Śliwowica

Awatar użytkownika
Citizen Kane
-#Admin
-#Admin
Posty: 5062
Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Śliwowica

Post autor: Citizen Kane » 2008-10-08, 00:51

Temat będzie odzyskany w poniższej postaci. W najlepszym przypadku nie będzie postów z ostatniego miesiąca, w najgorszym od lutego / marca.
księżycowy pisze:Zbliża sie okres żniw dla smakoszy śliwowicy . Koledzy zachęcam do zamieszczania swoich przepisów na śliwowicę . Jest wiele sposobów i pewnie ile „producentów” tyle przepisów :P .
Ja robiłem według takiego i wychodzi przednia .
Na 100 L zacieru
20 kg dojrzałych śliwek z pestkami
15 kg cukru
Śliwki traktuję mieszadłem na wiertarce
Drożdże winne i po 8-10 tygodniach gotowe
Ostatnio robiłem bez pestek wychodzi bardziej słodka w smaku :lol:
Gość pisze:a nie zapomniałeś o wodzie??
Citizen Kane pisze:@ Gość

A nie domyślasz się, że podane składniki należy po prostu uzupełnić wodą do objętości 100 litrów.
Johny43 pisze:A jak to destylowałeś jak jak normalny zacier ???
Citizen Kane pisze:To już zależy od tego, co chcesz uzyskać.
hedonity pisze:Ale narobiłeś mi smaka... Co prawda nie mam skąd wziąć śliwek ale chyba pogadam ze znajomym który handluje warzywami, żeby latem przywiózł mi z giełdy skrzynkę
winiarek5 pisze:Skrzynkę?
Będziesz żałował, wiele ze skrzynki nie wyjdzie a warto zrobić więcej i schować do piwnicy :D .
Przy zakupie 200 - 300 kg śliwek węgierek w hurtowni można dostać cenę nawet poniżej 1,- zł/kg (oczywiście nie na początku sezonu kiedy są najdroższe), co ciekawe na targu jest drożej niż w hurtowni. Sąsiad ma kilka drzew śliwek renklod (od czasu noweli o przemianie śliwek przerabiamy już wszystko co roku :D ) a ja chyba mam ze dwa, trzy drzewa węgierek na skraju jednej działki ale muszę sprawdzić :shock: bo jej nie uprawiam a sąsiad mi dopiero w tym roku powiedział :shock: i się nie mniej niż ja zdziwił, że ja nie wiem :lol: .
W zeszłym roku mogłem tak kupić węgierki poniżej 1,-zł/kg ale wszystkie beczki już miałem zajęte :( no i mam teraz tylko 20 l 55% "śliwowicy" z węgierek.

Pozdrawiam

Winiarek
a_priv pisze:
winiarek5 pisze:.... :( no i mam teraz tylko 20 l 55% "śliwowicy" z węgierek....

A ja teraz mam tylko 10l i muszę z tym żyć....... do jesieni :?

pzdr
winiarek5 pisze:No to nie musimy kupować łąckiej. Nasza będzie nam krasić lica :D .
Ja swojej jeszcze nie próbowałem (w większych imprezowych ilościach) bo ciągle się zastanawiam jak ją potraktować do leżakowania.
Dam chyba 0,2 g/l NaOH i 0,2 g/l KMnO4 (chyba jednak się na to zdecyduję, nauka wymaga poświęceń) a później wióry dębowe nieprzypalane i do piwnicy schowam 15 l. 5 l do próbowania co jakiś czas zostawię i jakoś się przeżyje :D .

Pozdrawiam

Winiarek
Paluch pisze:@ Winiarek
Śliwowica jest Twoja.
Potraktujesz ją jak na mężczyznę przystało.
Ale żeby zaraz chemią ? Nie przystoi. Ale jak lubisz taką urodę...
Ja swojej pozwalam na razie starzeć się razem ze mną bez obcych wtrętów.
Poza dębiną oczywiście.

Pozdrawiam
hedonity pisze:Przy zakupie 200 - 300 kg śliwek węgierek w hurtowni można dostać cenę nawet poniżej 1,- zł/kg

No tak, ale dla mnie to hurt i to poważny :oops: Ponadto moja beczka (a raczej teścia) ma tylko 110 litrów niestety ...
Mam kilka drzewek śliwkowych ale niestety na razie są młode i nie dają tyle żebym coś mógł zaplanować. Ale chcę spróbować, ponieważ robiłem owocówki ze starych dżemów i jestem pełen nadziei i wiem że wychodzi super temat :lol: Może uruchomię parę znajomości i kupię tanio jeszcze jedną beczkę? Naprawdę CK mnie "podpalił" :twisted: Łobuziak he he
winiarek5 pisze:@ Paluch
Po 0,2 g/l to i tak malutko. Jak tego nie zrobię to nie będę wiedział jaki jest skutek. A ciekawy jestem.
Cukrówkę potraktowałem po 1,0 g/l wpierw NaOH a później KMnO4 (oczywiście po chemii destylacja). Zapachy i smaki fuzlowo-bimbrowe znikły całkowicie. Powstały spirytus przerabiam właśnie na nalewki, też to opornie idzie bo tyle jest intrygujących przepisów, że nie wiadomo jak to podzielić.
Wcześniej "śliwowicę" z renklod potraktowałem wyłącznie KMnO4 w ilości 1 g/l i można powiedzieć, że bukiet owocowy nie tylko nie zmniejszył się ale wydobył na światło dzienne z otchłani fuzlowej .
W międzyczasie poczytałem o NaOH i czas właśnie na męską decyzję. Dla dobra sprawy trzeba to zrobić. W tym roku i tak przerabiam śliwki (w dużo większej ilości) to zapas się odrodzi a doświadczenie też cenna rzecz.
@ hedonity
Jeśli masz możliwość nabycia drugiej beczki i miejsce dla niej to polecam nie wąchać się ani chwili. Destylaty z "win" owocowych są naprawdę znakomite. W pobliżu jest winnica, mam z nimi kontakt i w tym roku zamawiam u nich winogrona białe i czarne na większą ilość winka do późniejszej destylacji.
W tunelu konsumpcji już widać światełko nadprodukcji i możliwość odkładania zapasów do leżakowania.
Z winkiem sytuację już opanowałem. W piwnicy leżakuje już około 90 l winka, jeszcze w balonach. Za miesiąc drugie zlewanie i dodatek dębu do dalszego leżakowania.
A w stajni bulka leniwie ok. 100 l winka z czarnych winogron.

Pozdrawiam

Winiarek
degustator pisze:Zdobyłem 1000 l. zbiornik po aromacie jabłkowym - ciekawe
ile śliwek by pomieścił?
winiarek5 pisze::!: :shock: :D
Na pierwszy rzut okiem fajna sprawa. Ale śliwki, pestki, osady itp.
Dasz radę póżniej wejść do środka żeby go dobrze wyszorować przed następną fermentacją?
Też kiedyś myślałem o takim zbiorniku ale jak zwykle przymknąłem oczy i wyobraziłem sobie jego użytkowanie. To zobaczyłem poraziło mnie mimo, że mam Karchera.
Doszedłem do wniosku, że optymalnym rozwiązaniem dla fermentacji są beczki z tworzywa o pojemności min. 120 l a max. 160 l i tego się trzymam.
Balony szklane używam wyłącznie do przechowywania i leżakowania win i destylatów i to pojemności max. 25 l. Z większą pojemnością zwiększa się zdecydowanie możliwość zamiany balonu w stłuczkę i co najtragiczniejsze (bo balon to pikuś) utraty zawartości.
A pojemniki 1000 l polecam do magazynowania deszczówki - są nawet takie fajne "aparaty" umieszczane w rurze spustowej napełniające pojemnik a po napełnieniu kierujące deszczówkę dalej rurą spustową w dół.

Pozdrawiam

Winiarek
ankarski pisze:To Wam powiem jak spieprzyłem swoja śliwowicę Na jesieni 2006 zakupiłem 100kg śliw węgierki dąbrowickiej ( tej starej) i łowickiej w cenie 1zł/kg - happy byłem bardzo. Po trochu miksowałem mieszadłem naostrzonym i do beki po jelitach 120l poszło wszystko. Potem ciut pektopolu w litrze wody i na drugi dzień naprawdę pięknie puściły soczek. To ja wio! z bayanusami i fermentacja ruszyła z kopyta. Wody dałem tylko tyle żeby było w czym rozpuszczać cukier - nic więcej. pięknie pracowało, a gdy zrobiło sie chłodniej to i grzałka była w robocie. Wyrobiło max % - raz gdy zajrzałem do beki i zaciągnąłem sie boskim aromatem to mało brakowało a bym tam został na zawsze. przerobiłem to w grudniu na keg-u 50l - 2-krotna destylacja i.........wyszedł mi dobrej jakości bimber. Częstuje na prawo i lewo i pytam... Nikt nie skojarzył smaku ze śliwowicą, co gorsze ja też nie. Co spartoliłem powiedzcie???? Czy powodem mogło być dodanie sody do 2 destylacji, czy nie wyjęcie wypełnienia ze zmywaków? A może jedno i drugie... W tym roku mam zamiar powtórzyć działania ale już na dwie beczki i nie chciałbym spieprzyć i tego.
degustator pisze:@Winiarek
ja do wiadomych celów użytkuję 4 pojemniki 60-cio litrowe i beczkę 240 l i to mi wystarczy ten 1000 l. kupiłem do podlewania ogrodu i tak przez chwilę się rozmarzyłem ile to mogłoby...
winiarek5 pisze:@ degustator
No właśnie ja też się przez chwilę kiedyś rozmarzyłem i... wróciłem z orbitowania na ziemię

@ ankarski
Z renklod wyszła mi tak aromatyczna "śliwowica" że nawet dodatek KMnO4 nie zabił smaku i zapachu owocowego.
Teraz na "śliwowicy" z węgierek" robię na własną odpowiedzialność eksperyment z NaOH i KMnO4.
U ciebie zapachy i smaki "zostały" na wypełnieniu. Jak chcesz mieć efekt destylatu owocowego to wypełnienie należy usunąć, obojętnie czy to są zmywaki czy pierścienie. U mnie minikolumna szklana (połączona z chłodnicą szklaną) w ogóle nie ma nawet możliwości umieszczenia wypełnienia.

Pozdrawiam

Winiarek
degustator pisze:@Winiarek5
Chociaż... gdyby trafiła mi się gratka w postaci taniej śliwki a mam na to realne szanse ponieważ w mojej miejscowości jest firma przetwarzająca owoce i mogę wyrwać owoc wprost z kolejki na skupie wtedy nie zawaham się ów zbiornik wypełnić. A z myciem nie ma problemu mam pompę z KO podłączę do zaworu w zbiorniku przelew dam górą(może jakieś ustrojstwo w postaci kuli z otworkami na całej powierzchni 0,5 % roztwór NaOH 20 minut mycia w obiegu zamkniętym potem cykl płukania i kłopot z głowy.
winirek5 pisze:W Heco mają takie kule z otworkami do mycia zbiorników .
Kusi ta śliwowica, oj kusi.
a_priv pisze:
degustator pisze:... gdyby trafiła mi się gratka w postaci taniej śliwki......

Najlepsze są takie ostanie, późne węgierki, na których skórka jest pomarszczona. :P
kowal pisze:Jak o tym czytam, to tak mi się tęskno robi...
Kiedy ja do tej Poski wrócę? .... Oj napędziłoby się napędziło, że HOHO!

(już w stodole czeka bojler z kwasówki, w którym będzie można gotować 100l zacieru )

Śliwowica przedni trunek. Tutaj prośba do Winiarka: co najmniej połowę śliwowicy odłóż do leżakowania bez jakiegokolwiek dręczenia chemią. Po kilku latach z pewnością tę będziesz pił z większą ochotą. (Oczywiście to tylko sugestia).
a_priv pisze:
kowal pisze:....... Tutaj prośba do Winiarka: co najmniej połowę śliwowicy odłóż do leżakowania bez jakiegokolwiek dręczenia chemią.......

A jeszcze jak by to było w dębowej beczce ...... no może chociaż antałku? :roll: :roll:
cacek pisze:ja śliwowice robie tak:
na 120 l. beczkę słodkich śliw [(domaska-najlepsza bo najsłodsza). lubaska tez b.dobra lub węgierka] ale węgierka jest najlepsza pod koniec sezonu bo jest najsłodsza wlewam 10 litrów letniej wody bez dodawania cukru chyba że węgierka jest mało słodka dodaje 5 kg. cukru w proporcji 1:1. bo u poprzednich rzadko sie zdarza żeby słodkie niebyły i tak czekam aż za fermentuje. najważniejsze jest to żeby nie przegapić momentu destylacji.
Dąbrowicka niema silnego zapachu i nie nadaje sie na śliwowice. a i nigdy nie miksuje śliw one same rozpadają sie pod wpływem fermentacji. gdy postawie w ciepłym miejscu to góra ma 2 miesiące i mam b.dobrej jakości śliwowice o mocy 70% nigdy słabszą:) oczywiście po 2 krotnej destylacji.

[ Dodano: 2007-09-09, 17:10 ]
i jeszcze chciałem dodać że z 120 litrowej beczki średnio wychodzi mi 11 litrów:)
winiarek5 pisze:Według mnie najlepsza na śliwowicę jest odmiana najbardziej aromatyczna. Zawartość cukru w śliwce ma poślednie znaczenie.
Jeśli chodzi o achromatyczność, klasyczna stara odmiana węgierki kładzie na łopatki wszystkie inne śliwki choć z renklod też mi wyszedł dość ciekawy wybryk.
Twierdzenie, że prawdziwa śliwowica powstaje tylko ze śliwek i bez dodatku drożdży dobre jest dla ortodoksyjnych Żydów.
Nie wierzę, że w Łącku robią bez cukru i bez drożdży: kontrolowany dodatek cukru i odpowiednie drożdże zwiększają wydajność i szybkość całego procesu. Biznes to biznes.

