zbynekkk pisze:Właśnie jestem w trakcie tłoczenia drugiej partii tj. 22 literków- tylko, 22 bo na dnie zostało około 8 litrów gęstej breji a ja nie mam płaszcza ani mieszadła. Jak skończę dopiszę jak wyszło.
Nie dowierzając wczorajszym wynikom dziś jeszcze raz sprawdziłem wyniki moich pomiarów za pomocą trzech alkoholomierzy w tym jednym sprawdzanym na płynie z Polmosu. Wyszło na to że wczorajszego postu nie mogę włożyć między bajki, wyniki pomiarów potwierdziły się. Nie czaruję, sam jestem zaskoczony.
@lopes
Tłoczyłem do momentu aż w kotle miałem 99,4 stopnie, a więc to, co zostało w kegu nie miało więcej jak 1%-- daruję sobie ten ułamek. Drugą partie tłoczę bez wypełnienia i wydaje mi się, że to, co leci ma ciekawszy zapaszek. I tak całość zamierzam potraktować węglem drzewnym brzozowym i tłoczyć jeszcze raz. Tyle, że nie wiem jeszcze, na jakiej maszynce.
zdrówka
MaTyS pisze:zbynekkk pisze:I tak całość zamierzam potraktować węglem drzewnym brzozowym...
Skąd kolega wytrzasnął węgiel brzozowy ?: Mimo najszczerszych chęci nie udała mi się ta sztuka, nawet wizyta w Bieszczadach nic nie dała ... .
Winiarek pisze:MaTyS pisze:Skąd kolega wytrzasnął węgiel brzozowy ?:
Chyba najlepiej zrobić samemu
Trochę się dymi przy tym.
Pozdrawiam
Winiarek
zbynekkk pisze:Naturalnie, że zrobiłem sam. Napaliłem w kominku dorzuciłem grube drwa brzozowe, gdy rozżarzyły się do tego stopnia, że zaczęły się rozpadać, szczypcami zacząłem wyciągać czerwone kawałki i ładowałem do szczelnego naczynia. W tej chwili po kawałku rozdrabniam w moździerzu i sypie tom gdzie mam potrzebę.
I muszę powiedzieć, że ten pomysł z węglem przed drugim tłoczeniem to dobry pomysł. W tej chwili po dobie surówka straciła zapaszek ten nie właściwy a uwydatnił się zapach śliw.
Jutro drugie tłoczenie, bardzo proszę o sugestie, co do sposobu, bo do tej pory nie mam jeszcze pomysłu jak to zrobić.
zdrówka
TomQ pisze:Najprostszy sposób na zrobienie węgla to stary garnek czy inny baniak, trochę piasku, gałęzie brzozowe i ognisko. Gałęzie przysypuje się piaskiem i w ogień.
Pozdrawiam,
MaTyS pisze:No tak, ten temat był już poruszany. Myślałem, że Zbynekkk jednak gdzieś zakupił... .
zbynekkk pisze:Owszem był już poruszany, ale posty już chyba wygasły. Pomysł z węglem drzewnym jest stary jak samo pędzenie. Pisząc o dobrym pomyśle miałem na myśli to, że użyłem go do śliwowicy. Zwykle robiłem to z surówkami z cukrówki i innymi, nie podchodzącymi mi smakiem i zapachem.
zdrówka
A tak nawiasem mówiąc drugim takim starym sposobem na poprawienie aromatu wybryku jest wygrzewanie w otwartym naczyniu, przy temp. Około 50 stopni w czasie 15-30 minut.
bnp pisze:@zbynekkk
To trochę ryzykowny sposób możliwe że drewno nie do końca się wypaliło. W ten sposób może przejść do destylatu aromaty drewna.
Dobry jest sposób z garnkiem ale koniecznie musi mieć pokrywę i w tedy dopiero do ogniska. Ja swój węgiel zrobiłem w ten sposób, że do wypalonej puszki po farbie 5l powkładałem kawałki brzozy zatkałem wieczkiem w którym zrobiłem dziurkę gwoździem. Całość umieściłem w ognisku w strefie żaru. Na początku z dziurki wydobywa się para wodna a później następuje zapłon uchodzących par metanolu, acetonu itp. Itd. . Koniec procesu poznaje się po zaniku płomienia, jednak ja dla pewności przetrzymuję puszkę w żarze jeszcze kilkanaście minut w tym czasie wypalają się resztki smoły. Tym sposobem mam pewność,że całe drewno wypaliło się do węgla. A i trzeba pamiętać o wygotowaniu węgla przed zastosowaniem.
zbynekkk pisze:@bhp
Jest taki moment podczas palenia się polan, że rozpadają się a wyjęty kawałek rozżarzonego węgla już nie dymi a to, co z niego ulatuje jest praktycznie bezwonne. I w tym momencie ja to ładuje do szczelnego naczynia tak, aby nie było dostępu powietrza. Nigdy nie wyczuwałem żadnych obcych zapachów czy smaków po zastosowaniu tak otrzymanego węgla.
Ale rzeczywiście Twoja metoda wydaje mi się pewniejsza i z pewnością następnym razem spróbuje według Twojego sposobu.
a_priv pisze:zbynekkk pisze:........ takim starym sposobem na poprawienie aromatu wybryku jest wygrzewanie w otwartym naczyniu, przy tęp. Około 50 stopni w czasie 15-30 minut.....
