Śliwowica
: 2008-10-08, 00:51
Temat będzie odzyskany w poniższej postaci. W najlepszym przypadku nie będzie postów z ostatniego miesiąca, w najgorszym od lutego / marca.
księżycowy pisze:Zbliża sie okres żniw dla smakoszy śliwowicy . Koledzy zachęcam do zamieszczania swoich przepisów na śliwowicę . Jest wiele sposobów i pewnie ile „producentów” tyle przepisów .
Ja robiłem według takiego i wychodzi przednia .
Na 100 L zacieru
20 kg dojrzałych śliwek z pestkami
15 kg cukru
Śliwki traktuję mieszadłem na wiertarce
Drożdże winne i po 8-10 tygodniach gotowe
Ostatnio robiłem bez pestek wychodzi bardziej słodka w smaku
Gość pisze:a nie zapomniałeś o wodzie??
Citizen Kane pisze:@ Gość
A nie domyślasz się, że podane składniki należy po prostu uzupełnić wodą do objętości 100 litrów.
Johny43 pisze:A jak to destylowałeś jak jak normalny zacier ???
Citizen Kane pisze:To już zależy od tego, co chcesz uzyskać.
hedonity pisze:Ale narobiłeś mi smaka... Co prawda nie mam skąd wziąć śliwek ale chyba pogadam ze znajomym który handluje warzywami, żeby latem przywiózł mi z giełdy skrzynkę
winiarek5 pisze:Skrzynkę?
Będziesz żałował, wiele ze skrzynki nie wyjdzie a warto zrobić więcej i schować do piwnicy .
Przy zakupie 200 - 300 kg śliwek węgierek w hurtowni można dostać cenę nawet poniżej 1,- zł/kg (oczywiście nie na początku sezonu kiedy są najdroższe), co ciekawe na targu jest drożej niż w hurtowni. Sąsiad ma kilka drzew śliwek renklod (od czasu noweli o przemianie śliwek przerabiamy już wszystko co roku ) a ja chyba mam ze dwa, trzy drzewa węgierek na skraju jednej działki ale muszę sprawdzić bo jej nie uprawiam a sąsiad mi dopiero w tym roku powiedział i się nie mniej niż ja zdziwił, że ja nie wiem .
W zeszłym roku mogłem tak kupić węgierki poniżej 1,-zł/kg ale wszystkie beczki już miałem zajęte no i mam teraz tylko 20 l 55% "śliwowicy" z węgierek.
Pozdrawiam
Winiarek
a_priv pisze:winiarek5 pisze:.... no i mam teraz tylko 20 l 55% "śliwowicy" z węgierek....
A ja teraz mam tylko 10l i muszę z tym żyć....... do jesieni
pzdr
winiarek5 pisze:No to nie musimy kupować łąckiej. Nasza będzie nam krasić lica .
Ja swojej jeszcze nie próbowałem (w większych imprezowych ilościach) bo ciągle się zastanawiam jak ją potraktować do leżakowania.
Dam chyba 0,2 g/l NaOH i 0,2 g/l KMnO4 (chyba jednak się na to zdecyduję, nauka wymaga poświęceń) a później wióry dębowe nieprzypalane i do piwnicy schowam 15 l. 5 l do próbowania co jakiś czas zostawię i jakoś się przeżyje .
Pozdrawiam
Winiarek
Paluch pisze:@ Winiarek
Śliwowica jest Twoja.
Potraktujesz ją jak na mężczyznę przystało.
Ale żeby zaraz chemią ? Nie przystoi. Ale jak lubisz taką urodę...
Ja swojej pozwalam na razie starzeć się razem ze mną bez obcych wtrętów.
Poza dębiną oczywiście.
Pozdrawiam
hedonity pisze:Przy zakupie 200 - 300 kg śliwek węgierek w hurtowni można dostać cenę nawet poniżej 1,- zł/kg
No tak, ale dla mnie to hurt i to poważny Ponadto moja beczka (a raczej teścia) ma tylko 110 litrów niestety ...