Pozdrawiam

Winiarek
kowal pisze:Chyba muszę kupić sobie jarmułkę :lol: :mrgreen:
AAbratekl pisze:
winiarek5 pisze:Twierdzenie, że prawdziwa śliwowica powstaje tylko ze śliwek i bez dodatku drożdży dobre jest dla ortodoksyjnych Żydów.
To ja jak Kowal też muszę zmienić przyzwyczajenia? :shock:
Nie mam aż tak wielkiego doświadczenia ze śliwkami, ale jednak "czysta śliwowica" jest o niebo lepsza od takiej wzmocnionej cukrem - nawet w niewielkiej ilości
Nie wierzę, że w Łącku robią bez cukru i bez drożdży: kontrolowany dodatek cukru i odpowiednie drożdże zwiększają wydajność i szybkość całego procesu. Biznes to biznes.
A ja wierzę, tylko że taka śliwowica nie jest dostępna dla zwykłych "spijaczy" - jest to towar dla specjalnych gości,
masz rację że liczy sie kasa, dlatego w samym Łącku pod szyldem śliwowicy można kupić podróby zaromatyzowane śliwkami :|
winiarek5 pisze:Oczywiście, że śliwowica z samych śliwek jest o niebo lepsza. Nawet próbowałem takową zrobić ale zaraza jak zaczęła fermentować i puchnąć to próbowała rozpełznąć się po stajni.
Jak jeszcze wyobraziłem sobie, że mam to po fermentacji upychać do szklanej kolby (20 l) a w trakcie brykania to się przypali i później trzeba będzie to wyciągnąć, kolbę wyczyścić i tak w kółko proces powtórzyć 5 - 6 razy to mało nie zemdlałem. Dodatek wody rozwiązał problem gęstości a dodatek cukru zwiększył moc winka śliwkowego.
Skoro nie jesteśy specjalnymi gośćmi w Łącku i dostępu do prawdziwej śliwowicy łąckiej nie mamy to możemy sobie zrobić śliwowicę sami i jestem przekonany, że będzie ona dużo lepsza od tej masowo wyrabianej i sprzedawanej w Łącku w dodatku za cenę chyba z sufitu wziętą odpowiadającą bardziej rozgłosowi nadanemu tej śliwowicy niż jej walorom smakowym. Przystępując do osobistego wykonania śliwowicy nie musimy nigdzie pędzić, tzn. pieszyć się, możemy dobrać sobie najodpowiedniejsze drożdże, które podkreślą smak i aromat późniejszego wybryku itd. Słuchanie rad typu "Prawdziwa śliwowica to tylko na dzikich drożdżach" to narażanie się na niepotrzebne ryzyko np. utraty całego nastawu. Po to są różne odmiany szlachetnych drożdży aby umiejętnie z nich korzystać.
Pewnie, w końcu jak już wejdę w posiadanie kotła z płaszczem to zrobię taką prawdziwą śliwowicę ale raczej na szlachetnych drożdżach no i niestety nie wcześniej jak w następnym sezonie 2008, bo ten mi się rozjechał przez potyczki z wójtem (nie żałuję jednak bo zrobiłem co zaplanowałem a wójt wyszedł na ...piii... cenzura ) a teraz orać musimy na trzy zmiany bo terminy napięte.

Pozdrawiam

Winiarek
AAbratek pisze:Cena zapewne ma swe podłoże w rozgłosie, jednak jak sam zauważyłeś wydajność mała, a roboty jednak troszku jest,
samo nastawienie nie jest czasochłonne - do beki i zmasakrować śliwki jakimś szpadlem , przykryć gęstym płótnem, jak ciepła jesień to spokojnie może zostać na dworze - po ok miesiącu mamy gotowy "półprodukt"
destylacja raczej w płaszczu bo faktycznie może przypalić,
przy węgierkach "zupa" powinna mieć średnio jakieś 4-5% a drożdżaki bytujące na śliwkach spokojnie dają sobie z tym radę.

Gdybym miał nastawić kiedyś taką śliwowicę to tym razem jednak usunął bym pestki - przynajmniej częściowo, wolę łagodniejszą
MaTyS pisze:Rozumiem, że trzeba wywalić całe wypełnienie z kolumny, a do ilu volt ciągnąć ??
AAbratek pisze:Niektórzy dają wypełnienie i jadą bez refluxu - wszystko zależy od wysokości, pół metra można dać, a gdyby to jeszcze było miedziane...,
pierwszy raz ciągniesz ile wlezie np. do 30%,
drugi raz można skończyć na 50 a nawet 40 (kwestia smaku)
zbynekk pisze:Jakieś trzy lata temu mój TATO uczynił coś takiego. Narwał śliwek takich, co rosły na drzewach dobrze pamiętających czasy komuny, a więc była to bez wątpienia stara dobra węgierka, a nie jakiś tam mutant. Po czym wyłupił pestki i ładował to wszystko do beczki przesypując od czasu do czasu cukrem. Po paru miesiącach odlaliśmy sfermentowany płyn a resztę do prasy. Potem całość do maszynki, no i brykanie- kolumna coś w granicach 80 cm z drabinką imitującą półki, także właściwie można powiedzieć, ze BEZ WYPEŁNIENIA.
Już przy pierwszym tłoczeniu dało się odebrać serce o wyśmienitych walorach zapachowych i smakowych, pogony do drugiego brykania i znów wydzielenie serca. Środkowe wybryki zmieszałem i rozcieńczyłem do stężenia bardziej odpowiadającego naszym gardziołkom.
No cóż, dawno już ten trunek przeszedł do historii, ale przywieziona przez mojego sąsiada ŁĄCKA z akcyzą, nie umywała się do niego.
Dodam jeszcze tylko to, że to, co zostało w prasie potraktowałem syropem cukrowym i wyszła z tego jeszcze całkiem dobra wódeczka o smaku śliwkowym.

Życzę powodzenia w zmaganiach ze śliwami

zdrówka
cacek pisze:z Łącka jak przyjeżdżają po śliwy w moje okolice to nie patrzą na to czy zgniła czy zielone biorą wszystkie jakie lecą. więc do tego i cukru muszą dać bo jak by to fermentowało?? później co wiem z pewnego źródła mieszają na pół ze spirytusem i tak idzie jako wspaniała śliwowica na rynek. ja nie używam żadnych drożdży i też super fermentuje. wystarczy postawić w ciepłym miejscu i wlać jak pisałem wcześniejszym poście 10 litrów letniej wody i wszystko jest git :P
MaTyS pisze:
AAbratek pisze:Niektórzy dają wypełnienie i jadą bez refluxu - wszystko zależy od wysokości, pół metra można dać, a gdyby to jeszcze było miedziane...,
pierwszy raz ciągniesz ile wlezie np. do 30%,
drugi raz można skończyć na 50 a nawet 40 (kwestia smaku)


No tak, a przy 1.80m ... ?
a_priv pisze:A ja daję i wypełnienie (mniej niż dla czystych, ale zawsze ze 3-4 półki teoretyczne) i refluks, a parametrem ściśle kontrolowanym w tym wypadku jest temperatura głowicy - dopuszczam większy rozrzut jak w przypadku destylacji czystych alkoholi (tak ze 2°C - - 2,5°C ).

pzdr
AAbratek pisze:
MaTyS pisze:No tak, a przy 1.80m ... ?
no to właśnie napisałem "...pół metra można dać"
ginger78 pisze:@a_priv
A, w którym miejscu umieszczasz wypełnienie-na dole czy na górze kolumny??
a_priv pisze:@ginger
Do tego celu (destylacja śliwowicy) stosuję krótką kolumnę (ok.550mm) i wypełnienie jest umieszczone (raczej dość luźno) w całej objętości (aż pod same zimne palce).
Są zdjęcia w galerii.

pzdr
djlimetka pisze:Czy jeżeli zrobię śliwowicę bez drożdży, to też wyjdzie. Już raz tak kolega próbował i mu wyszło. A ja nie chce wydać kasy na coś co nie będzie mi smakować. Mam jeszcze jedno pytanie... Czy zwykłe drożdże pracują jak drożdże gorzelnicze lub winne.
easy driver pisze:Oczywiscie, że możesz-tak robi się prawdziwą śliwowice, bez cukru, wody i drożdży(tylko dzikie).Sam tak robiłem.Mankamentem jest to, że wydajność jest kiepska-dzikie nie "wyciągną" tyle alk. co szlachetne szczepy ...no ale coś za coś.
Ja w tym roku robię na aktywnych bayanusach ciekawe co wyjdzie?
a_priv pisze:Z fermentacją śliwek bez żadnych dodatków jako receptą na dobrą śliwowicę to w znacznej mierze mit. Wywodzi się on z ubogich gospodarstw, gdzie było pod dostatkiem śliwek (szczególnie spadów lub nadpsutych), a brakowało funduszy na zakup dodatków, nie mówiąc już o cukrze. :cry:

easy driver pisze:...-dzikie nie "wyciągną" tyle alk. co szlachetne szczepy ...

To nie jest problem dzikich drożdży tylko zawartości cukru w owocach. Dzikie drożdże bez większych problemów zrobiłyby 8%, tylko musiałyby mieć z czego. Drugi problem z dzikusami to ewentualne zakażenia nastawów bakteriami. Dlatego właśnie m.in. stosuje się drożdże winne lub gorzelnicze.

Koledzy @djlimetka i @easy driver - poczytajcie o śliwowicy chociażby relacje Winiarka5, czy inne wypowiedzi doświadczonych destylerów. Tej wiedzy na forum jest sporo, tylko trzeba poszukać.

pzdr
AAbratek pisze:
a_priv pisze:Z fermentacją śliwek bez żadnych dodatków jako receptą na dobrą śliwowicę to w znacznej mierze mit. Wywodzi się on z ubogich gospodarstw, gdzie było pod dostatkiem śliwek (szczególnie spadów lub nadpsutych), a brakowało funduszy na zakup dodatków, nie mówiąc już o cukrze.
Tutaj zdecydowanie się nie zgodzę - destylat z owoców (nie tylko śliwek) bez dodatku cukru jest zdecydowanie lepszy niż ten "podrasowany" - oczywiście "towar" delikatnie, z umiarem "podrasowany", wiele nie ustępuje temu pierwszemu
easy driver pisze:No nie do końca mogę się z Szanownym kolegą @a_priv zgodzić. Oczywiście ilość cukru jaka jest zawarta w samych owocach nie jest zbyt duża, ale nawet gdybyśmy dołożyli cukru to i tak dzikie drożdże mogą go przerabiać do pewnego poziomu % alkoholu.No chyba ,że czytam to forum zbyt pobieżnie, bo jeśli sie nie mylę to różne drożdże mogą wyciągnąć różne stężenie alkoholu.
Jeśli chodzi o produkcję śliwowicy(i innych alkoholi) to oczywiście to forum jest istną skarbnicą wiedzy i niezmiernie się cieszę, iż jest tyle osób, które bezinteresownie dzielą sie ta wiedzą z innymi.Mi przyszło mieszkać ok.30 kilometrów od Łącka i ten wspaniały alkohol miałem okazję wielokrotnie próbować.A jakość była różna.Od chlapocin które mogłyby być równie dobrze pomyjami do naprawdę wspaniałej jakości trunków.I moim skromnym zdaniem 90% sukcesu(pomijam fermentacje i destylację) zależy od owoców z których jest zrobiona.Żadne inne śliwy nie dają tego efektu co stare , małe węgierki.

Pozdrawiam.
tomQ pisze:
easy driver pisze:...Żadne inne śliwy nie dają tego efektu co stare , małe węgierki. :D


Nic dodać, nic ująć.
AAbratek pisze:
easy driver pisze:... nawet gdybyśmy dołożyli cukru to i tak dzikie drożdże mogą go przerabiać do pewnego poziomu % alkoholu...
no przecież kolega napisał:
Dzikie drożdże bez większych problemów zrobiłyby 8%, tylko musiałyby mieć z czego
wprawdzie ja użyłbym sformułowania "do 8%" (wyżej to już raczej loteria),
a mocniejsze dzikusy bytują na winogronach
easy driver pisze:Racja-do 8%. Chodzi mi o to ,że kiedy mamy np 14% zacier to jednak ekonomicznie jest lepiej.Co do jakości to mam nadzieje, że przyjdzie nam to porównać z kolegą @Pan Jasiu 8)

Pozdrawiam.
a_priv pisze:Co do jakości tej śliwowicy bez cukru to pewnie nie dyskutowałbym, gdyby nie pozytywna opinia o mojej śliwowicy (fermentowanej z cukrem) podczas ZLOTU. Mam w tej materii swoich fanów.

Myślę, że proces fermentacji to jedno, ale ewentualny spadek jakości z powodu dodatku cukru niweluję: drylowaniem śliwek, dokładnym ich rozdrabnianiem, dodatkiem Pektopolu, oraz destylacją (gotowaniem) wszystkiego (jak leci) w płaszczu olejowym.

pzdr
easy driver pisze:No właśnie ja też na to liczę, że mimo dodania syropu- będzie dobrze. :D No i mam zamiar zastosować płaszcz wodny, o czym pisałem w innym temacie.

Pozdrawiam.

P.S Ja też zawsze dryluje śliwy(coś tam wpadnie z pestkami, ale niewiele)-nie lubię jak śliwowica jest za "ostra".Tylko to ręczne drylowanie :shock: .
a_priv pisze:Robiłem śliwowice t.zw. "pestkowe" i "bezpestkowe". Pestkowe mają wyraźnie ostrzejszy smak i moim zdaniem lepiej smakują mocniejsze (od 60%). Na ZLOT przywiozłem roczną "bezpestkową" 50% i ta wielu osobom smakowała.

Korci mnie jeszcze jeden eksperyment, ale musiałbym w to włączyć @98%.
Ciekawe jakby zastąpić dodatek cukru do śliwek glukozą. Zdaje się, że na ZLOCIE @98 wspominał o dostępności tejże. :?:

pzdr
winiarek5 pisze:
a_priv pisze:Z fermentacją śliwek bez żadnych dodatków jako receptą na dobrą śliwowicę to w znacznej mierze mit.

I ja mam podobny pogląd na zapewnienia tego typu; że tylko na dzikich i bez cukru. Umiarkowany dodatek cukru i wody według mnie nie spowoduje wyczuwalnego pogorszenia jakości śliwowicy. Najważniejsze aby owoce były czyste, zdrowe i aromatyczne.
Drożdże dzikie, według mnie, nigdy nie dadzą takiego efektu jak drożdże szlachetne (nie gorzelnicze) dedykowane do nastawów owocowych.
Mam dobre doświadczenia z drożdżami ANKA, polecałbym np. ANKA Aromatyczne do nastawów owocowych :D .

@ easy driver
Browamator sprzedaje drylownice do śliwek. Ja do "drylowania" śliwek używam wiertarki i mieszadła do zaprawy.

Pozdrawiam

Winiarek
Pafcio pisze:
a_priv pisze:Ciekawe jakby zastąpić dodatek cukru do śliwek glukozą.
Akurat na to szkoda kasy, bo cukier i tak ulega hydrolizie i taki jest przerabiany na alkohol przez drożdże. Natomiast nie szkoda kasy na zakup glukozy do dosładzania nalewek. Kiedyś próbowałem i smakuje jakby lepiej.
a_priv pisze:
Pafcio pisze:....cukier i tak ulega hydrolizie i taki jest przerabiany na alkohol przez drożdże.....

No tak, tylko przy okazji powstaje sporo niepotrzebych, śmierdzących i szkodliwych substancji (stąd przecież zdecydowana wyższość alkoholi wydestylowanych z zacierów zbożowych nad cukrówkami).

Pafcio pisze:......nie szkoda kasy na zakup glukozy do dosładzania nalewek.....