Ja moich śliwowic po destylacji (jednokrotnej!!!-krótka kolumna, temperatura głowicy 78°C - 82°C) już nie wygrzewam tylko starzę w balonach szklanych z dodatkiem różnych wiórków (chipsów) dębowych. Do tej pory odbywało się to w temperaturze pokojowej. Teraz jednakże zrobiłem eksperyment polegający na wymrażaniu-wychładzaniu takiego destylatu (na dworze przy obecnych temperaturach). Już po 3 dniach efekt jest wielce obiecujący.
pzdr
PS I jeszcze jedna ważna, moim zdaniem uwaga, balony nie są zamknięte zupełnie szczelnie, tylko zakorkowane. Korek zapewnia jednak wymianę gazów z otoczeniem.
zbynekkk pisze:Śliwowicy ja też nie wygrzewam. Chociaż przy gruszkówce efekt tego zabiegu przerósł moje oczekiwania.
Zwykle pierwsze tłoczenia robię na prostych maszynkach i ciągnę na maksa tak do temperatury w kotle 99 i jeszcze ciut. Drugie tłoczenie to już zabawa i trzymanie temperatury na szczycie głowicy w granicach 77,7—78 stopni. Nie jest to 78.3, Ale właśnie w takich temperaturach kapie z mojej maszynki, to, co najlepsze.
Ale po dzisiejszej próbie śliwowicy myślę, że jednak powinienem bardziej przypilnować pierwszego tłoczenia tak by nie była potrzebna już druga destylacja.
Mam nadzieje, że moja śliwowica za dużo nie straci w drugim tłoczeniu. Tym samym coraz bardziej skłaniam się do sposobu na ten trunek a_priv.
Miły pisze:@zbynekkk
Jeżeli zostało Ci trochę nastawu, to w celu rozcieńczenia 1 wykapu, dodaj do 2 brykania pozostały w odpowiedniej ilości nastaw. W ten sposób do 2 wykapu trafi także trochę aromatów śliwkowych z nastawu. U mnie drugi wykap tak rozcieńczonej surówki pięknie pachniał śliwkami.
Pozdrawiam
Miły
zbynekkk pisze:@Miły
Czasami mam różne szalone pomysły, ale na coś takiego chyba bym nie wpadł. Z pewnością bym skorzystał z Twojej rady, ale już po brykaniu. W sumie nie jest tak źle z tym aromatem i smakiem. Zapowiada się w każdym razie obiecująco. Rozcieńczyłem, dosypałem dębu, niech się postarzeje to będziemy kosztować.
Miły pisze:@zbynekkk
To po herbacie.
Mnie ten pomysł wcale nie wydaję się szalony. Przecież surówkę najczęściej i tak rozcieńcza się wodą, więc dlaczego zamiast wody nie użyć resztki nastawu. Najbardziej aromatyczny destylat otrzymujemy z pierwszego brykania. 2 brykanie ma na celu zwiększenie mocy wybryku. Niestety 2 brykanie z pewnością pozbawia destylat części aromatu. Woda do 2 brykania aromatu nie doda natomiast dodany nastaw z pewnością wzbogaci aromatem destylat. Więc dlaczego nie?
Oczywiście każdy ma prawo mieć własne zdanie.
Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:Miły pisze:...... Niestety 2 brykanie z pewnością pozbawia destylat części aromatu......
W przypadku prostej destylacji (pot-still) tak, ale w przypadku jakiejkolwiek kolumny (nawet krótkiej) to już nie do końca. Wszystko bowiem zależy od tego które frakcje puścisz, a to oczywiście jest ściśle związane z temperaturą głowicy. Zresztą w przypadku kolumny nigdy nie miałem potrzeby ponownego destylowania.
pzdr
Miły pisze:@a-priv
Masz rację, jednak wiele osób opisuje podwójne brykanie śliwek na krótkiej kolumnie z wypełnieniem i refluksem (podobnie chyba jak zbynekkk), więc miałem na myśli utratę aromatów przy drugim brykaniu na kolumnie. Nawet jeżeli temperatura jest właściwa, część aromatu pozostaje na wypełnieniu i w garze. Chyba, że czegoś nie wiem.
Pozdrawiam
Miły
[ Dodano: 2007-10-20, 15:55 ]
@a_priv
Przy okazji dyskusji z Tobą na temat śliwowicy, mam do Ciebie 2 pytanka w temacie gruszek. Nastawiłem gruszki i zamierzam je przepędzić Twoim sposobem, czyli jednokrotnie z refluksem wewnętrznym. Pierwsze pytanie dotyczy grzania nastawu, czyli grzać w całości jak śliwki (ma podobną konsystencję do śliwek)? Natomiast drugie pytanie dotyczy brykania. Moja krótka kolumna ze zmywakami ma tylko 2 zimne palce fi 10 mm. Zostały one zrobione specjalnie z myślą o "delikatnym refluksie" przy robieniu owocówek. Nie zapewnią one jednak z pewnością całkowitego powrotu flegmy. Jak więc zacząć proces, czy zalewać kolumnę pomagając sobie zaworem odbioru (mam także refluks zewnętrzny) czy po prostu puścić wodę przez zimne palce i zbierać co wyleci (oczywiście bez przedgonów i pogonów).
Jeżeli uważasz, to przenieś proszę post do tematu gruszkówki.