Mam kilka drzewek śliwkowych ale niestety na razie są młode i nie dają tyle żebym coś mógł zaplanować. Ale chcę spróbować, ponieważ robiłem owocówki ze starych dżemów i jestem pełen nadziei i wiem że wychodzi super temat Może uruchomię parę znajomości i kupię tanio jeszcze jedną beczkę? Naprawdę CK mnie "podpalił" Łobuziak he he
winiarek5 pisze:@ Paluch
Po 0,2 g/l to i tak malutko. Jak tego nie zrobię to nie będę wiedział jaki jest skutek. A ciekawy jestem.
Cukrówkę potraktowałem po 1,0 g/l wpierw NaOH a później KMnO4 (oczywiście po chemii destylacja). Zapachy i smaki fuzlowo-bimbrowe znikły całkowicie. Powstały spirytus przerabiam właśnie na nalewki, też to opornie idzie bo tyle jest intrygujących przepisów, że nie wiadomo jak to podzielić.
Wcześniej "śliwowicę" z renklod potraktowałem wyłącznie KMnO4 w ilości 1 g/l i można powiedzieć, że bukiet owocowy nie tylko nie zmniejszył się ale wydobył na światło dzienne z otchłani fuzlowej .
W międzyczasie poczytałem o NaOH i czas właśnie na męską decyzję. Dla dobra sprawy trzeba to zrobić. W tym roku i tak przerabiam śliwki (w dużo większej ilości) to zapas się odrodzi a doświadczenie też cenna rzecz.
@ hedonity
Jeśli masz możliwość nabycia drugiej beczki i miejsce dla niej to polecam nie wąchać się ani chwili. Destylaty z "win" owocowych są naprawdę znakomite. W pobliżu jest winnica, mam z nimi kontakt i w tym roku zamawiam u nich winogrona białe i czarne na większą ilość winka do późniejszej destylacji.
W tunelu konsumpcji już widać światełko nadprodukcji i możliwość odkładania zapasów do leżakowania.
Z winkiem sytuację już opanowałem. W piwnicy leżakuje już około 90 l winka, jeszcze w balonach. Za miesiąc drugie zlewanie i dodatek dębu do dalszego leżakowania.
A w stajni bulka leniwie ok. 100 l winka z czarnych winogron.
Pozdrawiam
Winiarek
degustator pisze:Zdobyłem 1000 l. zbiornik po aromacie jabłkowym - ciekawe
ile śliwek by pomieścił?
winiarek5 pisze:
Na pierwszy rzut okiem fajna sprawa. Ale śliwki, pestki, osady itp.
Dasz radę póżniej wejść do środka żeby go dobrze wyszorować przed następną fermentacją?
Też kiedyś myślałem o takim zbiorniku ale jak zwykle przymknąłem oczy i wyobraziłem sobie jego użytkowanie. To zobaczyłem poraziło mnie mimo, że mam Karchera.
Doszedłem do wniosku, że optymalnym rozwiązaniem dla fermentacji są beczki z tworzywa o pojemności min. 120 l a max. 160 l i tego się trzymam.
Balony szklane używam wyłącznie do przechowywania i leżakowania win i destylatów i to pojemności max. 25 l. Z większą pojemnością zwiększa się zdecydowanie możliwość zamiany balonu w stłuczkę i co najtragiczniejsze (bo balon to pikuś) utraty zawartości.
A pojemniki 1000 l polecam do magazynowania deszczówki - są nawet takie fajne "aparaty" umieszczane w rurze spustowej napełniające pojemnik a po napełnieniu kierujące deszczówkę dalej rurą spustową w dół.
