem nacieszy
Proszę o komentarze, czy pomysł ma zastosowanie. Rozumiem, że nie będziemy się mocno zagłębiać w problemy z zaufaniem