Nie próbowałem jeszcze dosładzania nalewek glukozą. Tu zresztą preferuję raczej miód (po wyszumowaniu).

pzdr
krzysiek007 pisze:Witam
Moim zdaniem drylowanie śliwek to bardzo czasochłonna praca, szczególnie gdy ilość jest duża. Mój sposób to wstępne potraktowanie wiertarką z mieszadłem, pektopol, drożdże i dwa lub trzy fermetacji tej pulpy. Póżniej to wszysto na sito (grube oczka), do beki i dalsza fermentacja. Oddzielenie w ten sposób pestek jest bardzo skuteczne, sprawne a proces nie zajmuje dużo czasu. W ten sposób uzyskałem w tym sezonie ok. 6 kg czystych pestek

Pozdrawiam
krzysiek007
cacek pisze:Ja tego roku zrobiłem śliwowice z dodatkiem cukru i bez i ta z cukrem dużo mniej pachnie śliwkami i niż ta bez cukru, której zapachowi nie można sie oprzeć i w ogóle lepiej smakuje. A i niewiele mniej jej wyszło niz tej, co cukier był dodawany.
kredek pisze:Ze względu iż nie dysponowałem od razu dużą ilością śliwek a zależało mi na bardzo dojrzałych takich które spadły i były zdrowe. Pakowałem je do wiadra po wcześniejszym rozgnieceniu jak leci - z pestkami. I tak co parę dni dorzucałem. Stało to sobie szczelnie zatkane na słoneczku i było widać dzikie drożdże w akcji. Jak już to zaczęło rosnąć przerzuciłem to do beczki 50l.
Zrobiłem matkę na Bayanusach i dodałem trochę cukru i pektopolu. Pektopol powoduje bardzo ładny "rozkład" owoców nawet bez podgrzewania i nie "gryzie" się z drożdżami.
Po pierwszej fermentacji do worka od 98%z grubymi oczkami i mam 30litrów nastawu bez skórek i pestek. Nie jest to geste, ale raczej mętne.
I tutaj prosiłbym o radę. :roll:
Czy przy grzaniu bez płaszcza uniknie się przypalenia , czy raczej nie warto ryzykować :?:
Ostatnio zmieniony 2016-02-01, 13:11 przez Citizen Kane, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Citizen Kane
-#Admin
-#Admin
Posty: 5062
Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Post autor: Citizen Kane » 2008-10-08, 00:52

Pan Jasiu pisze:Co do pestek, to ja z lenistwa ale i chęci pozostawienia odrobiny "migdałowości" w zacierze zostawiam rozgniecione sliwy z pestkami w cieple na okres dwóch tygodni, po tym czasie na wpół przefermentowane owoce uwalniają pestki, które swobodnie opadając na dno umożliwiają separacje. Metoda prosta i skuteczna, polecam!
bimbelek pisze:Witam. Mam pytanko. Zrobiłem jakiś miesiąc temu wino śliwkowe ok 40l. 8) pomalutku ustaje bulkanie więc niedługo będzie pierwsze zlewanie :lol: . I tu nasuwa się moje pytanie. Czy można odzyskaną miazgę śliwkową zalać niewielką ilością wody, dodać cukier, drożdże i po jakimś czasie przepuścić przez aparacik? :?: Czy coś z tego wyjdzie? Chodzi mi o coś zbliżonego do śliwowicy. Wiem że to nie będzie to, ale.....Wiem że Włosi swoją grappę robią z wytłoczyn winogron, czyli z odzysku, choć są to wytłoczyny nieprzefermentowane.
Jeżeli ktoś coś wie proszę o poradę. :mrgreen:
AAbratek pisze:Pamiętaj że w tych śliwkach jest alkohol który może utrudnić start fermentacji jeśli dodatek (rozcieńczenie) wody będzie mały
cacek pisze:ja zawsze z wytłoków z wina robię bimberek i zawsze wychodzi więc tobie też wyjdzie tylko dodać drożdży cukru z woda.
krzysiek007 pisze:Witam
cacek pisze:Ja tego roku zrobiłem śliwowice z dodatkiem cukru i bez. A i niewiele mniej jej wyszło niz tej, co cukier był dodawany.


Moje doświadczenia są zupełnie inne.
Z bezcukrowego zacieru (25L) otrzymałem 1L 80%rewelacyjnego trunku.Fakt, iż to była najcenniejsza frakcja, ale pozostałych nie było aż tak wiele. Tak więc jakość super, wydajność porażka. Przy dodatkach odpowiedniej ilości cukru otrzymałbym ok 2,5 razy więcej.
Pozdrawiam
krzysiek007
bimbelek pisze:Dokładnie tak. Wydajność kiepska :cry: , ale jakość -? :lol: Ja bardzo często robię 5l zacieru z różnych surowców i w aparacik.Próbuję co wyjdzie. I bardzo często wychodzi tego naprawdę mało ale smak i zapach ach ach ach. :mrgreen:
Citizen Kane pisze:
cacek pisze:Ja tego roku zrobiłem śliwowice z dodatkiem cukru i bez. A i niewiele mniej jej wyszło niz tej, co cukier był dodawany.

Nie piszesz o drożdżach... ale mniemam, że wierny tradycji, w dążeniu do uzyskania jak najlepszego trunku stosujesz drożdże dzikie. Jeśli tak, to nie jest dziwne, że dodatek cukru nie zwiększa Ci wydajności. Dodany cukier wylewasz po prostu w kanał :-(
Miły pisze:A więc doszło.
Witam Forumowiczów. Podobnie jak Wy jestem fanem dobrej śliwowicy i faktycznie śliwowica łącka jak było napisane wcześniej nie zawsze jest wybitnej jakości. Zdarzało mi sie pić b.dobrą , ale także przeciętną i chyba słabszą niż 70% pomimo, że wszystkie etykiety i te inne dodatki wyglądały na oryginalne. Smakuje mi natomiast Passower Sliwowitz chyba z Bielska choć cena może powalić. Czytając Forum Oliwki oraz CK postanowiłem więc zbudować własny aparat i wykapać własną "śliwowicę". Do 2 plastikowych beczek 80 l powędrowało 125 kg dojrzałych śliwek węgierek, które następnie potraktowałem wiertarką z mieszadłem. Do tego dodałem drożdże ANKA Spokojne wraz z odpowiednią pożywką, 70 gram soku z cytryny i wodę z cukrem w 3 porcjach. W sumie do śliwek trafiło 22 l wody i 18 kg cukru. Założyłem ok 12% alkoholu w nastawie. Fermentacja w temp. 21-22 stopnie C. Po 2 dniach rozpoczęła sie fermentacja, która w porównaniu z opisami śliwek wychodzących z beczek przebiegała w miarę spokojnie. W trakcie fermentacji usunąłem także większość pestek z nastawu. Po 11 dniach od przygotowania nastawu beczki przestały bulkać, nie widać też śladów gazowania płynu. Po spróbowaniu nastawu okazało się, że nastaw jest wytrawny z lekką nutą goryczy i posiada wyczuwalną moc alkoholu. Jestem zmartwiony bo nie wiem czy to możliwe, że tak szybko zakończyła się fermentacja. W większości opisów jest mowa o 4 do 6 tygodni lub nawet kilka miesięcy. Proszę o podpowiedź czy to normalne i czy należy z jakiś względów ten nastaw jeszcze przetrzymać do destylacji.
Odrębny temat to destylacja. Mój aparat to krótka kolumna z nierdzewki (możliwość wypełnienia 60 cm) z refluksem zewnętrznym i wewnętrznym na 50 l kegu. Ponieważ będzie to moja pierwsza przygoda z tą materią, proszę o poradę wytrawnych kapaczy. Czy pędzić bez wypełnienia jak piszą niektórzy czy też z wypełnieniem i refluksem jak radzą inni. Czy destylować jednokrotnie czy dwukrotnie. Dodam, że zależy mi na "śliwowicy" w granicy 70%, o delikatnym lecz wyczuwalnym zapachu śliwek, która będzie "miękka w przełyku".

Bardzo proszę o porady bo niebawem trzeba będzie zacząć zabawę.

Pozdrawiam
Miły
bimbelek pisze:Kolego moim zdaniem zdecdowanie bez wypełnienia i dwukrotnie.
AAbratek pisze:Skoro nie czujesz słodyczy to chyba sprawa jest jasna? :wink:
destylację proponuję przeprowadzić w płaszczu lejąc z beki jak leci, natomiast polecam zastosować lekkie wypełnienie, ale bez refluxu - dwukrotny przebieg.
Miły pisze:Możesz mi powiedzieć Kolego AAbratku, co daje lekkie wypełnienie bez refluksu?

Miły
AAbratek pisze:Działa jak deflegmator czy odstojniki - usuwa częściowo smrodki,
gdyby jeszcze to wypełnienie było miedziane...
a_priv pisze:Widzę, że tyle opinii ilu dyskutantów. :lol:

Moje wybryki śliwkowe były destylowane 1 raz, na luźnym wypełnieniu w kolumnie 550mm (55cm), z refluksem takim aby nie przekroczyć na głowicy ok. 81°C (destylacja prowadzona w zakresie temp. od 78°C do ok. 81°C).
Oczywiście grzanie poprzez płaszcz olejowy, a zacier brany jak leci (z gęstym).
Czas fermentacji w warunkach temp. pokojowej 2 - 3 tyg. Potem oczywiście rozcieńczenie do żądanej mocy i starzenie z wiórkami dębowymi (mocno, albo średnio palonymi - w zależności od upodobań).
I to wszystko.

pzdr
PS W tym roku połowa tego wypełnienia będzie miedziana. :lol:
Miły pisze:Dzięki Kolego AAbratku za ogólne wyjaśnienie tematu, jednak proszę Wyjaśnij mi w jaki sposób druciaki zatrzymują smrodki i czy nie zatrzymują także aromatów owocowych. Wiem, że moje pytanie wydaje się może banalne, jednak zastosowanie druciaków służy chyba bardziej do wzmacniania destylatu poprzez wielokrotne odparowanie z ich powierzchni alkoholu.

Jakie zjawisko fizyczne powoduje zatem, że na powierzchni wypełnienia zatrzymywane są smrodki?

PS. Faktycznie 3 porady i każda inna. I jak tu ma "zielony" nie zwariować :roll: :roll:

Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:
Miły pisze:.....Jakie zjawisko fizyczne powoduje zatem, że na powierzchni wypełnienia zatrzymywane są smrodki?....


Ty zjawiskiem jest rektyfikacja. Poprzez kontrolę temperatury (stopień reflksu) masz bezpośredni wpływ na frakcje które przepuszczasz do destylatu. Ja ten zakres dobrałem doświadczalnie, a podczas ostatniego zlotu, tak przygotowana śliwowica miała swoich zwolenników. :D

pzdr
AAbratek pisze:Drogi do celu mogą być różne.
Niestety brak jest porównania jakości, w zależności od sposobu destylacji :| , więc ani ja ani A_priv nie możemy jednoznacznie stwierdzić która metoda jest lepsza,
dlatego tymczasem jestem za bardziej tradycyjnym sposobem.

Miły - wypełnienie zatrzymuje dzięki tej wymianie części mniej lotne - pewną ilość owocowych zapewne także ale jest to lepsze niż puszczanie smrodów
Miły pisze:
a_priv pisze:
Miły pisze:.....Jakie zjawisko fizyczne powoduje zatem, że na powierzchni wypełnienia zatrzymywane są smrodki?....
Ty zjawiskiem jest rektyfikacja. Poprzez kontrolę temperatury (stopień reflksu) masz bezpośredni wpływ na frakcje które przepuszczasz do destylatu. Ja ten zakres dobrałem doświadczalnie, a podczas ostatniego zlotu, tak przygotowana śliwowica miała swoich zwolenników. :D

pzdr
Oczywiście wiem, że tym zjawiskiem jest rektyfikacja jednak interesuje mnie następny stopień wtajemniczenia, czyli co się dzieje podczas procesu rektyfikacji. Ponadto Piszesz o kontroli temperatury poprzez stopień refluksu, tymczasem Kolega AAbratek pisał o zastosowaniu wypełnieniu ale bez używania refluksu. Pytałem więc o to jaki wpływ ma wypełnienie stosowane bez refluksu. Czyli co sie dzieje, że opary przechodzące przez wypełnienie są pozbawiane smrodków?

Do AAbratka. Co znaczy, że są zatrzymywane? Czy wypełnienie działa mechanicznie jak filtr czy też sito czy może fizycznie np. przyciągając ciężkie frakcje.

Pozdrawiam
Miły[/size]
AAbratek pisze:Wypełnienie stwarza "labirynt" na którym ochładza pary, a więc jeśli znajdują się w nich części mające wyższą temperaturę wrzenia to nie przedostają się one dalej z parami etanolu, czyli zawracają niżej
bez refluxu trudno mówić o rektyfikacji
Miły pisze:Dzięki AAbratku za wyjaśnienie, teraz rozumiem. Proszę jeszcze o poradę na temat wyczyszczenia nowej kolumny z KO po spawaniu przed I tłoczeniem. Słyszałem, że spawy mogą popsuć smak destylatów. Nie bardzo wiem jak się za to zabrać bo kolumna jest z jednej stronie zaspawana korkiem a wewnętrz znajdują się rurki refluksów utrudniające dostęp.
Drugie pytanie dotyczy druciaków firmy Harry. Kiedyś występowały pod nazwą NETINOX JUMBO i podobno sprawdzały się jako wypełnienia kolumn. W tej chwili chyba jako Dobry Duszek Maxi. Czy dalj są to te same druciaki czy dalej sie sprawdzają?

Pozdrawiam
Miły
AAbratek pisze:spawy powinny być spasywowane po spawaniu,
przed startem można umyć roztworem sody kaustycznej i wyszorować detergentem i ścierami - jak lufę w czołgu

co do Duszków sie nie wypowiem - ponoć to już nie to co Jumbo
krzysiek007 pisze:Witam
@Miły
Proponuję trzymać się koncepcji a_priv.Sposób sprawdzony, może nie jedynie słuszny, ale rzeczywiście działa.Bardzo ważna jest temperatura na kolumnie.Rozdzielaj frakcje, a sam zobaczysz (posmakujesz) jak potrafią się od siebie różnić.Tak uczy CK
Pozdrawiam
krzysiek007
Miły pisze:No i klops, teraz to już nic nie wiem. Sposób z refluksem chyba nie jest zły, ale ponieważ jest to mój pierwszy raz boję się, że nie wyreguluję tego właściwie i wszystko szlak trafi. Opcja AAbratka jest łatwiejsza do realizacji i jest metodą pośrednią pomiędzy kapaniem bez wypełnienia a używaniem refluksu.

Mam jeszcze troche czasu na zastanowienie więc może dostanę jakiegoś olśnienia

Pozdrawiam
Miły
AAbratek pisze:Jeśli masz tego towaru odpowiednią ilość to spróbuj obu metod - będziesz mógł nam opisać różnice,
jak widzisz jestem w mniejszości, a nie chciałbym być obiektem Twoich przekleństw :roll:
a_priv pisze:@AAbratek
nie jesteś w mniejszości, tylko prawdopodobnie Twój sprzęt akurat tak się zachowuje.