Pozdrawiam
Winiarek
ankarski pisze:To Wam powiem jak spieprzyłem swoja śliwowicę Na jesieni 2006 zakupiłem 100kg śliw węgierki dąbrowickiej ( tej starej) i łowickiej w cenie 1zł/kg - happy byłem bardzo. Po trochu miksowałem mieszadłem naostrzonym i do beki po jelitach 120l poszło wszystko. Potem ciut pektopolu w litrze wody i na drugi dzień naprawdę pięknie puściły soczek. To ja wio! z bayanusami i fermentacja ruszyła z kopyta. Wody dałem tylko tyle żeby było w czym rozpuszczać cukier - nic więcej. pięknie pracowało, a gdy zrobiło sie chłodniej to i grzałka była w robocie. Wyrobiło max % - raz gdy zajrzałem do beki i zaciągnąłem sie boskim aromatem to mało brakowało a bym tam został na zawsze. przerobiłem to w grudniu na keg-u 50l - 2-krotna destylacja i.........wyszedł mi dobrej jakości bimber. Częstuje na prawo i lewo i pytam... Nikt nie skojarzył smaku ze śliwowicą, co gorsze ja też nie. Co spartoliłem powiedzcie???? Czy powodem mogło być dodanie sody do 2 destylacji, czy nie wyjęcie wypełnienia ze zmywaków? A może jedno i drugie... W tym roku mam zamiar powtórzyć działania ale już na dwie beczki i nie chciałbym spieprzyć i tego.
degustator pisze:@Winiarek
ja do wiadomych celów użytkuję 4 pojemniki 60-cio litrowe i beczkę 240 l i to mi wystarczy ten 1000 l. kupiłem do podlewania ogrodu i tak przez chwilę się rozmarzyłem ile to mogłoby...
winiarek5 pisze:@ degustator
No właśnie ja też się przez chwilę kiedyś rozmarzyłem i... wróciłem z orbitowania na ziemię
@ ankarski
Z renklod wyszła mi tak aromatyczna "śliwowica" że nawet dodatek KMnO4 nie zabił smaku i zapachu owocowego.
Teraz na "śliwowicy" z węgierek" robię na własną odpowiedzialność eksperyment z NaOH i KMnO4.
U ciebie zapachy i smaki "zostały" na wypełnieniu. Jak chcesz mieć efekt destylatu owocowego to wypełnienie należy usunąć, obojętnie czy to są zmywaki czy pierścienie. U mnie minikolumna szklana (połączona z chłodnicą szklaną) w ogóle nie ma nawet możliwości umieszczenia wypełnienia.
Pozdrawiam
Winiarek
degustator pisze:@Winiarek5
Chociaż... gdyby trafiła mi się gratka w postaci taniej śliwki a mam na to realne szanse ponieważ w mojej miejscowości jest firma przetwarzająca owoce i mogę wyrwać owoc wprost z kolejki na skupie wtedy nie zawaham się ów zbiornik wypełnić. A z myciem nie ma problemu mam pompę z KO podłączę do zaworu w zbiorniku przelew dam górą(może jakieś ustrojstwo w postaci kuli z otworkami na całej powierzchni 0,5 % roztwór NaOH 20 minut mycia w obiegu zamkniętym potem cykl płukania i kłopot z głowy.
winirek5 pisze:W Heco mają takie kule z otworkami do mycia zbiorników .
Kusi ta śliwowica, oj kusi.
a_priv pisze:degustator pisze:... gdyby trafiła mi się gratka w postaci taniej śliwki......
Najlepsze są takie ostanie, późne węgierki, na których skórka jest pomarszczona.
kowal pisze:Jak o tym czytam, to tak mi się tęskno robi...
Kiedy ja do tej Poski wrócę? .... Oj napędziłoby się napędziło, że HOHO!
(już w stodole czeka bojler z kwasówki, w którym będzie można gotować 100l zacieru )
Śliwowica przedni trunek. Tutaj prośba do Winiarka: co najmniej połowę śliwowicy odłóż do leżakowania bez jakiegokolwiek dręczenia chemią. Po kilku latach z pewnością tę będziesz pił z większą ochotą. (Oczywiście to tylko sugestia).
a_priv pisze:kowal pisze:....... Tutaj prośba do Winiarka: co najmniej połowę śliwowicy odłóż do leżakowania bez jakiegokolwiek dręczenia chemią.......