Pozdrawiam
Miły
zbynekkk pisze:@ Miły
Chyba nie do końca zrozumiałeś moje intencje. Pisałem o swoich szalonych pomysłach. Twój pomysł, choć prosty w swej naturze to i genialny zarazem. A ja z natury swej, zwykle mam problemy z rzeczami prostymi. I tak zamiast ukłonu w Twoją stronę, wyszło, że jestem w jakiejś tam opozycji, a tak nie jest. Przepraszam za niezbyt ścisłą wypowiedź w poprzednim poście.
A z tym brykaniem w moim przypadku to trochę inaczej wygląda. Pierwsza destylacja ma na celu przede wszystkim odebranie z nastawu jak największej ilości alkoholu. Dlatego destyluję do momentu, gdy temperatura w kotle przekracza 99 stopni. Wówczas w nastawie nie pozostaje więcej jak 1 procent. Zwykle już po pierwszym brykaniu nastaw ma taką moc, że nie ma go co rozcieńczać do spożycia(45—55%). Druga destylacja ma na celu odebranie frakcji, które mnie interesują, no i oczywiście jak największej ilość etanolu. I tu bardzo duże znaczenie ma temperatura na szczycie kolumny, no i własny nos. Druga destylacja nie ma na celu zwiększenie mocy tylko wydzielenie frakcji mnie interesujących.
Gdybym chciał to zrobić za pierwszym razem, albo bym musiał pozostawić za dużo alkoholu w kotle, albo by to trwało za długo.
zdrówka
a_priv pisze:@Miły
Podwójne brykanie na kolumnie przy destylowaniu owocówek nie ma moim zdaniem sensu.
Przy 4 zimnych palcach (rozmieszczonych co 45°) mam coś w rodzaju deflegmatora - pary muszą przejść przez labirynt z zimnych palców (palce są oddalone od siebie o około 5mm). Ja również brykam do 99°C w kotle (temperatura pary w kotle, a nie cieczy). Przy owocówkach tak ustawiam refluks, aby temp. nie przekroczyła 82°C ( tak już wypraktykowałem). Zaczynam odbiór od 78°C.
Kolumnę zalewam przy temperaturze 77°C - i wszystko co przy tej temperaturze wyleci to przedgon (śmierdzi okrutnie). Potem przy 78°C praktycznie leci spirytus (prawie bezzapachowy), a aromaty zaczynają się już od ok.78,6°C.
Gruszki grzeję w całości, tak jak śliwki.
Przy starcie kolumny z 2 palcami nie używałbym refluksu zewnętrznego, tylko pozostawiłbym wyłącznie wewnętrzny. Najwyżej dasz trochę większy przepływ zimnej wody przez palce i będziesz miał trochę więcej przedgonu.
pzdr
Miły pisze:@a_priv
Rozumiem, że masz pomiar temperatury w kotle, jednak nie służy on do ustalania sposobu brykania a jedynie informacyjnie, jak dużo alkoholu zostało jeszcze w garze. Natomiast temperatura, która decyduje o procesie jest mierzona w głowicy (78-82 stopnie C). Powiedz mi jeszcze, jaką ilość destylatu odbierasz w ciągu godziny przy wyregulowanym refluksie. Przy destylacji zwykłych zacierów (na kolumnie 2 cale) mówi się o stosunku refluks-odbiór 4:1 i szybkości odbioru ok 1 litra na godzinę. Czy ten stosunek jest aktualny także dla owocówek, bo wielokrotnie czytałem o "delikatnym refluksie" czyli jak rozumiem większym stosunku odbioru do powrotu. W takim przypadku czy ilość odbieranego destylatu jest większa? U mnie przy pot-still przy średnim grzaniu odbierałem ok 3 litrów destylatu na godzinę. Ile powinienem odbierać wg Ciebie przy moim refluksie wewnętrznym?
Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:Miły pisze:.......masz pomiar temperatury w kotle, jednak nie służy on do ustalania sposobu brykania a jedynie informacyjnie, jak dużo alkoholu zostało jeszcze w garze......
Dokładnie tak.
Miły pisze:...temperatura, która decyduje o procesie jest mierzona w głowicy (78-82 stopnie C).....
Dokładnie.
Ponieważ przy owocówkach nie "walczę" z temperaturą głowicy za wszelką cenę (mniejszy refluks) w ciągu godziny odbieram 1,5l-1,0l destylatu (pod koniec jeśli chcę wszystko wyciągnąć z kotła muszę zwiększać refluks i wtedy wydajność spada). Jak lecą pojedyncze krople, to z reguły kończę - wtedy zwykle pary w kotle mają ok. 99°C.
Stopień refluksu jest wynikiem temperatury głowicy. Ustawiam najmniejszy, przy którym mam żądaną temperaturę, a ponieważ pozwalam na jej skok aż do 82°C, to tym samym stopień refluksu jest sporo mniejszy od 1:4.
Jeśli chodzi o ilość odbioru w ciągu godziny, to drugim parametrem odpowiedzialnym za tę wartość jest moc grzania. Namawiam Ciebie do ograniczenia jej (max 2000W -2500W), oraz pilnowanie refluksem żeby temperatura głowicy nie przekroczyła np. 82°C (tę wartość również powinieneś ustalić u siebie samodzielnie). Przy ograniczonej mocy, łatwiej Ci będzie uzyskać lepszą jakość destylatu. Ponadto unikniesz przypaleń, które mogą się zdarzyć nawet przy ogrzewaniu poprzez płaszcz olejowy.
