Witam,
Jestem właśnie po "puszczeniu kominem" nastawu na, odradzaną mi przez niektórych

, pigwowice.
A więc było tak: owoców okazało się, że jest znacznie mniej, niż miało być, wieć zamiast, tak jak miałem w planach. zrobić nastaw na samych owocach, + trochę wody i cukru, musiałem w znacznym stopniu zadowolić się odpadkami pigwowymi po wykorzystaniu do innych produktów.
Nastaw w ilości 30 litrów fermentowałem ok. 2 m-cy w temp. ok. 18 stopni ( akurat takie chłodniejsze pomieszczenie miałem dostępne ). Oprócz soku z pigwy, poszatkowanych pigw i farfocli pigwowych wcześniej gdzie indziej żużytych, dodałem 5 lub 7 kilo cukru ( sorry, za brak precyzji, ale mam pewne obawy, że dodane 2 kilo cukru tylko zaznaczyłem że dodałem, a faktycznie zapomniałem tego zrobić

). Farfocli pigwowych było tyle, że całość była gęsta. Drożdże Bayanusy.
Otrzymałem ok. 3.5 litra 68% destylatu i 3 litry pogonu <> 20-30% ( normalnie bym tego nie zbierał, ale pogon miał fantastycznie pigwowy aromat, więc zostawiłem go, na jeszcze jedną runde "kominem".
Destylat ma, jak tego oczekiwałem, przyjemny pigwowy zapach. Powiedziałbym, że bardziej intensywny i zdecydowanie ostrzejszy, niż nalewki pigwowe. Ponieważ do gara ( szybkowar z dnem akutermicznym czy coś takiego

) wrzucałem całość nastawu jak leci, z owocami, obawiałem się, że coć się może przypalić. I tak się faktycznie stało przy destylacji ostatniej parti, najbardziej gęstej. Co jednak ciekawe, ta część zawierała najwięcej % i była zdecydowanie najbardziej esencjonalna ( może właśnie za sprawą lekkiego przypalenia resztek owoców ? ). W każdym razie destylat ma zdecydowanie bardziej intensywny zapach niż destylat z jabłek ( taki niby calvados) .
Zastanawiam się co z tym dalej zrobić. Po ostatniej próbie oczyszczania destylatu nadmanganianem jestem przekonany do tej metody, ale z 2 strony obawiam się, czy nadmanganian nie oczyści destylatu właśnie z tych porządanych zapachowo-smakowych dodatków. Może lepiej byłoby ograniczyć działania do leżakowania z wiórami dębowymi - chyba tak właśnie zrobię.
W każdym razie, ze strony ogrodniczej, w przyszłym roku przygotuje się lepiej, aby mi jakaś zaraza grzybowa nie wpierdzieliła większości owoców i dopiero zaszaleje
Pozdrawiam,
Robert