A jeszcze jak by to było w dębowej beczce ...... no może chociaż antałku?
cacek pisze:ja śliwowice robie tak:
na 120 l. beczkę słodkich śliw [(domaska-najlepsza bo najsłodsza). lubaska tez b.dobra lub węgierka] ale węgierka jest najlepsza pod koniec sezonu bo jest najsłodsza wlewam 10 litrów letniej wody bez dodawania cukru chyba że węgierka jest mało słodka dodaje 5 kg. cukru w proporcji 1:1. bo u poprzednich rzadko sie zdarza żeby słodkie niebyły i tak czekam aż za fermentuje. najważniejsze jest to żeby nie przegapić momentu destylacji.
Dąbrowicka niema silnego zapachu i nie nadaje sie na śliwowice. a i nigdy nie miksuje śliw one same rozpadają sie pod wpływem fermentacji. gdy postawie w ciepłym miejscu to góra ma 2 miesiące i mam b.dobrej jakości śliwowice o mocy 70% nigdy słabszą:) oczywiście po 2 krotnej destylacji.
[ Dodano: 2007-09-09, 17:10 ]
i jeszcze chciałem dodać że z 120 litrowej beczki średnio wychodzi mi 11 litrów:)
winiarek5 pisze:Według mnie najlepsza na śliwowicę jest odmiana najbardziej aromatyczna. Zawartość cukru w śliwce ma poślednie znaczenie.
Jeśli chodzi o achromatyczność, klasyczna stara odmiana węgierki kładzie na łopatki wszystkie inne śliwki choć z renklod też mi wyszedł dość ciekawy wybryk.
Twierdzenie, że prawdziwa śliwowica powstaje tylko ze śliwek i bez dodatku drożdży dobre jest dla ortodoksyjnych Żydów.
Nie wierzę, że w Łącku robią bez cukru i bez drożdży: kontrolowany dodatek cukru i odpowiednie drożdże zwiększają wydajność i szybkość całego procesu. Biznes to biznes.
Pozdrawiam
Winiarek
kowal pisze:Chyba muszę kupić sobie jarmułkę
AAbratekl pisze:To ja jak Kowal też muszę zmienić przyzwyczajenia?winiarek5 pisze:Twierdzenie, że prawdziwa śliwowica powstaje tylko ze śliwek i bez dodatku drożdży dobre jest dla ortodoksyjnych Żydów.
Nie mam aż tak wielkiego doświadczenia ze śliwkami, ale jednak "czysta śliwowica" jest o niebo lepsza od takiej wzmocnionej cukrem - nawet w niewielkiej ilości
A ja wierzę, tylko że taka śliwowica nie jest dostępna dla zwykłych "spijaczy" - jest to towar dla specjalnych gości,Nie wierzę, że w Łącku robią bez cukru i bez drożdży: kontrolowany dodatek cukru i odpowiednie drożdże zwiększają wydajność i szybkość całego procesu. Biznes to biznes.
masz rację że liczy sie kasa, dlatego w samym Łącku pod szyldem śliwowicy można kupić podróby zaromatyzowane śliwkami
winiarek5 pisze:Oczywiście, że śliwowica z samych śliwek jest o niebo lepsza. Nawet próbowałem takową zrobić ale zaraza jak zaczęła fermentować i puchnąć to próbowała rozpełznąć się po stajni.
Jak jeszcze wyobraziłem sobie, że mam to po fermentacji upychać do szklanej kolby (20 l) a w trakcie brykania to się przypali i później trzeba będzie to wyciągnąć, kolbę wyczyścić i tak w kółko proces powtórzyć 5 - 6 razy to mało nie zemdlałem. Dodatek wody rozwiązał problem gęstości a dodatek cukru zwiększył moc winka śliwkowego.
