Pytania po fermentacji
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
Kiedy zacząłem czytać post amatora, od razu przypomniały mi się moje dziwne naczynia do spożywania alkoholu i postanowiłem o tym napisać. Czytam dalej... i co widzę - kierunkowskazy! A miało być właśnie o tym Trochę to OT, ale dokładam następne naczynie - przekrojona i wydrążona połówka cytryny. Wódeczka z takiego kieliszka jest przednia
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
@ AAbratek
GOOGLE RULEZ
Tu jest stona z obrazkami z czasów PRL.
Teraz jest śmiech, wtedy nie za bardzo
GOOGLE RULEZ
Tu jest stona z obrazkami z czasów PRL.
Teraz jest śmiech, wtedy nie za bardzo
Ach, te saturatory!
Pamiętam jaki to był szpan zamówić wodę gazowaną z podwójnym sokiem!
Oczywiście w szklankach z grubego szkła.
Kubki kartonowe parafinowane a później plastikowe to już młodsze czasy.
Pamiętam wściekłość w oczach sprzedawców wody z tych saturatorów gdy taki kubek kartonowy parafinowany czy później plastikowy po wypiciu wody z sokiem lub bez zgniatało się w dłoni i wyrzucało do pojemnika na zużyte kubki jednorazowe przy saturatorze. Nigdy nie mogłem zrozumieć ich zabójczego wzroku; wszak były to kubki jednorazowe (oczywistym było, że kubki nie pogniecione trafiały do powtórnego użycia i to bez mycia). Gniecenie tych kubków to była dbałość o higienę i zdrowie konsumentów, czyli nas samych.
Gdy były szklanki (myte takim spryskiwaczem przyciskanym szklanką lub przyciskiem, mycie było tylko myciem dla sztuki) zdarzało mi się upuścić taką szklankę na chodnik gdy była myta zbyt niechlujnie. Gdy właściciel saturatora wyjeżdżał z gębą o szklankę ja spokojnie informowałem go, że może powiadomić milicję a ja powiadomię sanepid. Jako przedstawiciel prywatnej inicjatywy nie miał w tym momencie żadnych szans na dłuższe kontynuowanie swojego biznesu. Awantura kończyła się polubownie: ja dostawałem drugą porcję wody z podwójnym sokiem w starannie umytej szklance a "prywaciarz" zapewnienie, że nigdzie się na niego nie poskarżę (zarówno ja jak i mój tata). Nauki te dawały taki efekt, że na Pradze i Saskiej Kępie (w Warszawie) większość sprzedawców wody gazowanej z saturatorów próbowała trochę staranniej myć szklanki. Można powiedzieć, że wtedy jako uczeń 7, 8 klasy podstawówki uświadamiałem prywaciarzom sens prowadzonej działalności: to oni są dla klienta a nie odwrotnie. Oczywiście była to walka z wiatrakami a mycie szklanek w takich warunkach to fikcja z punktu widzenia higieny bo dla oka to cacy.
Nie bez powodu wodę gazowaną sprzedawaną z saturatorów nazywano gruźliczanką.
Mimo wszystko łza się w oku kręci. To były czasy! Gitowcy i czarne Wołgi porywające dzieci.
Winiarek
Pamiętam jaki to był szpan zamówić wodę gazowaną z podwójnym sokiem!
Oczywiście w szklankach z grubego szkła.
Kubki kartonowe parafinowane a później plastikowe to już młodsze czasy.
Pamiętam wściekłość w oczach sprzedawców wody z tych saturatorów gdy taki kubek kartonowy parafinowany czy później plastikowy po wypiciu wody z sokiem lub bez zgniatało się w dłoni i wyrzucało do pojemnika na zużyte kubki jednorazowe przy saturatorze. Nigdy nie mogłem zrozumieć ich zabójczego wzroku; wszak były to kubki jednorazowe (oczywistym było, że kubki nie pogniecione trafiały do powtórnego użycia i to bez mycia). Gniecenie tych kubków to była dbałość o higienę i zdrowie konsumentów, czyli nas samych.