Pamiętaj, że szybkość jest tu wrogiem jakości.
Gdy dokładnie poznasz możliwości swojego sprzętu w tym zakresie będziesz mógł bez obaw o jakość stopniowo zwiększac moc grzania - uzyskiwać większe wydajności.
pzdr
easy driver pisze:Witam.
Właśnie zakończyłem brykać śliwki i pragnę podzielić się wrażeniami z szanownym gronem.
Materiałem wyjściowym były śliwy węgierki (te małe, stare i aromatyczne) w jakiej ilości nie pamiętam, gdyż dosypywałem je sukcesywnie w miarę jak dojrzewały co jakiś czas po kilka kilo .Na pewno było ich ok 100kg. w 120 l beczce .Użyłem aktywnych bayanusów od kolegi 98% +15 kg. cukru w trzech porcjach.(wody tylko tyle by cukier się rozpuścił)
Puściłem wszystko jak leci (płaszcz wodny) na kolumnie typu Aabratek, 130cm 2” wypełnienie ok. 50 cm(zmywaki + trochę(ok. 5cm) pierścieni miedzianych z rurki fi 15 mm.
Destylację przeprowadziłem w sposób, który opisuje kolega A_priv, czyli z refluxem. Ponieważ mam niestety termometr z pieca C.O o dokładności pomiaru temp. trudno mówić, aczkolwiek mając za sobą kilka bryknięć cukrówki „nauczyłem się” odpowiednio nim posługiwać.
Kiedy temperatura zaczęła rosnąć odebrałem przedgon w ilości ok. 50 ml, kiedy w głowicy osiągnęła ok. 77*C zacząłem zalewać kolumnę ok. 10 min. Następnie odebrałem kolejne przedgony do momentu, aż temp wzrosła do 78*C-łącznie ok. 160ml.
Pierwszy litr dobroci wykapał po 32 minutach, moc-85% temp. w głowicy od 78*C-81*C regulowana refluxem. Po godzinie miałem nakapane 1,7 l ładnie pachnącej śliwami dobroci o mocy ok. 84%.(temp. dochodziła do 82*C-przy tej temp. aromat był najładniejszy-moc 84%)
Ogólnie uzyskałem 2,8 l śliwki o mocy 84% z 20 l zacieru gotowanych w kegu 30 l.
Odbiór zakończyłem kiedy już trudno było mi utrzymać żądaną temp. w głowicy , a jednocześnie aromat był już nie ciekawy. Od pierwszych kropel dobroci do końca proces trwał 2 godz. 20 min.
Z produktu jestem zadowolony i teraz mam zamiar go rozcieńczyć (65% ?), potraktować czasem i wiórkami.
Myślę, że sposób A_priv-a jest godny polecenia(następną beczkę spróbuje przepuścić sposobem kol.Aabratka.)Jedyna rzeczą, która muszę zmienić to termometr bo temperatura w głowicy ma kolosalne znaczenie na to co chcemy uzyskać.
To w sumie tyle, jeśli ktoś ma jakieś uwagi lub rady to będzie to mile widziane.
Pozdrawiam.
P.S Mam nadzieje, że niczego nie poknociłem.
a_priv pisze:@easy driver
Gratulacje i smacznego.
BTW naprawdę zadowolony to dopiero będziesz jak powiedzmy 5l rozcieńczonej " dobroci" potraktujesz delikatnie wiórkami mocno palonymi, zakorkujesz korkiem z korka i zapomnisz o niej na rok.
Po roku będziesz zaskoczony. Gwarantuję
pzdr
Miły pisze:easy driver pisze:Pierwszy litr dobroci wykapał po 32 minutach, moc-85% temp. w głowicy od 78*C-81*C regulowana refluxem. Po godzinie miałem nakapane 1,7 l ładnie pachnącej śliwami dobroci o mocy ok. 84%.(temp. dochodziła do 82*C-przy tej temp. aromat był najładniejszy-moc 84%)
Ogólnie uzyskałem 2,8 l śliwki o mocy 84% z 20 l zacieru gotowanych w kegu 30 l.
Odbiór zakończyłem kiedy już trudno było mi utrzymać żądaną temp. w głowicy , a jednocześnie aromat był już nie ciekawy. Od pierwszych kropel dobroci do końca proces trwał 2 godz. 20 min.
Witam!
Po Twoim poście, znowu zastanawiam się nad wydajnością a w zasadzie zależnością pomiędzy wydajnością a jakością destylatu. Przy podobnie przygotowanym nastawie śliwkowym ilość uzyskanego wybryku o akceptowalnym dla mnie smaku była 2-krotnie mniejsza niż ta z Twojego opisu. I tutaj pojawiają się pytania. Różnica polega na tym, że ja brykałem 2-krotnie na pot-still z 50 cm wypełnieniem druciakami (sposób AAbratka). Oczywiście pierwszy raz praktycznie do końca ale drugi raz już uważnie i nie przekraczając na głowicy temperatury 80 stopni. Wg moich doświadczeń najbardziej delikatny i jednocześnie najbardziej wyczuwalny aromat owoców ma to co leci na początku. Wg mnie z czasem pogarsza się wyraźnie jakość (moc praktycznie cały czas wysoka od 75% do 65%) a wybryk posiada coraz słabszy zapach i coraz bardziej ostry smak. Oczywiście, gdybym chciał uzyskać maksymalną wydajność, to mozna odebrać jeszcze sporą ilość destylatu, jednak wydaje mi się, że wówczas ucierpi na tym jakość. Dlatego to co napisałeś, że najbardziej aromatyczny wybryk kapie przy 82 stopniach jest zupełnie przeciwne moim doświadczeniom. Czy możesz więc opisać dokładnie wrażenia smakowe po degustacji twojego świeżego wybryku? Dodam, że swoją śliwowicę po 2 miesiącach leżakowania z płatkami dębowymi postawiłem na stole i doświadczeni smakosze powiedzieli, że nie ma różnicy pomiędzy nią a kupną śliwowicą (chyba chodziło o Łącką).
Pozdrawiam
Miły
AAbratek pisze:Od początku twierdziłem że aby sobie wyrobić pogląd na jakość zależną od sposobu destylacji należy użyć tego samego nastawu - z jednej beki
Co do Łąckiej - pokażcie mi górala który ją pędzi na kolumnie
obejrzenie procesu produkcji tej śliwowicy może zniechęcić do picia na jakiś czas
winiarek5 pisze:ważam, że każdy uważny czytelnik tego Forum jest w stanie zrobić śliwowicę, która położy na obie łopatki produkt (obecnie wynik masowej, w swojej skali produkcji) z Łącka.
TomQ pisze:@ Winiarek
Myślę dokładnie tak samo.
Choć śliwowica śliwowicy nierówna i sami jej producenci pięknie ją klasyfikują.
Mój zaprzyjaźniony baca ma w swoim pensjonacie praktycznie w ciągłej sprzedaży swojską śliwowicę. Kiedyś go poprosiłem o poczęstunek. Skrzywił się i rzekł coś w stylu "eeeeeeee nie będziemy tego g....... pili. To dla ceprów ze stolycy, co to dutków mają dużo, a rozumu za grosz"
Później się okazało, że miał rację, ale to już zupełnie inna historia.
Napiszę tylko, że potrzeba mi dużo czasu i jeszcze więcej śliwek by tak pyszny, złoty trunek wyprodukować
Pozdrawiam,
easy driver pisze:@Miły, ja odbiór zakończyłem gdy moc było ok 83 ,84 %.(pisałem dlaczego)Myślałem, że jest jeszcze sporo alkoholu w kotle(nie mam termometru w kedze)więc podstawiłem butelkę i chciałem odebrać pogon, bo mam kilka litrów z poprzednich kapań cukrówki(jak sie nazbiera to puszcze raz jeszcze)ale gdy zwiększyłem odbiór na max to temp. szybko wzrosła i już niewiele odebrałem-wniosek :prawie cały alkohol został odebrany wcześniej.
Co do jakości to trudno mi się wypowiadać, bo nie sposób ocenić własny wybryk obiektywnie(konieczny jeszcze jeden zlot )Mam tylko odniesienie do moich poprzednich sliwek puszczanych na pot stil-uważam, że jest lepiej, ale zaznaczam, iż jest to moja subiektywna ocena.
Jak pisałem wczesniej i jak zuważył kol.A_priv temp. w głowicy to podstawa.
P.S przyszły dziś chipsy best oak 4ht(euro-win) śliwkę rozrobiłem do 65% i mam zamiar dać mniej niż 1g na litr tak na pół roku. Chipsy mocno palone-będzie ok?
a_priv pisze:@easy driver
Powinno wszystko być OK.
pzdr
Miły pisze:Witam!
Bardzo dobrze rozumiem sprawę wysokiej wydajności kolumny oraz zależności temperatury na kolumnie a jakości wybryku (@a_priv poświęcił sporo słów na wytłumaczenie sprawy). Jednak mam ciągle wątpliwości co do wydajności a jakości wybryku. Przy 2 krotnym brykaniu na pot-still, również jestem w stanie wyciągnąć o wiele więcej alkoholu niż w moim wcześniejszym poście. Problem polega na tym, że wg mnie pomimo sporej mocy tego co odrzucam, jego walory smakowe (głównie ostry smak) nie pozwalają na jego przeznaczenie do konsumpcji. Podobne wrażenia miałem przy jednokrotnym brykaniu gruszek na kolumnie wg metody a_priv. Na początku zapach i smak właściwy dla owoców jednak z czasem zapach i smak owoców prawie nie wyczuwalne a za to właśnie ten ostry smak, pomimo temperatury na kolumnie tylko 80 stopni i mocy alkoholu 83%.
Wcześniej myślałem, że utrzymując stałą temperaturę na kolumnie jakość wybryku będzie ciągle taka sama i stała. A tak niestety nie jest.
Czy u Szanownych Kolegów również destylat w czasie brykania ma z czasem coraz ostrzejszy smak i jak poznać moment, kiedy wykap zaczyna szkodzić smakowi tego co wcześniej nakapało.
Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:@Miły
Może problem polega na tym, że zbyt szybko chcesz mieć destylat gotowy do picia?
Z moich śliwowic zaczynam teraz dopiero (po 2 miesiącach) desgustować tą najsłabszą - 50%. Jeśli chodzi o gruszkówkę, to prawdziwie delikatnego i "aksamitnego" smaku nabiera przynajmniej po roku leżakowania z wiórkami dębowymi. Wcześniej mnie jej smak i aromat nie odpowiadają.
Destylatu w czasie brykania ani nie próbuję ani specjalnie nie wącham. Dopiero po rozcienczeniu do żądanej mocy i kilkudniowym "przegryzaniu się" jest pierwsza degustacja - symboliczna. Uwierzcie Panowie, że czas jest tu równie ważny jak pozostałe elementy procesu.
pzdr
easy driver pisze:"Obiema ręcami" się pod tym, co napisał kolega A_priv podpisuję.Czas jest naprawdę istotny, nie mam doświadczenia ze starzeniem śliwki, ale zwykła przepalanka z cukrówki po kilku już tygodniach, nawet bez wiórków dębowych jest o wiele delikatniejsza.
@Miły jedyne próby jakich dokonuje przy kapaniu to próby zapachowe-1/3 kieliszka + woda prawie do pełna tak by moc była ok 30,40% i niucham, w tych "okolicach' mocy łatwo wyczuć jakieś niepożądane zapachy.
Pozdrawiam.
Miły pisze:a_priv pisze:@Miły
Może problem polega na tym, że zbyt szybko chcesz mieć destylat gotowy do picia?
Chyba właśnie trafiłeś w sedno sprawy. Być może bez potrzeby z każdego wykapanego litra, próbuję przed dolaniem do wcześniej wykapanej dobroci organoleptycznie, czy nadaje się jeszcze do zmieszania z pozostałością i stąd być może wrażenie, że to już granica smaku akceptowalna przeze mnie. Stąd chyba mała wydajność, bo część po prostu puszczam bez potrzeby w kanał. Jak to mówią "cierpliwość popłaca". W przyszłym sezonie na pewno będę próbował być bardziej cierpliwy a żonę poproszę aby ukryła gdzieś dobrze balon z dobrocią "co by nie kusiło"
Pozdrawiam
Miły[/size]
samuraj20 pisze:sprawdzał ktoś metodę na nieprzypalanie sie zacieru przy zastosowaniu bezwonnego worka lnianego lub innego ?
kowal pisze:Takie worki może warto wypróbować. Na jednym filmiku widziałem jak jacyś Włosi gotowali grappe na podłożu ze słomy. Działało.
Miły pisze:Doświadczenia z użyciem worka opisałem w temacie "przypalony zacier w kegu". Przy brykaniu gęstego nastawu jabłowego, użyłem 2 worków. Jeden duży do którego powędrował nastaw a drugi mały w formie płaskiej poduszki do której wsypałem drobne kruszywo łamane i umieściłem go na dnie w celu stworzenia warstwy oddzielającej. Na tą poduszkę wkładałem dopiero worek duży i wlewałem nastaw. Grzanie na taborecie. Przy maksymalnym gazie mimo wszystko następowało przypalanie dolnego worka z kamieniami tak, że aż w worku powstały dziury. Przy średnim grzaniu wystąpiło minimalne przypalenie, bez wpływu na smak. Ogólnie metoda się sprawdziła choć nie jest idealna. Mimo wszystko nie należy przesadzać z pełną mocą grzania. Zauważyłem także, że worek powoduje pewne utrudnienia z odparowaniem alkoholu. Przy brykaniu na krótkiej kolumnie z refluksem zewnętrznym aby proces zachodził normalnie należało palnik odkręcać na większą moc co z kolei powodowało przypalenie. Przy zmniejszaniu płomienia destylat przestawał wylatywać i trudno było ustabilizować proces. Byc może powodem było zastosowania worka z kamieniami, który stanowił pewien rodzaj izolacji. Po przejściu na pot-still, problem zanikał. Nie próbowałem bezpośredniego grzania nastawu tylko w jednym dużym worku. Jednak po doświadczeniach z małym workiem i kamieniami wydaje mi się, że worek się przypali do dna. Myślę, że zastosowanie dużego worka jest dobrym pomysłem, jednak należy zastosować dodatkowy element, który oddzieli go od dna kega. Obecnie zastanawiam się nad użyciem krążka wykonanego z sita filtrującego ze stali nierdzewnej. Jest to rodzaj siatki gęsto zaplatanej, który jest stosowany do filtracji różnych materiałów. Jedyny problem, to możliwość wsadzenia go do kega przez otwór o średnicy u mnie ok 11 cm (wywijki 4 cale). Jest to materiał, który można zwijać w rolkę, jednak nie wiem czy da się go zwinąć do takiej średnicy aby krążek o średnicy kega wszedł przez taki otwór. W przyszłym tygodniu udam się do producenta i zobaczę co mają na stanie. Jeżeli będą problemy to pospawam z blachy ocynkowanej garnek, do gotowania w płaszczu olejowym i tyle.
Pozdrawiam
Miły
Avo pisze:Jaki fornir dębowy można zastosować do starzenia? a może krajowa szczapka dębowa wykonana z gałęzi wystarczy?
wczoraj popełniłem pierwszy śliwkowy wybryk i czas go uszlachetnić
irko pisze:mam mały problem
spawacz właśnie skończył moją aparaturkę, ale do kołnierza który jest przymocowany do kega mam na razie przyspawaną rurę długą zamiast krótkiej
w sumie od kega do powrotu refluxu jest 117 cm
większość stosuje krótką rurę, czy mogę zatem przy tej długości zastosować swoją do przerobienia śliwowicy?
mam nadzieję że tak
jeśli tak, to czy stosować jakieś specjalne zasady inne niż przy krótkiej?
ile zmywaków dać na dół kolumny ?
i ostatnie: doczytałem o zasadach czyszczenia rur ługiem, ale nie mogę znaleźć szczegółów dotyczących czyszczenia zmywaków "dobry duszek" ...