Skoro nie jesteśy specjalnymi gośćmi w Łącku i dostępu do prawdziwej śliwowicy łąckiej nie mamy to możemy sobie zrobić śliwowicę sami i jestem przekonany, że będzie ona dużo lepsza od tej masowo wyrabianej i sprzedawanej w Łącku w dodatku za cenę chyba z sufitu wziętą odpowiadającą bardziej rozgłosowi nadanemu tej śliwowicy niż jej walorom smakowym. Przystępując do osobistego wykonania śliwowicy nie musimy nigdzie pędzić, tzn. pieszyć się, możemy dobrać sobie najodpowiedniejsze drożdże, które podkreślą smak i aromat późniejszego wybryku itd. Słuchanie rad typu "Prawdziwa śliwowica to tylko na dzikich drożdżach" to narażanie się na niepotrzebne ryzyko np. utraty całego nastawu. Po to są różne odmiany szlachetnych drożdży aby umiejętnie z nich korzystać.
Pewnie, w końcu jak już wejdę w posiadanie kotła z płaszczem to zrobię taką prawdziwą śliwowicę ale raczej na szlachetnych drożdżach no i niestety nie wcześniej jak w następnym sezonie 2008, bo ten mi się rozjechał przez potyczki z wójtem (nie żałuję jednak bo zrobiłem co zaplanowałem a wójt wyszedł na ...piii... cenzura ) a teraz orać musimy na trzy zmiany bo terminy napięte.
Pozdrawiam
Winiarek
AAbratek pisze:Cena zapewne ma swe podłoże w rozgłosie, jednak jak sam zauważyłeś wydajność mała, a roboty jednak troszku jest,
samo nastawienie nie jest czasochłonne - do beki i zmasakrować śliwki jakimś szpadlem , przykryć gęstym płótnem, jak ciepła jesień to spokojnie może zostać na dworze - po ok miesiącu mamy gotowy "półprodukt"
destylacja raczej w płaszczu bo faktycznie może przypalić,
przy węgierkach "zupa" powinna mieć średnio jakieś 4-5% a drożdżaki bytujące na śliwkach spokojnie dają sobie z tym radę.
Gdybym miał nastawić kiedyś taką śliwowicę to tym razem jednak usunął bym pestki - przynajmniej częściowo, wolę łagodniejszą
MaTyS pisze:Rozumiem, że trzeba wywalić całe wypełnienie z kolumny, a do ilu volt ciągnąć ??
AAbratek pisze:Niektórzy dają wypełnienie i jadą bez refluxu - wszystko zależy od wysokości, pół metra można dać, a gdyby to jeszcze było miedziane...,
pierwszy raz ciągniesz ile wlezie np. do 30%,
drugi raz można skończyć na 50 a nawet 40 (kwestia smaku)
zbynekk pisze:Jakieś trzy lata temu mój TATO uczynił coś takiego. Narwał śliwek takich, co rosły na drzewach dobrze pamiętających czasy komuny, a więc była to bez wątpienia stara dobra węgierka, a nie jakiś tam mutant. Po czym wyłupił pestki i ładował to wszystko do beczki przesypując od czasu do czasu cukrem. Po paru miesiącach odlaliśmy sfermentowany płyn a resztę do prasy. Potem całość do maszynki, no i brykanie- kolumna coś w granicach 80 cm z drabinką imitującą półki, także właściwie można powiedzieć, ze BEZ WYPEŁNIENIA.
Już przy pierwszym tłoczeniu dało się odebrać serce o wyśmienitych walorach zapachowych i smakowych, pogony do drugiego brykania i znów wydzielenie serca. Środkowe wybryki zmieszałem i rozcieńczyłem do stężenia bardziej odpowiadającego naszym gardziołkom.
No cóż, dawno już ten trunek przeszedł do historii, ale przywieziona przez mojego sąsiada ŁĄCKA z akcyzą, nie umywała się do niego.
Dodam jeszcze tylko to, że to, co zostało w prasie potraktowałem syropem cukrowym i wyszła z tego jeszcze całkiem dobra wódeczka o smaku śliwkowym.
Życzę powodzenia w zmaganiach ze śliwami
zdrówka
cacek pisze:z Łącka jak przyjeżdżają po śliwy w moje okolice to nie patrzą na to czy zgniła czy zielone biorą wszystkie jakie lecą. więc do tego i cukru muszą dać bo jak by to fermentowało?? później co wiem z pewnego źródła mieszają na pół ze spirytusem i tak idzie jako wspaniała śliwowica na rynek. ja nie używam żadnych drożdży i też super fermentuje. wystarczy postawić w ciepłym miejscu i wlać jak pisałem wcześniejszym poście 10 litrów letniej wody i wszystko jest git
MaTyS pisze:AAbratek pisze:Niektórzy dają wypełnienie i jadą bez refluxu - wszystko zależy od wysokości, pół metra można dać, a gdyby to jeszcze było miedziane...,
pierwszy raz ciągniesz ile wlezie np. do 30%,
drugi raz można skończyć na 50 a nawet 40 (kwestia smaku)
No tak, a przy 1.80m ... ?
a_priv pisze:A ja daję i wypełnienie (mniej niż dla czystych, ale zawsze ze 3-4 półki teoretyczne) i refluks, a parametrem ściśle kontrolowanym w tym wypadku jest temperatura głowicy - dopuszczam większy rozrzut jak w przypadku destylacji czystych alkoholi (tak ze 2°C - - 2,5°C ).
pzdr
AAbratek pisze:no to właśnie napisałem "...pół metra można dać"MaTyS pisze:No tak, a przy 1.80m ... ?
ginger78 pisze:@a_priv
A, w którym miejscu umieszczasz wypełnienie-na dole czy na górze kolumny??
a_priv pisze:@ginger
Do tego celu (destylacja śliwowicy) stosuję krótką kolumnę (ok.550mm) i wypełnienie jest umieszczone (raczej dość luźno) w całej objętości (aż pod same zimne palce).
Są zdjęcia w galerii.
pzdr
djlimetka pisze:Czy jeżeli zrobię śliwowicę bez drożdży, to też wyjdzie. Już raz tak kolega próbował i mu wyszło. A ja nie chce wydać kasy na coś co nie będzie mi smakować. Mam jeszcze jedno pytanie... Czy zwykłe drożdże pracują jak drożdże gorzelnicze lub winne.
easy driver pisze:Oczywiscie, że możesz-tak robi się prawdziwą śliwowice, bez cukru, wody i drożdży(tylko dzikie).Sam tak robiłem.Mankamentem jest to, że wydajność jest kiepska-dzikie nie "wyciągną" tyle alk. co szlachetne szczepy ...no ale coś za coś.
Ja w tym roku robię na aktywnych bayanusach ciekawe co wyjdzie?
a_priv pisze:Z fermentacją śliwek bez żadnych dodatków jako receptą na dobrą śliwowicę to w znacznej mierze mit. Wywodzi się on z ubogich gospodarstw, gdzie było pod dostatkiem śliwek (szczególnie spadów lub nadpsutych), a brakowało funduszy na zakup dodatków, nie mówiąc już o cukrze.
easy driver pisze:...-dzikie nie "wyciągną" tyle alk. co szlachetne szczepy ...
To nie jest problem dzikich drożdży tylko zawartości cukru w owocach. Dzikie drożdże bez większych problemów zrobiłyby 8%, tylko musiałyby mieć z czego. Drugi problem z dzikusami to ewentualne zakażenia nastawów bakteriami. Dlatego właśnie m.in. stosuje się drożdże winne lub gorzelnicze.
Koledzy @djlimetka i @easy driver - poczytajcie o śliwowicy chociażby relacje Winiarka5, czy inne wypowiedzi doświadczonych destylerów. Tej wiedzy na forum jest sporo, tylko trzeba poszukać.
pzdr
AAbratek pisze:Tutaj zdecydowanie się nie zgodzę - destylat z owoców (nie tylko śliwek) bez dodatku cukru jest zdecydowanie lepszy niż ten "podrasowany" - oczywiście "towar" delikatnie, z umiarem "podrasowany", wiele nie ustępuje temu pierwszemua_priv pisze:Z fermentacją śliwek bez żadnych dodatków jako receptą na dobrą śliwowicę to w znacznej mierze mit. Wywodzi się on z ubogich gospodarstw, gdzie było pod dostatkiem śliwek (szczególnie spadów lub nadpsutych), a brakowało funduszy na zakup dodatków, nie mówiąc już o cukrze.
easy driver pisze:No nie do końca mogę się z Szanownym kolegą @a_priv zgodzić. Oczywiście ilość cukru jaka jest zawarta w samych owocach nie jest zbyt duża, ale nawet gdybyśmy dołożyli cukru to i tak dzikie drożdże mogą go przerabiać do pewnego poziomu % alkoholu.No chyba ,że czytam to forum zbyt pobieżnie, bo jeśli sie nie mylę to różne drożdże mogą wyciągnąć różne stężenie alkoholu.
Jeśli chodzi o produkcję śliwowicy(i innych alkoholi) to oczywiście to forum jest istną skarbnicą wiedzy i niezmiernie się cieszę, iż jest tyle osób, które bezinteresownie dzielą sie ta wiedzą z innymi.Mi przyszło mieszkać ok.30 kilometrów od Łącka i ten wspaniały alkohol miałem okazję wielokrotnie próbować.A jakość była różna.Od chlapocin które mogłyby być równie dobrze pomyjami do naprawdę wspaniałej jakości trunków.I moim skromnym zdaniem 90% sukcesu(pomijam fermentacje i destylację) zależy od owoców z których jest zrobiona.Żadne inne śliwy nie dają tego efektu co stare , małe węgierki.
Pozdrawiam.
tomQ pisze:easy driver pisze:...Żadne inne śliwy nie dają tego efektu co stare , małe węgierki.
Nic dodać, nic ująć.
AAbratek pisze:no przecież kolega napisał:easy driver pisze:... nawet gdybyśmy dołożyli cukru to i tak dzikie drożdże mogą go przerabiać do pewnego poziomu % alkoholu...wprawdzie ja użyłbym sformułowania "do 8%" (wyżej to już raczej loteria),Dzikie drożdże bez większych problemów zrobiłyby 8%, tylko musiałyby mieć z czego
a mocniejsze dzikusy bytują na winogronach
easy driver pisze:Racja-do 8%. Chodzi mi o to ,że kiedy mamy np 14% zacier to jednak ekonomicznie jest lepiej.Co do jakości to mam nadzieje, że przyjdzie nam to porównać z kolegą @Pan Jasiu
Pozdrawiam.
a_priv pisze:Co do jakości tej śliwowicy bez cukru to pewnie nie dyskutowałbym, gdyby nie pozytywna opinia o mojej śliwowicy (fermentowanej z cukrem) podczas ZLOTU. Mam w tej materii swoich fanów.
Myślę, że proces fermentacji to jedno, ale ewentualny spadek jakości z powodu dodatku cukru niweluję: drylowaniem śliwek, dokładnym ich rozdrabnianiem, dodatkiem Pektopolu, oraz destylacją (gotowaniem) wszystkiego (jak leci) w płaszczu olejowym.
pzdr
easy driver pisze:No właśnie ja też na to liczę, że mimo dodania syropu- będzie dobrze. No i mam zamiar zastosować płaszcz wodny, o czym pisałem w innym temacie.
Pozdrawiam.
P.S Ja też zawsze dryluje śliwy(coś tam wpadnie z pestkami, ale niewiele)-nie lubię jak śliwowica jest za "ostra".Tylko to ręczne drylowanie .
a_priv pisze:Robiłem śliwowice t.zw. "pestkowe" i "bezpestkowe". Pestkowe mają wyraźnie ostrzejszy smak i moim zdaniem lepiej smakują mocniejsze (od 60%). Na ZLOT przywiozłem roczną "bezpestkową" 50% i ta wielu osobom smakowała.
Korci mnie jeszcze jeden eksperyment, ale musiałbym w to włączyć @98%.
Ciekawe jakby zastąpić dodatek cukru do śliwek glukozą. Zdaje się, że na ZLOCIE @98 wspominał o dostępności tejże.
pzdr
winiarek5 pisze:a_priv pisze:Z fermentacją śliwek bez żadnych dodatków jako receptą na dobrą śliwowicę to w znacznej mierze mit.
I ja mam podobny pogląd na zapewnienia tego typu; że tylko na dzikich i bez cukru. Umiarkowany dodatek cukru i wody według mnie nie spowoduje wyczuwalnego pogorszenia jakości śliwowicy. Najważniejsze aby owoce były czyste, zdrowe i aromatyczne.
Drożdże dzikie, według mnie, nigdy nie dadzą takiego efektu jak drożdże szlachetne (nie gorzelnicze) dedykowane do nastawów owocowych.
Mam dobre doświadczenia z drożdżami ANKA, polecałbym np. ANKA Aromatyczne do nastawów owocowych .
@ easy driver
Browamator sprzedaje drylownice do śliwek. Ja do "drylowania" śliwek używam wiertarki i mieszadła do zaprawy.
Pozdrawiam
Winiarek
Pafcio pisze:Akurat na to szkoda kasy, bo cukier i tak ulega hydrolizie i taki jest przerabiany na alkohol przez drożdże. Natomiast nie szkoda kasy na zakup glukozy do dosładzania nalewek. Kiedyś próbowałem i smakuje jakby lepiej.a_priv pisze:Ciekawe jakby zastąpić dodatek cukru do śliwek glukozą.
a_priv pisze:Pafcio pisze:....cukier i tak ulega hydrolizie i taki jest przerabiany na alkohol przez drożdże.....
No tak, tylko przy okazji powstaje sporo niepotrzebych, śmierdzących i szkodliwych substancji (stąd przecież zdecydowana wyższość alkoholi wydestylowanych z zacierów zbożowych nad cukrówkami).
Pafcio pisze:......nie szkoda kasy na zakup glukozy do dosładzania nalewek.....
Nie próbowałem jeszcze dosładzania nalewek glukozą. Tu zresztą preferuję raczej miód (po wyszumowaniu).
pzdr
krzysiek007 pisze:Witam
Moim zdaniem drylowanie śliwek to bardzo czasochłonna praca, szczególnie gdy ilość jest duża. Mój sposób to wstępne potraktowanie wiertarką z mieszadłem, pektopol, drożdże i dwa lub trzy fermetacji tej pulpy. Póżniej to wszysto na sito (grube oczka), do beki i dalsza fermentacja. Oddzielenie w ten sposób pestek jest bardzo skuteczne, sprawne a proces nie zajmuje dużo czasu. W ten sposób uzyskałem w tym sezonie ok. 6 kg czystych pestek
Pozdrawiam
krzysiek007
cacek pisze:Ja tego roku zrobiłem śliwowice z dodatkiem cukru i bez i ta z cukrem dużo mniej pachnie śliwkami i niż ta bez cukru, której zapachowi nie można sie oprzeć i w ogóle lepiej smakuje. A i niewiele mniej jej wyszło niz tej, co cukier był dodawany.
kredek pisze:Ze względu iż nie dysponowałem od razu dużą ilością śliwek a zależało mi na bardzo dojrzałych takich które spadły i były zdrowe. Pakowałem je do wiadra po wcześniejszym rozgnieceniu jak leci - z pestkami. I tak co parę dni dorzucałem. Stało to sobie szczelnie zatkane na słoneczku i było widać dzikie drożdże w akcji. Jak już to zaczęło rosnąć przerzuciłem to do beczki 50l.
Zrobiłem matkę na Bayanusach i dodałem trochę cukru i pektopolu. Pektopol powoduje bardzo ładny "rozkład" owoców nawet bez podgrzewania i nie "gryzie" się z drożdżami.
Po pierwszej fermentacji do worka od 98%z grubymi oczkami i mam 30litrów nastawu bez skórek i pestek. Nie jest to geste, ale raczej mętne.
I tutaj prosiłbym o radę.
Czy przy grzaniu bez płaszcza uniknie się przypalenia , czy raczej nie warto ryzykować