Gdy były szklanki (myte takim spryskiwaczem przyciskanym szklanką lub przyciskiem, mycie było tylko myciem dla sztuki) zdarzało mi się upuścić taką szklankę na chodnik gdy była myta zbyt niechlujnie. Gdy właściciel saturatora wyjeżdżał z gębą o szklankę ja spokojnie informowałem go, że może powiadomić milicję a ja powiadomię sanepid. Jako przedstawiciel prywatnej inicjatywy nie miał w tym momencie żadnych szans na dłuższe kontynuowanie swojego biznesu. Awantura kończyła się polubownie: ja dostawałem drugą porcję wody z podwójnym sokiem w starannie umytej szklance a "prywaciarz" zapewnienie, że nigdzie się na niego nie poskarżę (zarówno ja jak i mój tata). Nauki te dawały taki efekt, że na Pradze i Saskiej Kępie (w Warszawie) większość sprzedawców wody gazowanej z saturatorów próbowała trochę staranniej myć szklanki. Można powiedzieć, że wtedy jako uczeń 7, 8 klasy podstawówki uświadamiałem prywaciarzom sens prowadzonej działalności: to oni są dla klienta a nie odwrotnie. Oczywiście była to walka z wiatrakami a mycie szklanek w takich warunkach to fikcja z punktu widzenia higieny bo dla oka to cacy.
Nie bez powodu wodę gazowaną sprzedawaną z saturatorów nazywano gruźliczanką.
Mimo wszystko łza się w oku kręci. To były czasy! Gitowcy i czarne Wołgi porywające dzieci.
Winiarek
Co do tematu dziwnych naczyń.
Za szkolnych czasów będąc pod namiotem, żeby nie pić z aluminiowej menażki wypijaliśmy ze skorupki po jajku. Pozytywem tej metody był aspekt higieniczny, każdy mógł mieć swoje naczynko.
W dawnych czasach gdy jeszcze wypijało się w pracy (chyba dlatego że człowiek był młodszy, wódka była na kartki i picie w pracy było surowo zakazane) była flaszka a nie było naczynka, kolega elektryk przyniósł porcelanową rurkę (wydrążony walec). Żeby się napić trzeba było zatkać dno rurki dłonią.
Za szkolnych czasów będąc pod namiotem, żeby nie pić z aluminiowej menażki wypijaliśmy ze skorupki po jajku. Pozytywem tej metody był aspekt higieniczny, każdy mógł mieć swoje naczynko.
W dawnych czasach gdy jeszcze wypijało się w pracy (chyba dlatego że człowiek był młodszy, wódka była na kartki i picie w pracy było surowo zakazane) była flaszka a nie było naczynka, kolega elektryk przyniósł porcelanową rurkę (wydrążony walec). Żeby się napić trzeba było zatkać dno rurki dłonią.
- Citizen Kane
- -#Admin
- Posty: 5060
- Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
- Lokalizacja: Polska
- Kontaktowanie:
z czego to można się napic ???
Witam - dorzucę coś od siebie - pamiętam czasy jak to się stało (raczej ojciec stał - bo ja miałem tylko oranżadę ) w kolejce za browarem - dłuuuuuuuuuuuuuugi ogonek do "lanego" - i kto sie załapał to kelner / ka nalewała mu do "firmowego - knajpowego " kufla a reszta albo czekała (ale to czekanie wiadomo dłużej trwało niż parę godzin )
albo organizowała swoje domowe szkła. a że ojciec przyjezdny ze "wioski " nie przygotowany na takie cóś. Więc nie myśląc długo - w holu odkręcił szklany klosz z wiszącej lampy - wyglądem przypomina kule . opłuka z pajęczyn i innych historii i juz spokojny o swoje "zimne z pianka " stanął w ogonku - jego trud został uwieńczony sukcesem .
pozdrawiam 98%
albo organizowała swoje domowe szkła. a że ojciec przyjezdny ze "wioski " nie przygotowany na takie cóś. Więc nie myśląc długo - w holu odkręcił szklany klosz z wiszącej lampy - wyglądem przypomina kule . opłuka z pajęczyn i innych historii i juz spokojny o swoje "zimne z pianka " stanął w ogonku - jego trud został uwieńczony sukcesem .
pozdrawiam 98%
@ dzinn
Ja pracuję na takim http://www.allegro.pl/item137960901_reg ... _25a_.html
Polecam gorąco
Pozdrawiam
Ja pracuję na takim http://www.allegro.pl/item137960901_reg ... _25a_.html
Polecam gorąco
Pozdrawiam
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości