Moja prababcia żyła 101 lat. Babcia tylko 91 ale to jedna z jej córek (ale nie moja matka) wyprawiła babcie przedwcześnie bo jej zafundowała po kąpieli wietrzenie i babcia dostała zapalenia płuc
.
Mi się też nie spieszy (w ogóle to chyba w niczym mi się nie spieszy).
W zasadzie nieśmiertelność to mamy już w zasięgu ręki. Jeden z naukowców szykuje się do ogłoszenia sukcesu w zbudowaniu sztucznego chromosomu i prawdopodobnie umieszczeniu go z powodzeniem w komórce bakterii.
Chociaż, jako ludzkość, mieliśmy szansę na zachowanie długowieczności. Dawno, dawno temu, w czasach opisywanych przez Stary Testament ludzie żyli i po 600 lat
.
Jest to wielce prawdopodobne. Są dwie możliwości wyjaśnienia tej długowieczności a nawet trzy (dwie ostatnie mojego autorstwa - tą trzecią odkryłem dosłownie przed chwilą):
1.
W czasach kiedy ludzie żyli setki lat, nie było przemysłu, samochodów, telewizji itp. Ogólnie było bardzo nudno. Do pracy chodziło się nieregularnie, można rzec permanentny urlop. Nie było ZUS ani NFI, opieka zdrowotna działała na chybił trafił: zaniechanie w leczeniu było na porządku dziennym a Pavulon spokojnie sobie czekał na odkrycie. Na dolegliwości zalecano albo post albo wino. No i ile tak można wytrzymać? 100 lat? 200 lat? I nic dziwnego, że młodzieńcy
po trzysetce dostawali świra i wyprawiali różne bezeceństwa na co Stwórca w końcu spokojnie patrzeć nie mógł i dramatycznie skrócił nam żywot a zwiększył emocje bo czasu mniej i nie wiadomo za co się brać.
.
2.
Dawno, dawno temu. Bardzo dawno temu, Wszechświat, Galaktyki a w tym i nasz Układ Słoneczny miały odpowiednią i dużą ilość energii. No i wszystko się szybciej wtedy kręciło. Ziemia kręciła się wokół własnej osi kilka razy szybciej i dlatego w tamtych czasach było tyle lasów, puszczy, dżungli itp. - pnie i gałęzie służyły jako uchwyty i poręcze bo czasem siła odśrodkowa potrafiła psikusa spłatać i na orbitę w pobliże Wszechświata wysłać. Do pni parkowano konie, do konarów i gałęzi siebie samych. Na okrążenie Słońca też trzeba było znacznie mniej czasu i rok trwał dużo krócej i latka ludziom leciały dużo szybciej.
Ponieważ próżnia nie była wtedy próżnią taką jak dziś, latające w tej "próżni" planety zaczęły tracić prędkość na skutek zderzeń z różnymi farfoclami w tej "próżni" latającymi (doświadczamy tego poruszając się w naszej atmosferze; jak widać próżnia też jest atmosferą choć nieporównywalnie rzadszą). Planety systematycznie się powiększały (zbierając te farfocle grawitacyjnie i na wiele różnych innych sposobów przyciągania włącznie z pospolitymi bęckami)) a im były większe tym wolniej się poruszały bo je atmosfera tej próżni (choć coraz rzadszej) coraz mocniej hamowała. Skoro się powiększały to znaczy, że wcześniej były małe a jak były małe to i ludzie byli mali choć na swój sposób długowieczni. Dowodem tego jest odkrycie na jakiejś wyspie malutkich szkieletów człekopodobnych istot, które naukowcy nazwali Hobbitami albo jakoś tak podobnie. I nie da się już między bajki włożyć opowiadań o Krasnoludkach, które mają niezaprzeczalny wkład w ewolucję naszego gatunku.
Teoria ewolucji wcale nie koliduje z teorią kreacjonizmu. Można rzec, że wręcz się uzupełniają, nie mogą istnieć bez siebie. Jedynie Giertych pochodzi od małpy (to wiem z debaty) ale ten wyjątek jeszcze mocniej potwierdza moją teorię.
3.
Ostatnia, najnowsza hipoteza jest taka, że w pewnej części Starego Świata żyło sobie długowieczne plemię. Z powodu swej długowieczności bardzo się nudzili i wymyślili sobie rozrywkę na miarę ówczesnych, starożytnych czasów. Monotonność mijających dni urozmaicali sobie zabawą: kto zbuduje najwyższą budowlę. Oczywiście o budowaniu mieli takie pojęcie jak dinozaury o swojej zagładzie i karmieniu piersią. W efekcie te ich konstrukcje ciągle się rozpadały ale przewodził ten kto zrobił największy i najwyższy rozpad. Ciągle potrzebowali materiału na budowle, chodzili więc po nizinach i zbierali wszelki gruz na te budowle przydatny. No i nazwano ich Gruzini. Jak wiadomo Gruzini żyli długo i pili wino. Dziś prawdziwych Gruzinów już nie ma.
Na przestrzeni czasów powstało mnóstwo tych budowlanych rozpadów. Dziś mówimy na nie orogenezy choć, tak po prawdzie, to była tylko jedna orogeneza: orogeneza gruzińska.
Prawdziwych Gruzinów nie ma przez takiego jednego niby Gruzina. Pod tym "niby" kryje się, a jakże by inaczej, polski wątek. Otóż pewien znany choć kontrowersyjny poszukiwacz nie mniej znanego konia, mając ciągle przed oczami tego ogiera, zbałamucił pewną praczkę a żonę szewca. Zrodzony z tego galopującego związku bękart, jak podrósł, dowiedział się, że nie jest czystej krwi Gruzinem. Jego długowieczność odjechała na koniu przewalskiego
.
Nie mogąc znieść myśli, że są Gruzini szczęśliwi i długowieczni, postanowił zmienić ten stan rzeczy. Problem identyfikacji Gruzina długowiecznego od Gruzina zwykłego, rozwiązał radykalnie jak Herod. Pojechał po całości jak walec i w latach trzydziestych XX wieku życie straciło kilkadziesiąt milionów ludzi, w tym, prawdopodobnie wszyscy Gruzini długowieczni. Możliwe, że gdzieś w głębokim ukryciu żyją jeszcze prawdziwi Gruzini. Dowodem tego może być zaobserwowanie kolejnych orogenez.
Niektórzy twierdzą, że orogenezy związane są z ruchami tektonicznymi. To mylne przekonanie wzięło się od zjawiska obserwowanego w czasie dźwigania gruzu przez Gruzinów. Gruzin niosąc swój gruz na zbudowanie rozpadu miał bardzo ciężki ale rytmiczny krok powodujący drżenie ziemi.
Ruchy tektoniczne to zjawisko zasługujące na osobne opracowanie
.
Bez względu na to, która teoria jest prawdziwa lub najbliższa prawdy efekt jest taki sam: długowieczności a nawet nieśmiertelności musimy uczyć się od nowa
.