Na tym forum, moim zdaniem, nie chodzi o to by za wszelką cenę udowodnić swoje racje, tylko żeby jednak osiągnąć ten wymarzony Absolut - nawet w temacie śliwowicy.

pzdr
AAbratek pisze:Tu sprzęt nie ma nic do rzeczy - wypełnienie jakie chcę , reflux też,
sam kiedyś stanąłem przed dylematem: raz kolumna z małym refluxem (jak zaleca "przemysłowa literatura"), czy typowo 2x na pot still (+niewielkie wypełnienie),
niestety nie było mi na razie dane jednoznacznie sprawdzić różnic, dlatego w warunkach domowych, asekuracyjnie wolę być za metodą tradycyjną - mimo straty czasu
Pietro pisze:
AAbratek pisze:Drogi do celu mogą być różne.
Niestety brak jest porównania jakości, w zależności od sposobu destylacji :|


Destylowałem zacier pszeniczny: jednokrotnie na kolumnie z wypełnieniem, jednokrotnie na pot-still i dwukrotnie na pot-still (bez wypełnienia). Według mnie destylat z kolumny jest stonowany, taki "płaski" w smaku, natomiast z pot-still jest ostrzejszy, bardziej "soczysty". Zacier był ten sam.
robol69 pisze:
a_priv pisze:
Moje wybryki śliwkowe były destylowane 1 raz, na luźnym wypełnieniu w kolumnie 550mm


Witam

Luźne wypełnienie to trochę abstrakcyjne pojęcie i tak się
zastanawiam czy nie lepiej podać np. wagę zmywaków na 1 m kolumny.
Może takie rozwiązanie byłoby bardziej precyzyjne ?

Pozdrawiam

robol
a_priv pisze:@robol69
Można i tak, ale ten parametr (ilość druciaków = stopień ich ubicia) nie jest w/g mnie determinujący. Od niego zależy tylko selektywność kolumny. Smak i jakość destylatu z kolei są najbardziej zależne od tego co przepuścimy, a to jest związane bezpośrednio z temperaturą głowicy.
W tym roku do destylacji śliwowicy zastosuję 1/2 wypełnienia z miedzi.

pzdr
Miły pisze:Do Pietro,
przy destylacji zacieru z pszenicy tak naprawdę nie zależy nam na aromacie bo tego po prostu nie ma. W tym przypadku wydaję mi się, że bardziej zależy nam na wydestylowaniu alkoholu, można powiedzieć "do cna" aby jedyną cechą była moc alkoholu czyli jego czystość nie zaś jego zapachy. Nie wiem czy dość jasno piszę ale jeżeli ktoś próbował kiedyś amerykańską wódkę "BLACK DEATH" (kiedyś produkowaną na licencji i dostępną w sklepach w Polsce) lub "DANZKA" to będzie wiedział o co chodzi. Wódki te pije się jak wodę pomimo normalnej mocy, tzn nie czuć ordynarnego zapachu spirytusu czy też ostrości wódki jaki spotykami w wódkach polskiej produkcji. Stąd Twoje określenie, że smak destylatu jest płaski. Oczywiście nie dyskutuję o gustach bo każdy lubi co innego, natomiast w przypadku czystej wódki mnie odpowiada właśnie wódka "mocno" wydestylowana. Sprawa "śliwowicy" to jednak chyba zupełnie inna materia i wg mnie najlepsza jest taka gdzie wyraźnie czujemy smak i zapach owoców natomiast zapachy drożdżowe są wyczuwalne w delikatny sposób. Nie wiem czy ten opisany przez Ciebie płaski smak nie pozbawi "śliwowicy" tego co stanowi o jej uroku.

Pozdrawiam
Miły
Pietro pisze:@Miły
Destylaty z zacierów zbożowych mają swój aromat i smak. Ja dotychczas zacierałem pszenicę, jęczmień czysty, jęczmień z dodatkiem jęczmienia prażonego, mąkę żytnią i ryż, destylaty wyraźnie różnią się.

W sprawie śliwowicy z Twojego ostatniego postu wnioskuję, że jesteś zwolennikiem zdecydowanych smaków (tak jak ja :D ) dlatego sugeruję pot-still. A najlepiej, tak jak radzi AAbratek, wypróbuj wszystkie sposoby i wybierz ten, który będzie Ci najbardziej odpowiadał, materiału do przeróbki masz dosyć dużo. I tak jak inni radzę, żebyś destylował wszystko "jak leci".

Koniecznie podziel się wrażeniami. :lol:
Miły pisze:Tak chyba zrobię. Będę przynajmniej miał porównanie i doświadczenia na następne sezony.
A tak przy okazji, czy przy tak małym wypełnieniu kolumny ok 40-50 cm należy ją zalewać na początku procesu a jeżeli tak to w jaki sposób?
Mam krótka kolumnę z 2 zaworami i myślę o zastosowaniu refluksu zewnętrznego. Refluks wewnętrzny jest symboliczny bo tylko 2 palce fi 10mm na górze kolumny traktowane jako uzupełnienie a przy okazji jako uchwyty do odkręcania kolumny z kega. W górnej części głowicy mam termometr bimetaliczny klasy I z nierdzewki.

Proszę o informacje

Pozdrawiam
Miły
winiarek5 pisze:
Miły pisze:..nie czuć ordynarnego zapachu spirytusu...

:shock:
Na mój gust spirytus ma bardzo przyjemny zapach, jest nawet kilka polskich bardzo dobrych wódek. Chętnie bym spróbował Starki z Polmosu Szczecińskiego ale na to trzeba ze 400,- zł mieć wolne do wydania na kaprysy :D .
Każdy surowiec użyty do fermentacji ma swój wpływ na smak i aromat destylatu, nawet zwykła "ordynarna" ( :D ) cukrówka fermentująca z dodatkiem zaparzonego dziurawca i melisy może wprawić w zdumienie.
Obróbka chemiczna: KMnO4 + NaOH usuwa w dużej części aromaty i smaki łącznie z tymi pożądanymi, jednak zastosowanie wyłącznie KMnO4, według mnie podkreśla aromaty i smaki pożądane - przekonałem się na własnej skórze na dwóch "śliwowicach".

Pozdrawiam

Winiarek
a_priv pisze:
Miły pisze:.....W górnej części głowicy mam termometr bimetaliczny klasy I z nierdzewki......

To raczej za mało dokładny pomiar, aby selektywnie zapanować nad wszystkimi frakcjami przy destylacji (a przy śliwowicy szczególnie). Dodatkowy problem poza rozdzielczością wskazań (działka elementarna) tego typu termometrów, to ich stosunkowo duża bezwładność cieplna.
Pomyśl raczej o elektronicznym termometrze (z działką elementarną przynajmniej 0,1°C).

pzdr
Miły pisze:@a_priv

Wcześniej pisałeś "Moje wybryki śliwkowe były destylowane 1 raz, na luźnym wypełnieniu w kolumnie 550mm (55cm), z refluksem takim aby nie przekroczyć na głowicy ok. 81°C (destylacja prowadzona w zakresie temp. od 78°C do ok. 81°C)".

Więc dlaczego mój termometr wg Ciebie jest za mało dokładny? W przyszłości jak mnie mocno wciągnie ta zabawa, pewnie będę coś zmieniał w aparacie. Na razie muszę sprawdzić czy wynik osiągnięty na tym co mam będzie satysfakcjonujący.

Mam pytanko w sprawie grzania. Niestety nie mam gara z płaszczem a ponieważ za Waszymi poradami zamierzam lać z beki jak leci istnieje problem przypalania. Jak myślicie czy dobrym pomysłem będzie odfiltrowanie nastawu tak aby w garze znalazł się płyn a wszystko co gęste wpakować do płóciennego (specjalnie uszytego) worka, który następnie zostanie umieszczony w Kegu razem z płynem i podwieszony w taki sposób aby nie stykał się z dnem. Myslę, że w ten sposób podczas gotowania, aromaty i etanol z tego co w worku zostaną również uwolnione przy uniknięciu przypalenia. Może ma ktoś doświadczenia z takim rozwiązaniem a przede wszystkim z materiałem, z którego można uszyć worek aby nie oddał swoich zapachów?
Proszę także o informacje jak w poprzednim moim poście na temat potrzeby i sposobu zalewania tak krótkiej kolumny.

Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:
Miły pisze:....Więc dlaczego mój termometr wg Ciebie jest za mało dokładny?.....


Do normalnej destylacji jest zapewne wystarczający (jeśli wiesz jak się zachowuje). Przy śliwowicy, gdybyś chciał poeksperymentować z osobnym odbiorem frakcji pogonowych powinieneś mieć termometr o małej bezwładności cieplnej - aby móc odpowiednio szybko reagować (np. zmieniać naczynia do odbioru tych frakcji). To one decydują później o zapachu i aromacie śliwowicy. Tu ten Twój obecnie używany może nie być wystarczający. Ale to właściwie kwestia zrobienia prób przez Ciebie - powinno się udać i na tym sprzęcie. Przecież ludzie robią dobre śliwowice również na pot still-u.

Pomysł z workiem podoba mi się. Powinien zadziałać. Myślę, że worek powinien być uszyty z czystego naturalnego materiału - bawełny albo lnu.

pzdr

PS Czy to krótka, czy długa kolumna, ja zalewam następująco:
Gdy temp. w głowicy zaczyna rosnąć:
-zmniejszam moc grzania na min.;
-refluks na max na ok. 10 min;
-stopniowo zmniejszam refluks, aby temp. w głowicy osiągnęła ok. 77°C;
- zaczynam odbierać śmierdzące przedgony;
- minimalnie dodaję mocy grzania i tak reguluję refluks aby dalej utrzymywać ok. 77°C;
-gdy już nie jest możliwe utrzymanie temp. ok 77°C (odebraliśmy z kotła selektywnie przedgony) zmniejszam refluks tak , aby w głowicy temp. była właściwa dla danej kolumny (np. przy 1800mm wypełnienia jest to ok. 78,1°C, a dla mocno upchanej 550 mm - ok. 78,5°C - te temperatury są również zależne od ciśnienia atmosferycznego);
- Jeśli tem. w głowicy wzrośnie, to odpowiednio zwiększam refluks;
-I tak aż do momentu gdy przestanie kapać- zwykle pary w kotle mają wtedy ok 99°C i kocioł praktycznie jest pozbawiony alkoholu.

Jak czegoś nie pokręciłem, to z grubsza tak wygląda zalewanie i późniejsza destylacja.

pzdr
Miły pisze:@a_priv
Dzięki za kawałek wiedzy,

"refluks na max na ok. 10 min" - tzn, że zakręcam zawór odbioru przy otwartym zaworze refluksu?

"stopniowo zmniejszam refluks, aby temp. w głowicy osiągnęła ok. 77°C" - tzn otwieram powoli zawór odbioru?

"minimalnie dodaję mocy grzania i tak reguluję refluks aby dalej utrzymywać ok. 77°C" - tzn mocniej otwieram zawór odbioru?

"gdy już nie jest możliwe utrzymanie temp. ok 77°C (odebraliśmy z kotła selektywnie przedgony) zmniejszam refluks tak , aby w głowicy temp. była właściwa dla danej kolumny" - tzn zamykam w większym stopniu zawór odbioru?

"Jeśli tem. w głowicy wzrośnie, to odpowiednio zwiększam refluks" - tzn dalej zamykam zawór odbioru?

Czy zawór refluksu pozostaje cały czas otwarty, czy nim także reguluję się powrót do kolumny?

A tak w ogóle, czy przy kolumnie i używaniu refluksu w ogóle wykapują pogony, które oddzielamy czy wszytko zostaje w garze?

Miły
a_priv pisze:@Miły
Mój opis dotyczy kolumny z refluksem wewnętrznym (4 zimne palce Φ 14). Wobec tego jak zapewne wiesz, nie mam zaworu odbioru, tylko stopień refluksu reguluję strumieniem wody przepływającej przez zimne palce (taki niby deflegmator). Musisz to sobie sam przełożyć na warunki kolumny z refluksem zewnętrznym.

ad1. refluks na max - t.zn. 100% alkoholu wraca do kolumny (u mnie duży przepływ przez zimne palce);
ad2. chyba tak - ja po prostu zmniejszam przepływ przez zimne palce;
ad3. jeśli temp. spadnie poniżej 77°C to zmniejszam, a jeśli powyżej to zwiększam;
ad4. nie - jest to początek rektyfikacji, w kotle jest stosunkowo dużo etoh i wtedy wystarczy mały refluks (otwarty zawór odbioru);
ad5. tak - ja po prostu stopniowo zwiększam przepływ wody przez zimne palce;
ad6. pogony to już zależą od Ciebie. Możesz wcześniej skończyć destylację i o nich zapomnieć, lub tak jak ja. Przy zacierach zbożowych odbieram je tylko dlatego, że lecą gdy sprzęt się schładza, a wykorzystuję je jako rozpałkę do grilla. Przy zacierach owocowych, pewna ich część stanowi o aromacie i smaku destylatu (nie przekroczyłem nigdy 82°C na głowicy).

Nigdy przedgonów i pogonów nie dodaję do powtórnej destylacji. Bo i po co? Z tego "syfu" nic dobrego w rozsądnej ilości już nie wyjdzie.

pzdr
Miły pisze:Dzięki za ogarek wiedzy, podzielę się niebawem informacjami co z tego wyszło.

Pozdrawiam
Miły


[ Dodano: 2007-10-10, 18:43 ]
Witam.
I już, śliwki zostały przerobione, więc jest o czym napisać. Na początek fakty. Destylacja wg przepisu AAbratka, bez refluksu ale z lekkim wypełnieniem i 2- krotna. Niestety nie spróbowałem sposobu a_priv za co Go przepraszam bo trochę czasu stracił na wyjaśnienia. Nastawiłem teraz gruszki więc na nich wypróbuję sposób z refluksem wewnętrznym. Pierwsze kapanie rozpoczynało się przy około 63 % a kończyłem gdy destylat miał 45% i już trochę brzydko pachniał. Kapanie rozpoczynało się gdy na termometrze w głowicy było 83-84 stopnie C, wcześniej nic nie leciało. Grzanie nastawu jak leci bez płaszcza. Minimalne miejscowe przypalanie.
W sumie z pierwszego kapania uzyskałem 20 litrów 50% alkoholu o zapachu śliwek ale w smaku trochę ostrego i w sumie odbiegającego od smaku dobrej śliwowicy. Jedynie 2 pierwsze litry z każdego kega pięknie pachniały i smakowały śliwowicą tzn posiadały bardzo mocny aromat śliwek ale były łagodne i miękkie w przełyku.
2 grzanie po rozcieńczeniu pozostałym w ilości 8 litrów nastawem. Pierwsze kapanie rozpoczynało się przy około 73 % a na termometrze w głowicy było 79 stopni C. Pierwsze 6 litrów znowu poleciało aromatyczne i delikatne w smaku. Następna ilość cały czas pachnąca ale coraz bardziej ostra w smaku. W sumie odebrałem 11 litrów 70% bez rozcieńczania. Gotowanie zakończyłem gdy temperatura w głowicy osiągała 84 stopnie C, a dalej odbierałem alkohol 67%.
Teraz wrażenia. Wrażenia smakowe są takie, że alkohol ma piękny, wyrazisty zapach śliwek, natomiast w smaku, w pierwszym momencie czujemy bardzo wyraźnie aromat śliwkowy jednak po chwili także ostry aromat, który wg nie nie jest pożądany w śliwowicy. I tutaj pojawia się wątpliwość, czy jednak nie należało skończyć na 10 litrze i ten ostatni potraktować jako pogon. Z drugiej strony czytając inne opisy śliwowicy wydaję mi się, że wydajność i tak nie była najlepsza a destylat pomimo wczesnego kończenia, nie do końca odpowiada moim oczekiwaniom smakowym. Tak jak wspomniałem pierwsze 6 litrów łagodne i aromatyczne (super), następne 2 mniej aromatyczne ale jeszcze obojętne w smaku a kolejne już z coraz bardziej wyczuwalnym ostrym aromatem, który chyba stanowi problem. Dodam, że każde gotowanie rozpoczynałem od wylania 150 g ślepotki. Ogólnie rzecz biorąc bardzo trudno jest uchwycić moment, kiedy należy zakończyć odbiór ponieważ podobnie jak w przypadku amortyzatorów w samochodzie, nie ma jednoznacznego momentu, w którym odczuwalnie pogarsza się ich skuteczność (chyba, że macie jakieś skuteczne metody rozpoznania pogonu). Z mojego doświadczenia wynika, że moc destylatu nie przesądza o niczym (odbierane pogony miały aż 67% etanolu), podobnie jak kierowanie się zapachem (u mnie prawie do końca ładnie pachniało śliwkami). Czy jest szansa, że po leżakowaniu z płatkami dębu smak "śliwowicy" będzie łagodniał czy też może należy poddać go dodatkowej destylacji. Zastanawiam się także, czy szybkość kapania mogła mieć wpływ. Ze względu na możliwość skończenia się gazu w butli, drugie kapanie odbywało się z szybkością 50 ml na minutę. Zastanawiałem się także czy lekkie przypalenie może mieć wpływ, lecz jest to smak jednak zupełnie inny niż przypalonej zupy.
Mogę wysłać próbkę do przetestowania.

Proszę o jakieś sugestie!

Miły
a_priv pisze:No to dzisiaj brykają pierwsze śliweczki. Początki są bardzo obiecujące. Ten wybryk zamierzam rozcieńczyć do 70% i starzyć z wiórkami dębowymi średnio palonymi przez co najmniej rok.
Już mi ślinka cieknie.

pzdr

PS Zaraz będę miał wolny pierwszy pojemnik fermentacyjny i też nastawiam gruszki - jak w piątek na bazarze coś sensownego kupię.
Miły pisze:@a_priv
Powtórzyłem post ponieważ po jego wysłaniu został on automatycznie dopisany do poprzedniego mojego postu i przy otwieraniu strony głównej z tytułami tematów nie funkcjonował jako nowy post z nową datą. Osoby sprawdzające na stronie tytułowej czy są nowe posty (tak jak ja) w danym temacie nie widziały go jako nowego postu. Rozumiem, że dopisanie następuje, kiedy ostatni post należy do tego samego autora choć może on być np z przed miesiąca. Myślę, że warto to zmienić.

Pozdrawiam
Miły

@a_priv
W temacie zaśmiecania ok. Co sądzisz o tym co napisałem o ostrym smaku w moim wybryku śliwkowym?

Pzdr
Miły
a_priv pisze:@Miły
Ja nie mam doświadczenia w destylacji śliwowicy na pot still-u, zawsze używam krótkiej kolumny, a poziomem refluksu decyduję co chcę (jakie frakcje) w mojej śliwowicy.
Jednakże nie przejmuj się ostrym smakiem swojego destylatu.
Po pierwsze ostrzejszy smak może wynikać z zawartości pestek podczas fermentacji, ze sposobu destylacji, oraz z faktu że destylat jest właśnie świeży. Lekarstwem na Twoje problemy w tej chwili będzie czas. Dodaj mocno, lub średnio palonych wiórków dębowych (z umiarem), wlej do balona (chyba, że masz dębową beczkę) i zapomnij o tym alkoholu przynajmniej na 1/2 roku, a najlepiej na rok.
Zaręczam, że po tym czasie nie poznasz smaku. :shock:

pzdr

PS Najlepszym forum do degustacji będzie kolejny zjazd. :wink:
zbynekkk pisze:W tym roku popełniłem takie winko. Zakupiłem 80 kg śliwek węgierek następnie po wypestkowaniu załadowałem to do beczki przesypując cukrem. Z tabeli p. J Cieślaka wziąłem dane odnośnie średniej zawartości wody i cukru w owocach śliwek. Wyszło według wyliczeń 64 litry soku i 93 gramy cukru na litr. Po przeliczeniu należało na winko 14% dosypać niecałe 12 kg cukru i zgodnie z wyliczeniami taką ilość dosypałem w dwóch partiach. Dwa razy rano i wieczorem, jak tylko śliwy zaczęły wypływać na wierzch, topiłem owoce i tak z trzy tygodnie. Wszystko na dzikich drożdżach. Gdy winko miało gorzki smak a owoce nie wypływały na wierzch, dosypałem jeszcze dwa kilogramy cukru po dniu całe winko od nowa zawrzało. Po trzech dniach owoce utworzyły gęsty kożuch na wierzchu, wówczas zebrałem owoce a resztę przepuściłem przez płótno. Wyszło tego około 68 litrów. W tej chwili wszystko się klaruje i dojrzewa do brykania.
Owoce śliw przerobionych, które mi pozostały, tak ładnie pachniały, że żal było mi to wywalić, więc władowałem to do czystej beczki i zasypałem trzema kg cukru tak, aby zatrzymać fermentację i chwilowo utrwalić śliwy. Po tym, jak przebrykam winko mam zamiar wywarem z brykania zalać owe śliwy, odpowiednio dosłodzić i przefermentować ponownie.
Mam pytanie do szanownego forum czy Ktoś może już w ten sposób próbował. Bardzo jestem ciekaw wyników.


zdrówka
a_priv pisze:@zbynekkk
Moim zdaniem zrobiłeś dość poważny błąd w założeniu.
Założyłeś sobie 14% na dzikich drożdżach. Prawdopodobnie sporo cukru zostało. Dzikie drożdże to najwyżej do 8% dociągają, a i to w bardzo sprzyjających okolicznościach i w dość długim czasie.

Ja nie rozumiem tego mitu dzikich drożdży. Ma on sens, moim zdaniem, jedynie przy bardzo dużych ilościach śliwek i wtedy gdy nie dodajemy cukru. W innym wypadku lepiej jest zrobić nastaw na sprawdzonych drożdżach winnych (ja robię na Bayanusach).

pzdr
zbynekkk pisze:W sumie nastaw przerobił 14 kilogramów cukru próba organoleptyczna nie wykazała obecności cukru. Alkoholomierz kapilarny pokazuje zawartość alkoholu w temperaturze 10 stopni cos koło 16%, a cukromierz zanurzył się prawie do zera. Jeśli jest to niemożliwe na drożdżach dzikich to może cały nastaw zaraziłem drożdżami MADERA, bo wcześniej w tej samej bece fermentowało sobie winko z jeżyn. A ponieważ wyszło całkiem całkiem nie przywiązywałem większej wagi do mycia i dezynfekcji naczynia.


zdrówka

[ Dodano: 2007-10-11, 22:29 ]
Wyniki moich prób i pomiarów mogą się mijać z RZECZYWISTOŚCIĄ ---wiadomo temperatura nie ta, pomiar cukromierzem roztworu zawierającego alkohol też wprowadza pewien błąd, próba na smaka też jest czysto subiektywna.
Myślę, że po brykaniu, jakości i ilości wybryku, prawda będzie jedna.

zdrówka
a_priv pisze:Ja zauważyłem, że jeśli do takich nastawów odpowiednio dobierze się drożdże, oraz doda wystarczające ilości drożdży, pożywek, a także całość odpowiednio zakwasi, to w efekcie końcowym jest zdecydowanie mniej przedgonów i pogonów. Istotna jest też temperatura fermentacji, oraz jej czas. Uważam, że dzikie szczepy są zbyt nieobliczalne w naszych, polskich warunkach, żeby na ich bazie robić w domowych warunkach jakieś nastawy.

pzdr
winiarek5 pisze:Moje zdanie jest podobne, co już podkreślałem wcześniej. Obecnie mamy tak duży wybór drożdży i kompleksowych pożywek, że powierzenie nastawu do obróbki dzikim drożdżom jest niepotrzebnym ryzykiem, krokiem w tył usprawiedliwianym w dodatku tradycją.
A tradycja wzięła się z mizernego, a często żadnego wyboru drożdży w dawnych czasach.

Pozdrawiam

Winiarek
zbynekkk pisze:Przyznam ze mam pewien problem. Właśnie jestem po pierwszym brykaniu 30 litrów winka śliwkowego. Robiłem to na maszynce z kolumną 70 cm z wypełnieniem, ale bez refluksu.
Pierwsze krople poleciały, gdy w kotle była temperatura 88,6 stopni zakończyłem przy 99,4.
Prócz przedgonów odebrałem 10 litrów surówki 55% z wyliczeń wynika, że winko miało około 18%. Nawet na drożdżach madera taki wynik w tak krótkim czasie jest raczej nie możliwy. Poza tym wychodzi, że śliwy miały więcej cukru niż założyłem. Co do jakości, czas na ocenę przyjdzie po drugim brykaniu. Następną porcje trzydziestu litrów przepuszczę w celach porównawczych na tej samej maszynce, ale bez wypełnienia. Wykluczyłem błędy pomiarowe i cały czas zachodzę w głowę skąd się wzięło to 18%.


zdrówka
lopes pisze:witam
nie wyciągaj wypełnienia tylko dorzuć mały refluks
wyciągniesz wtedy jeszcze więcej alkoholu z zacieru
pozdro
krzysiek007 pisze:Witam
@zbynekkk
Albo ja jestem kiepski kapacz, albo Ty super destyler :lol: .Takie wyniki. 10 L 55% :o . Przyznaj się, że trochę przesadziłeś.

Pozdrawiam
krzysiek007
Miły pisze:Zgadzam się z przedmówcą. Ja z 40 litrów nastawu, przy pierwszym brykaniu na krótkiej kolumnie bez refluksu odbierałem 6,5 litra surówki o mocy 50%. Można było ciągnąć dalej bo kończyłem przy 45%, ale ostatni literek nie miał już zapachu a tym bardziej smaku śliwowicy. Sam popełniłem błąd przy 2 brykaniu (brak doświadczenia) więc tym bardziej wiem, że chcąc cieszyć się smakiem dobrej śliwowicy, nie należy oszczędzać i należy odpowiednio wcześniej zakończyć brykanie lub odbierać do osobnych naczyń i frakcjonować wg uznania.

Pozdrawiam

Miły
Ostatnio zmieniony 2016-02-01, 13:15 przez Citizen Kane, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Citizen Kane
-#Admin
-#Admin
Posty: 5062
Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Post autor: Citizen Kane » 2008-10-08, 00:52

zbynekkk pisze:Właśnie jestem w trakcie tłoczenia drugiej partii tj. 22 literków- tylko, 22 bo na dnie zostało około 8 litrów gęstej breji a ja nie mam płaszcza ani mieszadła. Jak skończę dopiszę jak wyszło.
Nie dowierzając wczorajszym wynikom dziś jeszcze raz sprawdziłem wyniki moich pomiarów za pomocą trzech alkoholomierzy w tym jednym sprawdzanym na płynie z Polmosu. Wyszło na to że wczorajszego postu nie mogę włożyć między bajki, wyniki pomiarów potwierdziły się. Nie czaruję, sam jestem zaskoczony.

@lopes
Tłoczyłem do momentu aż w kotle miałem 99,4 stopnie, a więc to, co zostało w kegu nie miało więcej jak 1%-- daruję sobie ten ułamek. Drugą partie tłoczę bez wypełnienia i wydaje mi się, że to, co leci ma ciekawszy zapaszek. I tak całość zamierzam potraktować węglem drzewnym brzozowym i tłoczyć jeszcze raz. Tyle, że nie wiem jeszcze, na jakiej maszynce.

zdrówka
MaTyS pisze:
zbynekkk pisze:I tak całość zamierzam potraktować węglem drzewnym brzozowym...


Skąd kolega wytrzasnął węgiel brzozowy ?: Mimo najszczerszych chęci nie udała mi się ta sztuka, nawet wizyta w Bieszczadach nic nie dała ... .
Winiarek pisze:
MaTyS pisze:Skąd kolega wytrzasnął węgiel brzozowy ?:


Chyba najlepiej zrobić samemu :?
Trochę się dymi przy tym.

Pozdrawiam

Winiarek
zbynekkk pisze:Naturalnie, że zrobiłem sam. Napaliłem w kominku dorzuciłem grube drwa brzozowe, gdy rozżarzyły się do tego stopnia, że zaczęły się rozpadać, szczypcami zacząłem wyciągać czerwone kawałki i ładowałem do szczelnego naczynia. W tej chwili po kawałku rozdrabniam w moździerzu i sypie tom gdzie mam potrzebę.
I muszę powiedzieć, że ten pomysł z węglem przed drugim tłoczeniem to dobry pomysł. W tej chwili po dobie surówka straciła zapaszek ten nie właściwy a uwydatnił się zapach śliw.
Jutro drugie tłoczenie, bardzo proszę o sugestie, co do sposobu, bo do tej pory nie mam jeszcze pomysłu jak to zrobić.

zdrówka
TomQ pisze:Najprostszy sposób na zrobienie węgla to stary garnek czy inny baniak, trochę piasku, gałęzie brzozowe i ognisko. Gałęzie przysypuje się piaskiem i w ogień.

Pozdrawiam,
MaTyS pisze:No tak, ten temat był już poruszany. Myślałem, że Zbynekkk jednak gdzieś zakupił... .
zbynekkk pisze:Owszem był już poruszany, ale posty już chyba wygasły. Pomysł z węglem drzewnym jest stary jak samo pędzenie. Pisząc o dobrym pomyśle miałem na myśli to, że użyłem go do śliwowicy. Zwykle robiłem to z surówkami z cukrówki i innymi, nie podchodzącymi mi smakiem i zapachem.

zdrówka



A tak nawiasem mówiąc drugim takim starym sposobem na poprawienie aromatu wybryku jest wygrzewanie w otwartym naczyniu, przy temp. Około 50 stopni w czasie 15-30 minut.
bnp pisze:@zbynekkk


To trochę ryzykowny sposób możliwe że drewno nie do końca się wypaliło. W ten sposób może przejść do destylatu aromaty drewna.
Dobry jest sposób z garnkiem ale koniecznie musi mieć pokrywę i w tedy dopiero do ogniska. Ja swój węgiel zrobiłem w ten sposób, że do wypalonej puszki po farbie 5l powkładałem kawałki brzozy zatkałem wieczkiem w którym zrobiłem dziurkę gwoździem. Całość umieściłem w ognisku w strefie żaru. Na początku z dziurki wydobywa się para wodna a później następuje zapłon uchodzących par metanolu, acetonu itp. Itd. . Koniec procesu poznaje się po zaniku płomienia, jednak ja dla pewności przetrzymuję puszkę w żarze jeszcze kilkanaście minut w tym czasie wypalają się resztki smoły. Tym sposobem mam pewność,że całe drewno wypaliło się do węgla. A i trzeba pamiętać o wygotowaniu węgla przed zastosowaniem.
zbynekkk pisze:@bhp

Jest taki moment podczas palenia się polan, że rozpadają się a wyjęty kawałek rozżarzonego węgla już nie dymi a to, co z niego ulatuje jest praktycznie bezwonne. I w tym momencie ja to ładuje do szczelnego naczynia tak, aby nie było dostępu powietrza. Nigdy nie wyczuwałem żadnych obcych zapachów czy smaków po zastosowaniu tak otrzymanego węgla.
Ale rzeczywiście Twoja metoda wydaje mi się pewniejsza i z pewnością następnym razem spróbuje według Twojego sposobu.
a_priv pisze:
zbynekkk pisze:........ takim starym sposobem na poprawienie aromatu wybryku jest wygrzewanie w otwartym naczyniu, przy tęp. Około 50 stopni w czasie 15-30 minut.....


Ja moich śliwowic po destylacji (jednokrotnej!!!-krótka kolumna, temperatura głowicy 78°C - 82°C) już nie wygrzewam tylko starzę w balonach szklanych z dodatkiem różnych wiórków (chipsów) dębowych. Do tej pory odbywało się to w temperaturze pokojowej. Teraz jednakże zrobiłem eksperyment polegający na wymrażaniu-wychładzaniu takiego destylatu (na dworze przy obecnych temperaturach). Już po 3 dniach efekt jest wielce obiecujący.

pzdr

PS I jeszcze jedna ważna, moim zdaniem uwaga, balony nie są zamknięte zupełnie szczelnie, tylko zakorkowane. Korek zapewnia jednak wymianę gazów z otoczeniem.
zbynekkk pisze:Śliwowicy ja też nie wygrzewam. Chociaż przy gruszkówce efekt tego zabiegu przerósł moje oczekiwania.
Zwykle pierwsze tłoczenia robię na prostych maszynkach i ciągnę na maksa tak do temperatury w kotle 99 i jeszcze ciut. Drugie tłoczenie to już zabawa i trzymanie temperatury na szczycie głowicy w granicach 77,7—78 stopni. Nie jest to 78.3, Ale właśnie w takich temperaturach kapie z mojej maszynki, to, co najlepsze.
Ale po dzisiejszej próbie śliwowicy myślę, że jednak powinienem bardziej przypilnować pierwszego tłoczenia tak by nie była potrzebna już druga destylacja.
Mam nadzieje, że moja śliwowica za dużo nie straci w drugim tłoczeniu. Tym samym coraz bardziej skłaniam się do sposobu na ten trunek a_priv.
Miły pisze:@zbynekkk
Jeżeli zostało Ci trochę nastawu, to w celu rozcieńczenia 1 wykapu, dodaj do 2 brykania pozostały w odpowiedniej ilości nastaw. W ten sposób do 2 wykapu trafi także trochę aromatów śliwkowych z nastawu. U mnie drugi wykap tak rozcieńczonej surówki pięknie pachniał śliwkami.

Pozdrawiam
Miły
zbynekkk pisze:@Miły

Czasami mam różne szalone pomysły, ale na coś takiego chyba bym nie wpadł. Z pewnością bym skorzystał z Twojej rady, ale już po brykaniu. W sumie nie jest tak źle z tym aromatem i smakiem. Zapowiada się w każdym razie obiecująco. Rozcieńczyłem, dosypałem dębu, niech się postarzeje to będziemy kosztować.
Miły pisze:@zbynekkk

To po herbacie.
Mnie ten pomysł wcale nie wydaję się szalony. Przecież surówkę najczęściej i tak rozcieńcza się wodą, więc dlaczego zamiast wody nie użyć resztki nastawu. Najbardziej aromatyczny destylat otrzymujemy z pierwszego brykania. 2 brykanie ma na celu zwiększenie mocy wybryku. Niestety 2 brykanie z pewnością pozbawia destylat części aromatu. Woda do 2 brykania aromatu nie doda natomiast dodany nastaw z pewnością wzbogaci aromatem destylat. Więc dlaczego nie?
Oczywiście każdy ma prawo mieć własne zdanie.

Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:
Miły pisze:...... Niestety 2 brykanie z pewnością pozbawia destylat części aromatu......


W przypadku prostej destylacji (pot-still) tak, ale w przypadku jakiejkolwiek kolumny (nawet krótkiej) to już nie do końca. Wszystko bowiem zależy od tego które frakcje puścisz, a to oczywiście jest ściśle związane z temperaturą głowicy. Zresztą w przypadku kolumny nigdy nie miałem potrzeby ponownego destylowania.

pzdr
Miły pisze:@a-priv

Masz rację, jednak wiele osób opisuje podwójne brykanie śliwek na krótkiej kolumnie z wypełnieniem i refluksem (podobnie chyba jak zbynekkk), więc miałem na myśli utratę aromatów przy drugim brykaniu na kolumnie. Nawet jeżeli temperatura jest właściwa, część aromatu pozostaje na wypełnieniu i w garze. Chyba, że czegoś nie wiem.

Pozdrawiam
Miły

[ Dodano: 2007-10-20, 15:55 ]
@a_priv

Przy okazji dyskusji z Tobą na temat śliwowicy, mam do Ciebie 2 pytanka w temacie gruszek. Nastawiłem gruszki i zamierzam je przepędzić Twoim sposobem, czyli jednokrotnie z refluksem wewnętrznym. Pierwsze pytanie dotyczy grzania nastawu, czyli grzać w całości jak śliwki (ma podobną konsystencję do śliwek)? Natomiast drugie pytanie dotyczy brykania. Moja krótka kolumna ze zmywakami ma tylko 2 zimne palce fi 10 mm. Zostały one zrobione specjalnie z myślą o "delikatnym refluksie" przy robieniu owocówek. Nie zapewnią one jednak z pewnością całkowitego powrotu flegmy. Jak więc zacząć proces, czy zalewać kolumnę pomagając sobie zaworem odbioru (mam także refluks zewnętrzny) czy po prostu puścić wodę przez zimne palce i zbierać co wyleci (oczywiście bez przedgonów i pogonów).

Jeżeli uważasz, to przenieś proszę post do tematu gruszkówki.

Pozdrawiam
Miły
zbynekkk pisze:@ Miły
Chyba nie do końca zrozumiałeś moje intencje. Pisałem o swoich szalonych pomysłach. Twój pomysł, choć prosty w swej naturze to i genialny zarazem. A ja z natury swej, zwykle mam problemy z rzeczami prostymi. I tak zamiast ukłonu w Twoją stronę, wyszło, że jestem w jakiejś tam opozycji, a tak nie jest. Przepraszam za niezbyt ścisłą wypowiedź w poprzednim poście.
A z tym brykaniem w moim przypadku to trochę inaczej wygląda. Pierwsza destylacja ma na celu przede wszystkim odebranie z nastawu jak największej ilości alkoholu. Dlatego destyluję do momentu, gdy temperatura w kotle przekracza 99 stopni. Wówczas w nastawie nie pozostaje więcej jak 1 procent. Zwykle już po pierwszym brykaniu nastaw ma taką moc, że nie ma go co rozcieńczać do spożycia(45—55%). Druga destylacja ma na celu odebranie frakcji, które mnie interesują, no i oczywiście jak największej ilość etanolu. I tu bardzo duże znaczenie ma temperatura na szczycie kolumny, no i własny nos. Druga destylacja nie ma na celu zwiększenie mocy tylko wydzielenie frakcji mnie interesujących.
Gdybym chciał to zrobić za pierwszym razem, albo bym musiał pozostawić za dużo alkoholu w kotle, albo by to trwało za długo.

zdrówka
a_priv pisze:@Miły

Podwójne brykanie na kolumnie przy destylowaniu owocówek nie ma moim zdaniem sensu.
Przy 4 zimnych palcach (rozmieszczonych co 45°) mam coś w rodzaju deflegmatora - pary muszą przejść przez labirynt z zimnych palców (palce są oddalone od siebie o około 5mm). Ja również brykam do 99°C w kotle (temperatura pary w kotle, a nie cieczy). Przy owocówkach tak ustawiam refluks, aby temp. nie przekroczyła 82°C ( tak już wypraktykowałem). Zaczynam odbiór od 78°C.
Kolumnę zalewam przy temperaturze 77°C - i wszystko co przy tej temperaturze wyleci to przedgon (śmierdzi okrutnie). Potem przy 78°C praktycznie leci spirytus (prawie bezzapachowy), a aromaty zaczynają się już od ok.78,6°C.

Gruszki grzeję w całości, tak jak śliwki.
Przy starcie kolumny z 2 palcami nie używałbym refluksu zewnętrznego, tylko pozostawiłbym wyłącznie wewnętrzny. Najwyżej dasz trochę większy przepływ zimnej wody przez palce i będziesz miał trochę więcej przedgonu.

pzdr
Miły pisze:@a_priv

Rozumiem, że masz pomiar temperatury w kotle, jednak nie służy on do ustalania sposobu brykania a jedynie informacyjnie, jak dużo alkoholu zostało jeszcze w garze. Natomiast temperatura, która decyduje o procesie jest mierzona w głowicy (78-82 stopnie C). Powiedz mi jeszcze, jaką ilość destylatu odbierasz w ciągu godziny przy wyregulowanym refluksie. Przy destylacji zwykłych zacierów (na kolumnie 2 cale) mówi się o stosunku refluks-odbiór 4:1 i szybkości odbioru ok 1 litra na godzinę. Czy ten stosunek jest aktualny także dla owocówek, bo wielokrotnie czytałem o "delikatnym refluksie" czyli jak rozumiem większym stosunku odbioru do powrotu. W takim przypadku czy ilość odbieranego destylatu jest większa? U mnie przy pot-still przy średnim grzaniu odbierałem ok 3 litrów destylatu na godzinę. Ile powinienem odbierać wg Ciebie przy moim refluksie wewnętrznym?

Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:
Miły pisze:.......masz pomiar temperatury w kotle, jednak nie służy on do ustalania sposobu brykania a jedynie informacyjnie, jak dużo alkoholu zostało jeszcze w garze......
Dokładnie tak. :idea:

Miły pisze:...temperatura, która decyduje o procesie jest mierzona w głowicy (78-82 stopnie C).....
Dokładnie. :idea:

Ponieważ przy owocówkach nie "walczę" z temperaturą głowicy za wszelką cenę (mniejszy refluks) w ciągu godziny odbieram 1,5l-1,0l destylatu (pod koniec jeśli chcę wszystko wyciągnąć z kotła muszę zwiększać refluks i wtedy wydajność spada). Jak lecą pojedyncze krople, to z reguły kończę - wtedy zwykle pary w kotle mają ok. 99°C.

Stopień refluksu jest wynikiem temperatury głowicy. Ustawiam najmniejszy, przy którym mam żądaną temperaturę, a ponieważ pozwalam na jej skok aż do 82°C, to tym samym stopień refluksu jest sporo mniejszy od 1:4.

Jeśli chodzi o ilość odbioru w ciągu godziny, to drugim parametrem odpowiedzialnym za tę wartość jest moc grzania. Namawiam Ciebie do ograniczenia jej (max 2000W -2500W), oraz pilnowanie refluksem żeby temperatura głowicy nie przekroczyła np. 82°C (tę wartość również powinieneś ustalić u siebie samodzielnie). Przy ograniczonej mocy, łatwiej Ci będzie uzyskać lepszą jakość destylatu. Ponadto unikniesz przypaleń, które mogą się zdarzyć nawet przy ogrzewaniu poprzez płaszcz olejowy.
Pamiętaj, że szybkość jest tu wrogiem jakości.
Gdy dokładnie poznasz możliwości swojego sprzętu w tym zakresie będziesz mógł bez obaw o jakość stopniowo zwiększac moc grzania - uzyskiwać większe wydajności.

pzdr
easy driver pisze:Witam.
Właśnie zakończyłem brykać śliwki i pragnę podzielić się wrażeniami z szanownym gronem.
Materiałem wyjściowym były śliwy węgierki (te małe, stare i aromatyczne) w jakiej ilości nie pamiętam, gdyż dosypywałem je sukcesywnie w miarę jak dojrzewały co jakiś czas po kilka kilo .Na pewno było ich ok 100kg. w 120 l beczce .Użyłem aktywnych bayanusów od kolegi 98% +15 kg. cukru w trzech porcjach.(wody tylko tyle by cukier się rozpuścił)
Puściłem wszystko jak leci (płaszcz wodny) na kolumnie typu Aabratek, 130cm 2” wypełnienie ok. 50 cm(zmywaki + trochę(ok. 5cm) pierścieni miedzianych z rurki fi 15 mm.
Destylację przeprowadziłem w sposób, który opisuje kolega A_priv, czyli z refluxem. Ponieważ mam niestety termometr z pieca C.O o dokładności pomiaru temp. trudno mówić, aczkolwiek mając za sobą kilka bryknięć cukrówki „nauczyłem się” odpowiednio nim posługiwać.

Kiedy temperatura zaczęła rosnąć odebrałem przedgon w ilości ok. 50 ml, kiedy w głowicy osiągnęła ok. 77*C zacząłem zalewać kolumnę ok. 10 min. Następnie odebrałem kolejne przedgony do momentu, aż temp wzrosła do 78*C-łącznie ok. 160ml.
Pierwszy litr dobroci wykapał po 32 minutach, moc-85% temp. w głowicy od 78*C-81*C regulowana refluxem. Po godzinie miałem nakapane 1,7 l ładnie pachnącej śliwami dobroci o mocy ok. 84%.(temp. dochodziła do 82*C-przy tej temp. aromat był najładniejszy-moc 84%)
Ogólnie uzyskałem 2,8 l śliwki o mocy 84% z 20 l zacieru gotowanych w kegu 30 l.
Odbiór zakończyłem kiedy już trudno było mi utrzymać żądaną temp. w głowicy , a jednocześnie aromat był już nie ciekawy. Od pierwszych kropel dobroci do końca proces trwał 2 godz. 20 min.
Z produktu jestem zadowolony i teraz mam zamiar go rozcieńczyć (65% ?), potraktować czasem i wiórkami.
Myślę, że sposób A_priv-a jest godny polecenia(następną beczkę spróbuje przepuścić sposobem kol.Aabratka.)Jedyna rzeczą, która muszę zmienić to termometr bo temperatura w głowicy ma kolosalne znaczenie na to co chcemy uzyskać.

To w sumie tyle, jeśli ktoś ma jakieś uwagi lub rady to będzie to mile widziane.
Pozdrawiam.

P.S Mam nadzieje, że niczego nie poknociłem.
a_priv pisze:@easy driver

Gratulacje i smacznego.

BTW naprawdę zadowolony to dopiero będziesz jak powiedzmy 5l rozcieńczonej " dobroci" potraktujesz delikatnie wiórkami mocno palonymi, zakorkujesz korkiem z korka i zapomnisz o niej na rok.
Po roku będziesz zaskoczony. Gwarantuję

pzdr
Miły pisze:
easy driver pisze:Pierwszy litr dobroci wykapał po 32 minutach, moc-85% temp. w głowicy od 78*C-81*C regulowana refluxem. Po godzinie miałem nakapane 1,7 l ładnie pachnącej śliwami dobroci o mocy ok. 84%.(temp. dochodziła do 82*C-przy tej temp. aromat był najładniejszy-moc 84%)
Ogólnie uzyskałem 2,8 l śliwki o mocy 84% z 20 l zacieru gotowanych w kegu 30 l.
Odbiór zakończyłem kiedy już trudno było mi utrzymać żądaną temp. w głowicy , a jednocześnie aromat był już nie ciekawy. Od pierwszych kropel dobroci do końca proces trwał 2 godz. 20 min.


Witam!

Po Twoim poście, znowu zastanawiam się nad wydajnością a w zasadzie zależnością pomiędzy wydajnością a jakością destylatu. Przy podobnie przygotowanym nastawie śliwkowym ilość uzyskanego wybryku o akceptowalnym dla mnie smaku była 2-krotnie mniejsza niż ta z Twojego opisu. I tutaj pojawiają się pytania. Różnica polega na tym, że ja brykałem 2-krotnie na pot-still z 50 cm wypełnieniem druciakami (sposób AAbratka). Oczywiście pierwszy raz praktycznie do końca ale drugi raz już uważnie i nie przekraczając na głowicy temperatury 80 stopni. Wg moich doświadczeń najbardziej delikatny i jednocześnie najbardziej wyczuwalny aromat owoców ma to co leci na początku. Wg mnie z czasem pogarsza się wyraźnie jakość (moc praktycznie cały czas wysoka od 75% do 65%) a wybryk posiada coraz słabszy zapach i coraz bardziej ostry smak. Oczywiście, gdybym chciał uzyskać maksymalną wydajność, to mozna odebrać jeszcze sporą ilość destylatu, jednak wydaje mi się, że wówczas ucierpi na tym jakość. Dlatego to co napisałeś, że najbardziej aromatyczny wybryk kapie przy 82 stopniach jest zupełnie przeciwne moim doświadczeniom. Czy możesz więc opisać dokładnie wrażenia smakowe po degustacji twojego świeżego wybryku? Dodam, że swoją śliwowicę po 2 miesiącach leżakowania z płatkami dębowymi postawiłem na stole i doświadczeni smakosze powiedzieli, że nie ma różnicy pomiędzy nią a kupną śliwowicą (chyba chodziło o Łącką).


Pozdrawiam
Miły
AAbratek pisze:Od początku twierdziłem że aby sobie wyrobić pogląd na jakość zależną od sposobu destylacji należy użyć tego samego nastawu - z jednej beki
Co do Łąckiej - pokażcie mi górala który ją pędzi na kolumnie 8)
obejrzenie procesu produkcji tej śliwowicy może zniechęcić do picia na jakiś czas :lol:
winiarek5 pisze:ważam, że każdy uważny czytelnik tego Forum jest w stanie zrobić śliwowicę, która położy na obie łopatki produkt (obecnie wynik masowej, w swojej skali produkcji) z Łącka.
TomQ pisze:@ Winiarek

Myślę dokładnie tak samo.
Choć śliwowica śliwowicy nierówna i sami jej producenci pięknie ją klasyfikują.
Mój zaprzyjaźniony baca ma w swoim pensjonacie praktycznie w ciągłej sprzedaży swojską śliwowicę. Kiedyś go poprosiłem o poczęstunek. Skrzywił się i rzekł coś w stylu "eeeeeeee nie będziemy tego g....... pili. To dla ceprów ze stolycy, co to dutków mają dużo, a rozumu za grosz"
Później się okazało, że miał rację, ale to już zupełnie inna historia.
Napiszę tylko, że potrzeba mi dużo czasu i jeszcze więcej śliwek by tak pyszny, złoty trunek wyprodukować

Pozdrawiam,
easy driver pisze:@Miły, ja odbiór zakończyłem gdy moc było ok 83 ,84 %.(pisałem dlaczego)Myślałem, że jest jeszcze sporo alkoholu w kotle(nie mam termometru w kedze)więc podstawiłem butelkę i chciałem odebrać pogon, bo mam kilka litrów z poprzednich kapań cukrówki(jak sie nazbiera to puszcze raz jeszcze)ale gdy zwiększyłem odbiór na max to temp. szybko wzrosła i już niewiele odebrałem-wniosek :prawie cały alkohol został odebrany wcześniej.

Co do jakości to trudno mi się wypowiadać, bo nie sposób ocenić własny wybryk obiektywnie(konieczny jeszcze jeden zlot )Mam tylko odniesienie do moich poprzednich sliwek puszczanych na pot stil-uważam, że jest lepiej, ale zaznaczam, iż jest to moja subiektywna ocena.

Jak pisałem wczesniej i jak zuważył kol.A_priv temp. w głowicy to podstawa.

P.S przyszły dziś chipsy best oak 4ht(euro-win) śliwkę rozrobiłem do 65% i mam zamiar dać mniej niż 1g na litr tak na pół roku. Chipsy mocno palone-będzie ok?
a_priv pisze:@easy driver

Powinno wszystko być OK.

pzdr
Miły pisze:Witam!

Bardzo dobrze rozumiem sprawę wysokiej wydajności kolumny oraz zależności temperatury na kolumnie a jakości wybryku (@a_priv poświęcił sporo słów na wytłumaczenie sprawy). Jednak mam ciągle wątpliwości co do wydajności a jakości wybryku. Przy 2 krotnym brykaniu na pot-still, również jestem w stanie wyciągnąć o wiele więcej alkoholu niż w moim wcześniejszym poście. Problem polega na tym, że wg mnie pomimo sporej mocy tego co odrzucam, jego walory smakowe (głównie ostry smak) nie pozwalają na jego przeznaczenie do konsumpcji. Podobne wrażenia miałem przy jednokrotnym brykaniu gruszek na kolumnie wg metody a_priv. Na początku zapach i smak właściwy dla owoców jednak z czasem zapach i smak owoców prawie nie wyczuwalne a za to właśnie ten ostry smak, pomimo temperatury na kolumnie tylko 80 stopni i mocy alkoholu 83%.
Wcześniej myślałem, że utrzymując stałą temperaturę na kolumnie jakość wybryku będzie ciągle taka sama i stała. A tak niestety nie jest.
Czy u Szanownych Kolegów również destylat w czasie brykania ma z czasem coraz ostrzejszy smak i jak poznać moment, kiedy wykap zaczyna szkodzić smakowi tego co wcześniej nakapało.

Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:@Miły
Może problem polega na tym, że zbyt szybko chcesz mieć destylat gotowy do picia?

Z moich śliwowic zaczynam teraz dopiero (po 2 miesiącach) desgustować tą najsłabszą - 50%. Jeśli chodzi o gruszkówkę, to prawdziwie delikatnego i "aksamitnego" smaku nabiera przynajmniej po roku leżakowania z wiórkami dębowymi. Wcześniej mnie jej smak i aromat nie odpowiadają.

Destylatu w czasie brykania ani nie próbuję ani specjalnie nie wącham. Dopiero po rozcienczeniu do żądanej mocy i kilkudniowym "przegryzaniu się" jest pierwsza degustacja - symboliczna. Uwierzcie Panowie, że czas jest tu równie ważny jak pozostałe elementy procesu.
pzdr
easy driver pisze:"Obiema ręcami" się pod tym, co napisał kolega A_priv podpisuję.Czas jest naprawdę istotny, nie mam doświadczenia ze starzeniem śliwki, ale zwykła przepalanka z cukrówki po kilku już tygodniach, nawet bez wiórków dębowych jest o wiele delikatniejsza.
@Miły jedyne próby jakich dokonuje przy kapaniu to próby zapachowe-1/3 kieliszka + woda prawie do pełna tak by moc była ok 30,40% i niucham, w tych "okolicach' mocy łatwo wyczuć jakieś niepożądane zapachy.

Pozdrawiam.
Miły pisze:
a_priv pisze:@Miły
Może problem polega na tym, że zbyt szybko chcesz mieć destylat gotowy do picia?
Chyba właśnie trafiłeś w sedno sprawy. Być może bez potrzeby z każdego wykapanego litra, próbuję przed dolaniem do wcześniej wykapanej dobroci organoleptycznie, czy nadaje się jeszcze do zmieszania z pozostałością i stąd być może wrażenie, że to już granica smaku akceptowalna przeze mnie. Stąd chyba mała wydajność, bo część po prostu puszczam bez potrzeby w kanał. Jak to mówią "cierpliwość popłaca". W przyszłym sezonie na pewno będę próbował być bardziej cierpliwy a żonę poproszę aby ukryła gdzieś dobrze balon z dobrocią "co by nie kusiło" :D

Pozdrawiam
Miły[/size]
samuraj20 pisze:sprawdzał ktoś metodę na nieprzypalanie sie zacieru przy zastosowaniu bezwonnego worka lnianego lub innego ?
kowal pisze:Takie worki może warto wypróbować. Na jednym filmiku widziałem jak jacyś Włosi gotowali grappe na podłożu ze słomy. Działało.
Miły pisze:Doświadczenia z użyciem worka opisałem w temacie "przypalony zacier w kegu". Przy brykaniu gęstego nastawu jabłowego, użyłem 2 worków. Jeden duży do którego powędrował nastaw a drugi mały w formie płaskiej poduszki do której wsypałem drobne kruszywo łamane i umieściłem go na dnie w celu stworzenia warstwy oddzielającej. Na tą poduszkę wkładałem dopiero worek duży i wlewałem nastaw. Grzanie na taborecie. Przy maksymalnym gazie mimo wszystko następowało przypalanie dolnego worka z kamieniami tak, że aż w worku powstały dziury. Przy średnim grzaniu wystąpiło minimalne przypalenie, bez wpływu na smak. Ogólnie metoda się sprawdziła choć nie jest idealna. Mimo wszystko nie należy przesadzać z pełną mocą grzania. Zauważyłem także, że worek powoduje pewne utrudnienia z odparowaniem alkoholu. Przy brykaniu na krótkiej kolumnie z refluksem zewnętrznym aby proces zachodził normalnie należało palnik odkręcać na większą moc co z kolei powodowało przypalenie. Przy zmniejszaniu płomienia destylat przestawał wylatywać i trudno było ustabilizować proces. Byc może powodem było zastosowania worka z kamieniami, który stanowił pewien rodzaj izolacji. Po przejściu na pot-still, problem zanikał. Nie próbowałem bezpośredniego grzania nastawu tylko w jednym dużym worku. Jednak po doświadczeniach z małym workiem i kamieniami wydaje mi się, że worek się przypali do dna. Myślę, że zastosowanie dużego worka jest dobrym pomysłem, jednak należy zastosować dodatkowy element, który oddzieli go od dna kega. Obecnie zastanawiam się nad użyciem krążka wykonanego z sita filtrującego ze stali nierdzewnej. Jest to rodzaj siatki gęsto zaplatanej, który jest stosowany do filtracji różnych materiałów. Jedyny problem, to możliwość wsadzenia go do kega przez otwór o średnicy u mnie ok 11 cm (wywijki 4 cale). Jest to materiał, który można zwijać w rolkę, jednak nie wiem czy da się go zwinąć do takiej średnicy aby krążek o średnicy kega wszedł przez taki otwór. W przyszłym tygodniu udam się do producenta i zobaczę co mają na stanie. Jeżeli będą problemy to pospawam z blachy ocynkowanej garnek, do gotowania w płaszczu olejowym i tyle.

Pozdrawiam
Miły
Avo pisze:Jaki fornir dębowy można zastosować do starzenia? a może krajowa szczapka dębowa wykonana z gałęzi wystarczy?

wczoraj popełniłem pierwszy śliwkowy wybryk i czas go uszlachetnić :)
irko pisze:mam mały problem
spawacz właśnie skończył moją aparaturkę, ale do kołnierza który jest przymocowany do kega mam na razie przyspawaną rurę długą zamiast krótkiej
w sumie od kega do powrotu refluxu jest 117 cm
większość stosuje krótką rurę, czy mogę zatem przy tej długości zastosować swoją do przerobienia śliwowicy?
mam nadzieję że tak :)

jeśli tak, to czy stosować jakieś specjalne zasady inne niż przy krótkiej?
ile zmywaków dać na dół kolumny ?

i ostatnie: doczytałem o zasadach czyszczenia rur ługiem, ale nie mogę znaleźć szczegółów dotyczących czyszczenia zmywaków "dobry duszek" ...

Irko
Miły pisze:@Irko

Jeżeli juz tak sie stało to nie ma się co przejmować. Nie musisz przecież wypełniać całej długości rury zmywakami. W zależności jaką metodę stosujesz do brykania śliwowicy (Aabratek czy A_priv) myślę, że maksymalnie możesz dać 50 cm wypełnienia, reszta rury będzie pełniła rolę transportową dla oparów destylatu. Pamiętaj o izolacji rury.
Jeżeli chodzi o zmywaki "Dobry duszek" to jest na forum cała dyskusja na ich temat. Jeżeli miałeś szczęście i trafiłeś na dobrą partię, nowe zmywaki wygotuj w roztworze wody z solą, albo kwaskiem cytrynowym, możesz dodać płynu do naczyń. Jeżeli zmywaki są ok pozostaną bez zmian, jeżeli są lipne, to zrobią się matowe i poczernieją. Używane zmywaki "Dobry duszek" wygotowuję po brykaniu w czystej wodzie i są jak nowe.

Pozdrawiam
Miły
a_priv pisze:[quote="Miły..... Używane zmywaki "Dobry duszek" wygotowuję po brykaniu w czystej wodzie i są jak nowe....


Czemu zadajesz sobie aż tyle trudu?
Ja najczęściej tylko przepłukuję je w kolumnie wodą z detergentem (np. Ludwikiem), a potem samą wodą. Wyjmuję je tylko wtedy gdy przemontowywuję kolumnę (z krótkiej na długą lub odwrotnie), ale wtedy też nie wygotowuję tylko myję (woda + Ludwik).

pzdr
[/quote]
irko pisze:@Miły
rozumiem że ta pusta przestrzeń nad zmywakami nie przeszkodzi w niczym, nie będzie się tam (przy ociepleniu rury) skraplać zbyt wiele par

mam zmodyfikowaną kolumnę AAbratek
czy 50cm to nie za dużo ? na forum pisano o kilku sztukach zmywaków

co do zmywaków, to czytałem post gdzie problemem na początku był oleisty zapach który mógł pochodzić od nowych zmywaków, dlatego pytałem czy _nowe_ trzeba jakoś specjalnie na początku potraktować :)

Irko
Miły pisze:
a_priv pisze:

Czemu zadajesz sobie aż tyle trudu?
Ja najczęściej tylko przepłukuję je w kolumnie wodą z detergentem (np. Ludwikiem), a potem samą wodą. Wyjmuję je tylko wtedy gdy przemontowywuję kolumnę (z krótkiej na długą lub odwrotnie), ale wtedy też nie wygotowuję tylko myję (woda + Ludwik).


Mokre druciaki pozostawione w kolumnie, z cała pewnością będą pleśnieć. Moze to być pleśń, której nie widać gołym okiem. A jak wiadomo pewne gatunki pleśni nie są zbyt zdrowe dla człowieka a jeszcze w połączeniu z alkoholem w czasie następnego brykania nie wiadomo co z tego może powstać. Teoretycznie alkohol i temperatura zabija, lecz produkty uwalniane podczas takiej eliminacji przez pleśnie mogą być szkodliwe. Dlatego dmucham na zimne i przy każdej dłuższej przerwie w brykaniu wyciągam druciaki, wygotowuje je i suszę.