Irko
Miły pisze:@Irko
Jeżeli juz tak sie stało to nie ma się co przejmować. Nie musisz przecież wypełniać całej długości rury zmywakami. W zależności jaką metodę stosujesz do brykania śliwowicy (Aabratek czy A_priv) myślę, że maksymalnie możesz dać 50 cm wypełnienia, reszta rury będzie pełniła rolę transportową dla oparów destylatu. Pamiętaj o izolacji rury.
Jeżeli chodzi o zmywaki "Dobry duszek" to jest na forum cała dyskusja na ich temat. Jeżeli miałeś szczęście i trafiłeś na dobrą partię, nowe zmywaki wygotuj w roztworze wody z solą, albo kwaskiem cytrynowym, możesz dodać płynu do naczyń. Jeżeli zmywaki są ok pozostaną bez zmian, jeżeli są lipne, to zrobią się matowe i poczernieją. Używane zmywaki "Dobry duszek" wygotowuję po brykaniu w czystej wodzie i są jak nowe.
Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:[quote="Miły..... Używane zmywaki "Dobry duszek" wygotowuję po brykaniu w czystej wodzie i są jak nowe....
Czemu zadajesz sobie aż tyle trudu?
Ja najczęściej tylko przepłukuję je w kolumnie wodą z detergentem (np. Ludwikiem), a potem samą wodą. Wyjmuję je tylko wtedy gdy przemontowywuję kolumnę (z krótkiej na długą lub odwrotnie), ale wtedy też nie wygotowuję tylko myję (woda + Ludwik).
pzdr[/quote]
irko pisze:@Miły
rozumiem że ta pusta przestrzeń nad zmywakami nie przeszkodzi w niczym, nie będzie się tam (przy ociepleniu rury) skraplać zbyt wiele par
mam zmodyfikowaną kolumnę AAbratek
czy 50cm to nie za dużo ? na forum pisano o kilku sztukach zmywaków
co do zmywaków, to czytałem post gdzie problemem na początku był oleisty zapach który mógł pochodzić od nowych zmywaków, dlatego pytałem czy _nowe_ trzeba jakoś specjalnie na początku potraktować
Irko
Miły pisze:a_priv pisze:
Czemu zadajesz sobie aż tyle trudu?
Ja najczęściej tylko przepłukuję je w kolumnie wodą z detergentem (np. Ludwikiem), a potem samą wodą. Wyjmuję je tylko wtedy gdy przemontowywuję kolumnę (z krótkiej na długą lub odwrotnie), ale wtedy też nie wygotowuję tylko myję (woda + Ludwik).
Mokre druciaki pozostawione w kolumnie, z cała pewnością będą pleśnieć. Moze to być pleśń, której nie widać gołym okiem. A jak wiadomo pewne gatunki pleśni nie są zbyt zdrowe dla człowieka a jeszcze w połączeniu z alkoholem w czasie następnego brykania nie wiadomo co z tego może powstać. Teoretycznie alkohol i temperatura zabija, lecz produkty uwalniane podczas takiej eliminacji przez pleśnie mogą być szkodliwe. Dlatego dmucham na zimne i przy każdej dłuższej przerwie w brykaniu wyciągam druciaki, wygotowuje je i suszę.
Pozdrawiam
Miły
flesz103 pisze:@Miły
Zmywaki pozostawione w rurze po destylacji mają wokół siebie środowisko wybitnie "anty-pleśniowe".
W kolumnie pozostaje dużo alkoholi "wyższych" co zapobiega istnieniu jakiejkolwiek formy życia.
Teoretycznie po przepłukaniu kolumny i pozostawieniu jej na dłuższy czas, może coś się tam "zalęgnąć".
Dlatego u siebie najczęściej płuczę lub "przedmuchuję" parą bezpośrednio przed brykaniem.
I też robię to generalnie przed destylacją smakówek, gdzie temp. w głowicy jest wyższa niż przy cukrówkach. Wtedy alkohole wyższe z poprzedniego brykania mogą przejść do destylatu.
Jeśli destyluję z myślą uzyskania czystego spirytusu, rygor utrzymania stałej (najniższej) temp. w głowicy powoduje że nawet bez płukania nic nie przechodzi do destylatu.
a_priv pisze:Przy dłuższym nieużywaniu również wyciągam druciaki z kolumny, żeby w mokrym przypadkiem coś się nie zalęgło.
Teoretycznie jednak, nawet gdyby coś się zalęgło, to podczas zalewania kolumny powinno zostać unieszkodliwione i spłynąć do kotła, a nawet jeśli nie spłynie to i tak jest nikła szansa na przedostanie się tego z parami do chłodnicy. To coś zresztą musiałoby mieć parametry zbliżone do alkoholu, a to raczej nie jest możliwe. Ale losu nie należy kusić.
pzdr
Miły pisze:W temacie pleśni mógłby się wypowiedzieć wykształcony biolog, a ponieważ ja nim nie jestem i nie wiem czy np rozpuszczone w wydestylowanym alkoholu substancje pochodzące od pleśni nie będą nam szkodzić lub w najlepszym wypadku psuć smaku wybryku, zadaję sobie trud i wygotowuję i suszę druciaki. Mały wysiłek a spokojny sen.
Pozdrawiam
tomQ pisze:Zrobiłem i ja pierwszą śliwowicę i nie bardzo rozumiem dlaczego mowa w tym wątku jest o przypalaniu nastawu?
Moje winko śliwkowe było rzadkie i klarowne.
Żadnych problemów z przypalaniem.
W ogóle żadnych problemów, a efekt super.
Już się nie mogę doczekać pyszności, której oczekuję po starzeniu
Pozdrawiam,
a_prov pisze:tomQ pisze:....Moje winko śliwkowe było rzadkie i klarowne....
Winko zawsze (albo prawie zawsze jest takie), ale sporo alkoholu, a jeszcze więcej "aromatu" zostaje w tym gęstym. Dlatego ja destyluję w płaszczu olejowym całość.
pzdr
tomQ pisze:To mnie nieco zasmuciłeś
Choć gęstego było niewiele (ok. 10%) to mimo wszystko szkoda.
Szczególnie smaczków, bo na brak etOH raczej narzekać nie możemy
Nic to ... całe życie człek się uczy.
Następnym razem nie będę czekał aż się sklaruje.
Pozdrawiam,
a_priv pisze:Najlepiej będzie, jak przy kolejnym spotkaniu będzie możliwość organoleptycznego porównania uzyskanych wyników.
Miły pisze:tomQ pisze:
Moje winko śliwkowe było rzadkie i klarowne.
Winko takie właśnie powinno być, ale nastaw ze śliwek już raczej nie. Wszystko zależy jakich użyłeś śliwek, jak dużo dolałeś wody do owoców i czy oddzieliłeś gęstą breje, która po fermentacji opada na dno pojemnika fermentacyjnego. Większość osób robiących śliwowicę, dodaje minimalną ilość wody i gotuje wszystko jak leci aby uzyskać maksymalny aromat śliwek i a wtedy z pewnością nie można powiedzieć o klarownym winku. Mozna oczywiście i tak, ale dużo dobroci zostaje zmarnowane w gęstym zacierze.
Miły
tomQ pisze:@ a_priv
W pełni się zgadzam
Oby do wiosny - gruszkówka już tuż tuż, śliwowiczka w dębie, brendy a'la Metaxa wysysa smaczki z dodatków, a okowita jeszcze musuje
@ Miły
Śliwek (starych, prawdziwych węgierek) było ok. 90-100kg + woda i 10kg cukru tak żeby weszło do 120 l beczki.
Pektopol i wiertarka zrobiły swoje.
Po burzliwej fermentacji oddzieliłem pestki.
Na 2 tygodnie przed brykaniem zlałem winko znad osadu. Gęstwę przefiltrowałem przez worek od 98% i zostawiłem do klarowania.
Jak widzę popełniłem błąd wyrzucając osad, w ogóle bawiąc się w klarowanie.
Ehhhh... winiarskie nawyki
Pozdrawiam,
adwokat pisze:Witam.
A ja się chciałem pochwalić, że dzisiaj napędziłem sobie na razie tylko, ale będzie więcej... 5 literków eliksiru śliwkowego
Pozdrawiam.
adwokat
Miły pisze:5 litrów eliksiru śliwkowego zapewni Ci z pewnością stan pomroczności jasnej aż do nowego roku
Miły
artgsm pisze:Z tymze eliksirem postępujcie waćpanowie bardzo ostrożnie, cobyście nie zachorowali na groźny i trudno uleczalny "wirus filipinski"
Mielismy niedawno chorego pana Kwaśniewskiego, nie chcecie chyba znosić podobnych kat(i)uszy
a_priv pisze:"Wirus filipiński" z racji tego, że jest wirusem jest zakaźny. Ja to jestem pewien, że w tych dniach go też go złapię.
pzdr
tomQ pisze:Heeeeee ... heeee...he.
A może on się filipińskich śliwek najadł
Ja się dziś węgierskimi poczęstowałem i wyglądam nieco podobnie
Pozdrawiam,
a_priv pisze:Ja tam wolę wisienki. Są równie skuteczne jak śliweczki.
tomQ pisze:Nie kuś
Mam jakieś 40 literków tegorocznego winka wiśniowego.
Tylko szkoda go bo raz, że pyszne, a dwa, że deserowe.
Pozdrawiam,
a_priv pisze:Ale ja miałem na myśli dosłownie wisienki, te od nalewek. Przesypane cukrem w celu wyciągnięcia z nich likierku. Lekko pomarszczone. Takie jak do ciast się dodaje. Pychotka.
tomQ pisze:a_priv pisze:...ja miałem na myśli dosłownie wisienki, te od nalewek...
Takich też mam 2 słoiki, ale szkoda mi ich do konsumpcji.
Czekają razem z esencją orzechową i dwoma ziołowymi na odpowiedni alkohol.
Mam ochotę na wypróbowanie w działaniu kolumny ekstrakcyjnej.
Chyba Zbyszek robił z nią eksperymenty z bardzo obiecującymi efektami.
Mam zamówienie na Malibu i ciekaw jestem jaki otrzymam ekstrakt z wiórków kokosowych?
Pozdrawiam,
bnp pisze:"Mam zamówienie na Malibu i ciekaw jestem jaki otrzymam ekstrakt z wiórków kokosowych?"
Otrzymasz tłusty roztwór alkoholowo – olejowy o ciekawym aromacie. Sprawdzone.