Pozdrawiam
Miły
flesz103 pisze:@Miły
Zmywaki pozostawione w rurze po destylacji mają wokół siebie środowisko wybitnie "anty-pleśniowe".
W kolumnie pozostaje dużo alkoholi "wyższych" co zapobiega istnieniu jakiejkolwiek formy życia.
Teoretycznie po przepłukaniu kolumny i pozostawieniu jej na dłuższy czas, może coś się tam "zalęgnąć".
Dlatego u siebie najczęściej płuczę lub "przedmuchuję" parą bezpośrednio przed brykaniem.
I też robię to generalnie przed destylacją smakówek, gdzie temp. w głowicy jest wyższa niż przy cukrówkach. Wtedy alkohole wyższe z poprzedniego brykania mogą przejść do destylatu.
Jeśli destyluję z myślą uzyskania czystego spirytusu, rygor utrzymania stałej (najniższej) temp. w głowicy powoduje że nawet bez płukania nic nie przechodzi do destylatu.
a_priv pisze:Przy dłuższym nieużywaniu również wyciągam druciaki z kolumny, żeby w mokrym przypadkiem coś się nie zalęgło. :wink:
Teoretycznie jednak, nawet gdyby coś się zalęgło, to podczas zalewania kolumny powinno zostać unieszkodliwione i spłynąć do kotła, a nawet jeśli nie spłynie to i tak jest nikła szansa na przedostanie się tego z parami do chłodnicy. To coś zresztą musiałoby mieć parametry zbliżone do alkoholu, a to raczej nie jest możliwe. Ale losu nie należy kusić. :wink:


pzdr
Miły pisze:W temacie pleśni mógłby się wypowiedzieć wykształcony biolog, a ponieważ ja nim nie jestem i nie wiem czy np rozpuszczone w wydestylowanym alkoholu substancje pochodzące od pleśni nie będą nam szkodzić lub w najlepszym wypadku psuć smaku wybryku, zadaję sobie trud i wygotowuję i suszę druciaki. Mały wysiłek a spokojny sen.

Pozdrawiam
tomQ pisze:Zrobiłem i ja pierwszą śliwowicę i nie bardzo rozumiem dlaczego mowa w tym wątku jest o przypalaniu nastawu?

Moje winko śliwkowe było rzadkie i klarowne.
Żadnych problemów z przypalaniem.
W ogóle żadnych problemów, a efekt super.
Już się nie mogę doczekać pyszności, której oczekuję po starzeniu :D

Pozdrawiam,
a_prov pisze:
tomQ pisze:....Moje winko śliwkowe było rzadkie i klarowne....


Winko zawsze (albo prawie zawsze jest takie), ale sporo alkoholu, a jeszcze więcej "aromatu" zostaje w tym gęstym. Dlatego ja destyluję w płaszczu olejowym całość.


pzdr
tomQ pisze:To mnie nieco zasmuciłeś :cry:
Choć gęstego było niewiele (ok. 10%) to mimo wszystko szkoda.
Szczególnie smaczków, bo na brak etOH raczej narzekać nie możemy :wink:

Nic to ... całe życie człek się uczy.
Następnym razem nie będę czekał aż się sklaruje.

Pozdrawiam,
a_priv pisze:Najlepiej będzie, jak przy kolejnym spotkaniu będzie możliwość organoleptycznego porównania uzyskanych wyników.
Miły pisze:
tomQ pisze:

Moje winko śliwkowe było rzadkie i klarowne.


Winko takie właśnie powinno być, ale nastaw ze śliwek już raczej nie. Wszystko zależy jakich użyłeś śliwek, jak dużo dolałeś wody do owoców i czy oddzieliłeś gęstą breje, która po fermentacji opada na dno pojemnika fermentacyjnego. Większość osób robiących śliwowicę, dodaje minimalną ilość wody i gotuje wszystko jak leci aby uzyskać maksymalny aromat śliwek i a wtedy z pewnością nie można powiedzieć o klarownym winku. Mozna oczywiście i tak, ale dużo dobroci zostaje zmarnowane w gęstym zacierze.

Miły
tomQ pisze:@ a_priv

W pełni się zgadzam :lol:
Oby do wiosny - gruszkówka już tuż tuż, śliwowiczka w dębie, brendy a'la Metaxa wysysa smaczki z dodatków, a okowita jeszcze musuje :mrgreen:

@ Miły

Śliwek (starych, prawdziwych węgierek) było ok. 90-100kg + woda i 10kg cukru tak żeby weszło do 120 l beczki.
Pektopol i wiertarka zrobiły swoje.
Po burzliwej fermentacji oddzieliłem pestki.
Na 2 tygodnie przed brykaniem zlałem winko znad osadu. Gęstwę przefiltrowałem przez worek od 98% i zostawiłem do klarowania.
Jak widzę popełniłem błąd wyrzucając osad, w ogóle bawiąc się w klarowanie.
Ehhhh... winiarskie nawyki :wink:


Pozdrawiam,
adwokat pisze:Witam.

A ja się chciałem pochwalić, że dzisiaj napędziłem sobie na razie tylko, ale będzie więcej... 5 literków eliksiru śliwkowego :)

Pozdrawiam.

adwokat
Miły pisze:5 litrów eliksiru śliwkowego zapewni Ci z pewnością stan pomroczności jasnej aż do nowego roku :D

Miły
artgsm pisze:Z tymze eliksirem postępujcie waćpanowie bardzo ostrożnie, cobyście nie zachorowali na groźny i trudno uleczalny "wirus filipinski" :wink:
Mielismy niedawno chorego pana Kwaśniewskiego, nie chcecie chyba znosić podobnych kat(i)uszy :wink:
a_priv pisze:"Wirus filipiński" z racji tego, że jest wirusem jest zakaźny. Ja to jestem pewien, że w tych dniach go też go złapię. :oops:

pzdr
tomQ pisze:Heeeeee ... heeee...he.

A może on się filipińskich śliwek najadł :mrgreen:
Ja się dziś węgierskimi poczęstowałem i wyglądam nieco podobnie :wink:

Pozdrawiam,
a_priv pisze:Ja tam wolę wisienki. Są równie skuteczne jak śliweczki.
tomQ pisze:Nie kuś :roll:
Mam jakieś 40 literków tegorocznego winka wiśniowego.
Tylko szkoda go bo raz, że pyszne, a dwa, że deserowe.

Pozdrawiam,
a_priv pisze:Ale ja miałem na myśli dosłownie wisienki, te od nalewek. Przesypane cukrem w celu wyciągnięcia z nich likierku. Lekko pomarszczone. Takie jak do ciast się dodaje. Pychotka.
tomQ pisze:
a_priv pisze:...ja miałem na myśli dosłownie wisienki, te od nalewek...


Takich też mam 2 słoiki, ale szkoda mi ich do konsumpcji.
Czekają razem z esencją orzechową i dwoma ziołowymi na odpowiedni alkohol.

Mam ochotę na wypróbowanie w działaniu kolumny ekstrakcyjnej.
Chyba Zbyszek robił z nią eksperymenty z bardzo obiecującymi efektami.
Mam zamówienie na Malibu i ciekaw jestem jaki otrzymam ekstrakt z wiórków kokosowych?

Pozdrawiam,
bnp pisze:"Mam zamówienie na Malibu i ciekaw jestem jaki otrzymam ekstrakt z wiórków kokosowych?"


Otrzymasz tłusty roztwór alkoholowo – olejowy o ciekawym aromacie. Sprawdzone.
Ostatnio zmieniony 2016-02-01, 13:20 przez Citizen Kane, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Citizen Kane
-#Admin
-#Admin
Posty: 5062
Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Post autor: Citizen Kane » 2008-10-08, 00:52

a_priv pisze:
tomQ pisze: ...Mam ochotę na wypróbowanie w działaniu kolumny ekstrakcyjnej.
Chyba Zbyszek robił z nią eksperymenty z bardzo obiecującymi efektami....


Smakowo jest super (próbowałem na II Zlocie).

Mimo wszystko ja jednak preferuję klasyczne metody ekstrakcji - nalewki.
Zaraz zresztą biorę się za dokończenie moich pigwówek ( zlanie i wstępne przefiltrowanie 2 nastawu). A potem tylko czas i sporadyczne degustacje.

Na degustacje zresztą też mam swoją metodę. Wiem, że w ten sposób trudno w normalnych okolicznościach dotrzymać nalewkę do "przepisowego" wieku. Rozwiązanie jest banalnie proste. Rzecz w ilości minimalnej. T.zn. trzeba nastawiać tak, żeby leżakowało nie mniej niż 10L i to przynajmniej w 5-ciu gatunkach. Efekt murowany. Nawet po roku mam jeszcze nalewki z tych nastawów. :wink:


pzdr
tomQ pisze:
bnp pisze:"...Otrzymasz tłusty roztwór alkoholowo – olejowy o ciekawym aromacie. Sprawdzone.


Brzmi ciekawie, tylko martwi mnie ten tłuszcz.
Masz jakiś patent na pozbycie się go?
Z drugiej strony Malibu i tak pije się z mlekiem, więc raczej nie powinien przeszkadzać.

Pozdrawiam,

[ Dodano: 2007-12-22, 13:37 ]
a_priv pisze:... trudno w normalnych okolicznościach dotrzymać nalewkę do "przepisowego" wieku. Rozwiązanie jest banalnie proste. Rzecz w ilości minimalnej...:wink:


Robię dokładnie tak samo. To nawyk z winiarstwa.
Jak zrobiłem w roku ponad 200 litrów wina, to zawsze kilkadziesiąt litrów zostawało, a nawet czasem się udawało ponad 100.
Niestety w słabszych latach znikało prawie wszystko :mrgreen:

Pozdrawiam,
Ostatnio zmieniony 2016-02-01, 13:20 przez Citizen Kane, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Citizen Kane
-#Admin
-#Admin
Posty: 5062
Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Post autor: Citizen Kane » 2008-10-08, 00:52

cz. następna

Awatar użytkownika
Citizen Kane
-#Admin
-#Admin
Posty: 5062
Rejestracja: 2005-12-19, 23:37
Lokalizacja: Polska
Kontaktowanie:

Post autor: Citizen Kane » 2008-10-08, 00:53

Zrobiłem sobie miejsce więc można kontynuować wątek po tym poście.

Awatar użytkownika
98%
100%
100%
Posty: 1746
Rejestracja: 2006-02-04, 14:53
Kontaktowanie:

Post autor: 98% » 2008-10-08, 13:54

Witam - dzięki CK i przepraszam za moje "zamieszanie" - ważne że mamy c.d. "śliwowicy" i możemy pisać już w tym temacie.
pozdrawiam
98%
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez 98%, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
winiarek5
101%
101%
Posty: 1814
Rejestracja: 2006-04-09, 15:02
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post autor: winiarek5 » 2008-10-08, 19:21


samogon
0%
0%
Posty: 4
Rejestracja: 2008-10-05, 00:58

przygotowanie zacieru do śliwowicy

Post autor: samogon » 2008-10-08, 22:06

Pytanie do fachowców: czy fermentować sok ze śliwek czy śliwki w całości (oczywiście po zmiażdżeniu), jaki może mieć to wpływ na moc śliwkowego smaku w późniejszym destylacie?
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez samogon, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
rudysteffan
40%
40%
Posty: 95
Rejestracja: 2008-07-31, 12:32
Lokalizacja: Mazowsze

Post autor: rudysteffan » 2008-10-08, 22:23

@samogon

Fermentować jak leci, w całości. Odcedzenie soku wg doświadczeń Kolegów z forum osłabia śliwkowy aromat w destylacie.

Pozdrawiam
Stefan
Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni...

samogon
0%
0%
Posty: 4
Rejestracja: 2008-10-05, 00:58

Post autor: samogon » 2008-10-08, 23:35

Deser dla teściowej?

[ Dodano: 2008-10-08, 23:41 ]
Ten deser dla teściowej tzn. z pestek po zacierze, a tak poważnie to jak długo mieszać zacier - tzn przez ile dni go dotleniać i kiedy zostawić w spokoju, żeby nie zainfekować.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez samogon, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
rudysteffan
40%
40%
Posty: 95
Rejestracja: 2008-07-31, 12:32
Lokalizacja: Mazowsze

Post autor: rudysteffan » 2008-10-09, 09:03

Heja!

@samogon
Bez przesady z tym natlenianiem. Potrzebne to jest tylko i wyłącznie do startu fermentacji, a i tak bym tego nie przeceniał. Jeśli nie nastawiasz na przegotowanej wodzie, to przy nalewaniu z kranu się natlenia samo. A nastawy owocowe przy mieszaniu mieszadłem na wiertarce się same natlenią.

Pozdrawiam
Stefan
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez rudysteffan, łącznie zmieniany 1 raz.
Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni...

Awatar użytkownika
98%
100%
100%
Posty: 1746
Rejestracja: 2006-02-04, 14:53
Kontaktowanie:

Post autor: 98% » 2008-10-09, 16:00

Witam - po zapropagowaniu drożdży do zacieru / wina / brzeczki piwnej NIE JEST WSKAZANE NAPOWIETRZANIE - bo drożdże zamiast fermentować będę jak głupie ciągle się kopulować.

Praca drożdży to dwa etapy:
- tlenowa (namnażanie się populacji komórek drożdżowych)
- beztlenowa w momencie braku tlenu przestają się namnażać i przechodzą do fermentacji cukrów na alkohol.

pozdrawiam
98%
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez 98%, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
zbynek
101%
101%
Posty: 2006
Rejestracja: 2007-07-26, 19:37

Post autor: zbynek » 2008-10-09, 17:43

@ samogon
Z tym mieszaniem celem natlenienia to Koledzy mają racje, ale, nastaw śliwkowy podobnie jak każda fermentacja w miazdze, winiarskim zwyczajem wymaga „topienia kożucha”, raz, dwa razy dziennie. Można to nazwać mieszaniem.
Najgorsza decyzja, to brak decyzji.
- zbynek, pozdrawiam

samogon
0%
0%
Posty: 4
Rejestracja: 2008-10-05, 00:58

Post autor: samogon » 2008-10-12, 00:54

Dziękuję kolegom za cenne rady! Mam jeszcze pytanie dotyczące destylacji śliwkowego winka, ile razy je przepuszczać tak aby uzyskać jak najbardziej owocowy smak (jakość a nie ilość), do tej pory na zwykłym "potstilu" robiłem to dwa razy, z różnym skutkiem, teraz mam coś na kształt szklanej kolumny, wys 50cm
I jeszcze jedno pytanie dotyczące samego destylatu, tzw serce średnio ma ok. 70 % wiem, że to kwestia gustu, ale ja wolę trochę słabsze trunki, czy po rozcieńczeniu wodą destylat nie straci walorów smakowych i zapachowych? Nadmienię, że nie znalazłem odpowiedzi na powyższe pytania w innych działach forum, a że jestem wielbicielem śliwowicy zamieściłem moje pytania właśnie tu.
pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez samogon, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość